W 2025 roku rządowi nie udało się dokonać żadnego realnego postępu w przywracaniu praworządności w wymiarze sprawiedliwości. Zastąpienie Adama Bodnara przez Waldemara Żurka na stanowisku ministra sprawiedliwości przyniosło zmianę retoryczną korzystną dla rządu, ale nie przełożyło się na sukcesy legislacyjne. W sprawach reformy KRS, Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego czy wykonywania wyroków europejskich trybunałów koalicja wciąż znajduje się w punkcie wyjścia. Nowy 2026 rok daje szanse na zmiany, choć niekoniecznie na drodze ustawowej.

Pakiet ustaw „praworządnościowych” na starej ścieżce

Tuż przed świętami przyjęto pakiet ustaw „praworządnościowych”, który wkrótce trafi do Sejmu. W praktyce niewiele różni się on od pomysłów poprzedniego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Segregacja blisko 3 tys. tzw. neosędziów pozostaje bez zmian. Część miałaby zostać usunięta z zawodu, inni zdegradowani do wcześniejszych stanowisk. Nietknięci rozliczeniami mieliby być tylko młodzi sędziowie po sądowniczych szkołach.

Łagodniejszy jest za to projekt ustawy reformujący Krajową Radę Sądownictwa. Rząd chce powrotu do wyboru 15-osobowej, sędziowskiej części KRS przez środowisko sędziowskie, odchodząc od politycznego trybu wprowadzonego przez PiS. Wymóg 10-letniego stażu orzeczniczego, w tym 5 lat w tym samym sądzie, ogranicza możliwość kandydowania części sędziów nominowanych w czasach PiS, ale łagodzi zarzuty o nierówne traktowanie, uzasadniając to wysokimi wymaganiami i doświadczeniem. Kandydować nie będą mogli także obecni członkowie KRS, mocno zaangażowani w obecne spory o sądownictwo.

Polityka zablokuje reformy?

Problem w tym, że projektów tych nie da się oceniać w oderwaniu od bieżącej polityki. W obecnej konfiguracji każde rozwiązanie wymaga głębokiego kompromisu. W przypadku ustawy o tzw. neosędziach kompromis wydaje się niemożliwy. Nawet jeśli ustawa przejdzie ścieżkę legislacyjną, zostanie zawetowana. Karol Nawrocki zapowiadał to jeszcze w kampanii wyborczej, a później wielokrotnie powtarzali to jego współpracownicy. Gdyby Nawrocki ją podpisał, podważyłby wszystkie reformy wprowadzone przez PiS, środowisko, któremu zawdzięcza prezydencką nominację.

Inaczej wygląda sytuacja z ustawą o KRS. Projekt jest złagodzony i pozostawia pole do negocjacji w parlamencie. Warto jednak pamiętać, że podobny scenariusz już przerabiano. Do kompromisu w 2024 r. między ministrem Adamem Bodnarem a Pałacem Prezydenckim było blisko, ale ostatecznie zwyciężyła wielka polityka, ignorująca opinie Komisji Weneckiej, która kwestionowała odbieranie sędziom biernego prawa wyborczego. Ostatecznie ustawa zamiast wejść w życie, została skierowana przez prezydenta do TK i jej los był przesądzony.

Polskie sądownictwo. W 2026 r., przełomu nie będzie, ale…

Dlatego nie należy spodziewać się przełomu, choć nie oznacza to braku zmian. W 2026 r. w sądownictwie będą miały miejsce dwa ważne wydarzenia. Wiosną upływa kadencja obecnej KRS, co otwiera koalicji możliwość wymiany jej składu, jednak w procedurze wprowadzonej przez PiS i krytykowanej dotąd przez europejskie trybunały.

Jeżeli rząd zdecyduje się na skorzystanie z tego trybu (nie ma na razie innego ruchu ustawowego), a na co wskazują wypowiedzi polityków koalicji, stanie przed trudnym zadaniem wyjaśnienia własnemu elektoratowi, dlaczego chce korzystać z rozwiązań, które przez osiem lat krytykowano jako niekonstytucyjne. Trzymając się orzecznictwa europejskiego, nic się nie zmieni. KRS wybrany politycznie na nowo - nadal pozostanie tzw. neo-KRS, nawet jeśli zasiądą w niej bardziej praworządni i lepsi sędziowie. Argument „mniejszego zła” może być przekonujący, ale nie rozwiązuje problemu systemowo. Raczej dojdzie do symetrycznego nieuznawania decyzji KRS tylko teraz przez drugą część „sceny polityczno-sędziowskiej”.

TK: możliwy zwrot, ale rozłożony na lata

Drugą zmianą będzie przetasowanie w Trybunale Konstytucyjnym. Tu można spodziewać się realnej przemiany, choć będzie to proces rozłożony na lata. W 2026 r. pojawi się aż osiem wolnych wakatów w tym sądzie (w TK zasiada 15 sędziów). Jeśli koalicja je obsadzi, jej nominaci zyskają większość, choć formalnie kierownictwo w TK, nawet do 2031 r., będzie sprawował Bohdan Święczkowski, obecny prezes.

Od zawsze za wyborami do TK stała mniej lub bardziej skrywana kalkulacja polityczna. Przez dekady nie była to jednak kalkulacja partyjna, lecz ideologiczna. Lewica wybierała prawników bliskich swoim przekonaniom, konserwatyści - swoim. Ten porządek został zaburzony w ostatnich latach. Wybór Stanisława Piotrowicza i Krystyny Pawłowicz przeniósł polityków z jednej linii frontu na drugą. Pytanie, czy Donald Tusk będzie chciał kontynuować tę nową tradycję, czy postawi na autorytety nieobciążone bieżącą polityką. Jeśli zwycięży ta druga opcja, istnieje szansa na powrót do stabilizacji TK - pod warunkiem, że nowi sędziowie poczują misję odbudowy Trybunału ponad partyjnymi oczekiwaniami.

Nie należy natomiast obawiać się kwestionowania nominacji do TK przez Karola Nawrockiego. Prezydent nie ma przestrzeni na taki krok, brak argumentów, które mogłyby to uzasadnić.

Jest też jeszcze jedno wydarzenie, które na razie obarczone jest dużym znakiem zapytania. Rada ds. Naprawy Ustroju Państwa, takie ciało przy prezydencie, ma rozpocząć pracę w nowym roku, angażując się m.in. w reformowanie sądownictwa. Czy będzie ono zbliżało do kompromisu z rządem - to pytanie jak na razie pozostaje otwarte.

Polskie sądownictwo 2026 - konkluzje

Podsumowując: w 2026 r. rząd i koalicja wchodzą z nowymi, ale w istocie starymi inicjatywami legislacyjnymi dotyczącymi przywracania praworządności w sądownictwie. Mechanizmy rozliczeniowe w projektach ustaw pozostają niezmienne, co oznacza, że szanse na ich akceptację przez Karola Nawrockiego są małe. Nowy rok powinien przynieść zmiany kadrowe w Trybunale Konstytucyjnym i Krajowej Radzie Sądownictwa - choć na dotychczasowych zasadach. Od jakości wyborów kadrowych zależy, czy sytuacja w kluczowych instytucjach sądownictwa się poprawi, czy konflikt będzie trwał.