Lech Kaczyński - twórca precedensu
Pierwszy raz zagadnienie odmowy powołania sędziów pojawiło się w 2008 r. Ówczesny prezydent Lech Kaczyński uznał bowiem, że nie wręczy nominacji dziewięciu osobom wskazanym przez Krajową Radę Sądownictwa. Ta decyzja została zaskarżona przez samych zainteresowany do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który jednak doszedł do wniosku, że nie ma kompetencji do tego, aby badać prezydenckie decyzje dotyczące nominacji sędziowskich.
Rozstrzygnięcia te zostały zaskarżone przez samych zainteresowanych, jednak Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że rozstrzygnięcie WSA było słuszne. NSA wskazywał wówczas, że nie ma podstaw prawnych pozwalających uznać, że w odniesieniu do powoływania sędziów prezydent wykonuje władzę publiczną w sposób, który podlegałby kontroli sądów administracyjnych. Podejmowanie tego typu rozstrzygnięć – zdaniem NSA – stanowi odrębną kompetencję głowy państwa, zaliczaną do prerogatyw. A te nie podlegają kontroli sądów administracyjnych. Jak podkreślono prezydent ma prawo do własnej oceny zgłaszanych kandydatur na stanowisko sędziego, a jego decyzja ma charakter dyskrecjonalny. Tym samym – stwierdził NSA – głowa państwa nie jest zobowiązana do powołania sędziego.
Andrzej Duda idzie w ślady swego mentora
Podobna sytuacja miała miejsce w 2016 r., kiedy to odmówił powołania 10 sędziów ówczesny prezydent Andrzej Duda. Czterech z nich postanowiło złożyć skargę do sądu administracyjnego. Domagali się uchylenia postanowienia głowy państwa o niepowołaniu ich na urząd sędziego oraz uznania ich uprawnienia do powołania zgodnie z wnioskiem KRS. Mając jednak świadomość dotychczasowej linii orzeczniczej sądów administracyjnych niepowołani sędziowie nie zaskarżyli postanowienia prezydenta jako decyzji administracyjnej, a jako inny akt z zakresu administracji publicznej dotyczący uprawnień wynikających z przepisów prawa. Na takie akty bowiem przysługuje, zgodnie z art. 3 par. 2 pkt 4 prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (t.j. Dz. U. z 2012 r. poz. 270 ze zm.) skarga do sądu administracyjnego.
- Nie ulega wątpliwości, że postanowienie wydawane przez Prezydenta RP w sprawie powołania na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa na stanowisko sędziego nosi znamiona elementów przypisywanych aktom administracyjnym – tłumaczył na łamach DGP prof. Marek Chmaj, radca prawny, pełnomocnik skarżących. I przytaczał postanowienie NSA z 16 stycznia 2014 r., sygn. I FSK 1907/13. Mowa jest w nim o tym, że „W świetle art. 3 § 2 pkt 4 p.p.s.a. przedmiotem skargi mogą być akty lub czynności, które: nie mają charakteru decyzji lub postanowienia wydanego w postępowaniu jurysdykcyjnym, egzekucyjnym lub zabezpieczającym; mają charakter publicznoprawny; są skierowane do indywidualnego podmiotu i dotyczą jego uprawnień bądź obowiązków wynikających z przepisów prawa.” A, jak przypominał prof. Chmaj, zaskarżone postanowienie prezydenta rozstrzyga władczo o sferze praw i obowiązków dziesięciu osób.
Pełnomocnik skarżących przekonywał również, że jego klientom przysługuje prawo podmiotowe w zakresie powołania ich do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego.
- Prerogatywa prezydenta do powoływania sędziów sprowadza się bowiem do wykonywania konstytucyjnego obowiązku – podkreślał Marek Chmaj. Jak tłumaczył zakres swobody głowy państwa wyznaczają przesłanki nominacji, ramy procedury nominacji oraz prawa i obowiązki nominowanych. Wykonywanie prerogatywy w zakresie powoływania sędziów musi natomiast uwzględniać fundamentalne zasady gwarantowane konstytucją, takie jak zasada niezależności sądów i niezawisłości sędziów oraz zasada legalizmu.
- Zasada legalizmu nakazuje poszanowanie kompetencji innych organów, w tym niewkraczanie w te kompetencje bez wyraźnej podstawy prawnej oraz działanie zawsze na podstawie i w granicach prawa. A przecież prezydent nie ma kompetencji do oceny kwalifikacji kandydatów na stanowiska sędziowskie, opiniowania oraz rozpatrywania ich kandydatur – kompetencje te należą do innych podmiotów i organów, a w tym m.in. do KRS – tłumaczył prof. Chmaj.
Argumenty te nie przekonały jednak ani WSA, ani NSA. Oba stwierdziły bowiem, że nie mogą badać podejmowanych w tym zakresie przez głowę państwa decyzji. "Kompetencja prezydenta RP zarówno w zakresie powołania do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego, jak i odmowy powołania, jest specjalną prerogatywą prezydenta RP jako głowy państwa. Jest to czynność niezawisła i dyskrecjonalna, która nie podlega kontroli sądu administracyjnego" - uznał wtedy WSA. Rozstrzygnięcie to utrzymało się w II instancji. Uzasadniając ustnie postanowienie NSA o odrzuceniu skarg Roman Ciglewicz, sędzia sprawozdawca stwierdził bowiem, że „kompetencje prezydenta nie są działalnością administracyjną”. Dodał, że rozpatrywana kwestia nie miała charakteru administracyjnego lecz ustrojowy, w którym "uprawniony organ państwowy dokonuje obsady stanowisk innej władzy, w tym przypadku władzy sądowniczej". Sędzia Ciąglewicz wyraźnie zaznaczył, że weryfikacja działań prezydenta odnoszących się powoływania sędziów jest niemożliwa przez sąd administracyjny.