Sędziowie konstytucyjni z Karlsruhe zabronili prezydentowi Republiki Federalnej Niemiec podpisania ustawy o unijnym funduszu odbudowy do czasu zbadania sprawy.

W ubiegłym tygodniu niemiecki parlament przyjął ustawę związaną z tzw. NextGenerationEU, czyli unijnym „tymczasowym instrumentem odbudowy gospodarczej” zwanym potocznie w Polsce funduszem odbudowy. Jego wartość jest olbrzymia – to 750 mld euro dla wszystkich 27 państw członkowskich. Oprócz rekordowej wysokości nietypowym rozwiązaniem jest to, że Unia ma zaciągnąć pożyczki na rynkach finansowych, a później Komisja Europejska ma dokonać redystrybucji pieniędzy. Aby Komisja mogła rozpocząć zaciąganie pożyczek, konieczna jest ratyfikacja nowej decyzji w sprawie zasobów własnych przez wszystkie państwa członkowskie zgodnie z ich wymogami konstytucyjnymi. Fundusz budzi emocje, ponieważ można go postrzegać jako kolejny stopień w integracji państw Unii.
I właśnie na tym etapie za Odrą pojawił się problem. Choć parlamentarzyści ustawę przyjęli, to jednak Federalny Trybunał Konstytucyjny zabronił podpisania jej przez prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera do czasu rozpatrzenia skargi, którą złożyli ekonomiści związani z założycielem prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD) Berndem Luckem. Twierdzą oni, że zaciąganie długów przez Komisję jest niezgodne z unijnymi traktatami i tylko państwa narodowe mogą zaciągać zobowiązania. Zdaniem skarżących jest to prosty krok do „uwspólnotowienia długów”, co skończy się niegospodarnością.
Takie czasowe wstrzymanie przyjęcia prawa dotyczącego unijnych finansów miało już miejsce w 2012 r., gdy tworzono Europejski Mechanizm Stabilności (EMS), który jest międzyrządową organizacją na mocy międzynarodowego prawa publicznego, a jego udziałowcami są państwa strefy euro. Jego działalność „polega na emisji instrumentów dłużnych w celu finansowania pożyczek i innych form pomocy finansowej dla państw strefy euro”. Jednak wtedy sędziowie trybunału poprosili prezydenta o czas i ten po cichu zgodził się wstrzymać z podpisem ustawy do czasu zbadania sprawy przez sędziów. Po jej zbadaniu ustawę podpisał. Tym razem do takiego porozumienia najwyraźniej nie doszło i stąd formalny nakaz wstrzymujący prezydencki podpis.
Także w ubiegłym roku o sędziach z Karlsruhe zrobiło się głośno. Na początku maja orzekli, że przy skupywaniu obligacji państw będących w strefie euro Europejski Bank Centralny nie uzasadnił swojej decyzji wystarczająco i poprosili o takie uzasadnienie pod groźbą wycofania się niemieckiego banku narodowego Bundesbanku z programu. Sprawa zrobiła się głośna, ponieważ wyrok sprzeciwił się orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE). Tak stanowisko uzasadnił wówczas sędzia sprawozdawca Peter Huber w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. – Dopóki nie mieszkamy we (wspólnym – red.) państwie europejskim, członkostwo danego kraju opiera się na jego własnym prawie konstytucyjnym. Chociaż to prawo musi być otwarte na pierwszeństwo stosowania prawa europejskiego, może również przewidywać ograniczenia, jak to ma miejsce w Niemczech w przypadku art. 23 ustawy zasadniczej – tłumaczył. Prawnik dodał także, że już wcześniej m.in. Sąd Najwyższy Danii i Trybunał Konstytucyjny Czech zwracały uwagę, że wyroki TSUE są „ultra vires” ‒ wychodzą poza jego kompetencje.
Nie wiadomo, jak długo zajmie sędziom z Karlsruhe badanie tej sprawy, ale presja m.in. Komisji UE na szybkie rozstrzygnięcie będzie duża. W polskim Sejmie głosowania dotyczącego funduszu odbudowy jeszcze nie było i budzi ono duże emocje polityczne – mimo że fundusz jest popierany przez rząd, wciąż nie wiadomo, jak zagłosuje współtworząca rząd Solidarna Polska. Z kolei Lewica już jasno zadeklarowała, że zagłosuje za funduszem odbudowy i zażądała jego natychmiastowej ratyfikacji, warunkowe poparcie zadeklarowały Koalicja Obywatelska i PSL.