W resorcie sprawiedliwości trwają intensywne prace nad nową wersją projektu ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Zmiany mają dotyczyć przede wszystkim sposobu wyłaniania sędziowskiej części tego organu, gdyż ten obecny (wybrany przez Sejm) uważany jest za niezgodny z konstytucją.

Po zmianach swoich przedstawicieli w radzie mieliby wybierać sędziowie, a wybory te miałyby mieć charakter powszechny. Jak wynika z nieoficjalnych ustaleń DGP, pewne kwestie nadal nie zostały rozstrzygnięte. Dyskusje trwają m.in. nad wprowadzeniem stażu orzeczniczego pozwalającego ubiegać się o mandat w KRS, a także nad tym, jaki podmiot powinien przeprowadzać wybory – czy Państwowa Komisja Wyborcza, czy też same sądy. Do rozstrzygnięcia pozostaje również to, jacy sędziowie mają wybierać przedstawicieli Sądu Najwyższego czy Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Mandat w Krajowej Radzie Sądownictwa nie dla wszystkich sędziów?

Z nieoficjalnych rozmów z osobami zaangażowanymi w proces przygotowania projektu wynika, że nadal dyskusyjna pozostaje m.in. kwestia dotycząca tego, w jaki sposób liczony będzie dziesięcioletni staż orzeczniczy, bez którego sędzia nie będzie mógł ubiegać się o członkostwo w KRS. Spór dotyczy tego, czy staż ten będzie liczony od momentu otrzymania przez kandydata pierwszej nominacji na stanowisko sędziego, czy też od momentu objęcia stanowiska w sądzie, w którym aktualnie orzeka. Wybór tej drugiej opcji skutkowałby de facto tym, że o mandat w radzie nie mogliby się ubiegać sędziowie, którzy otrzymali awans po 2017 r.

Takie rozwiązanie byłoby niezgodne z opinią Komisji Weneckiej, ponieważ wprowadzenie kryterium stażu nie może być sposobem na ominięcie podstawowej zasady, zgodnie z którą wszystkim sędziom, niezależnie od tego, kiedy i w jakim trybie zostali powołani, przysługuje bierne prawo wyborcze w wyborach do KRS – uważa sędzia Marek Antas, prezes zarządu Stowarzyszenia Absolwentów i Aplikantów Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury Votum.

Innego zdania jest Bartłomiej Przymusiński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.

- Kryterium stażu jest stosowane w wielu systemach prawnych i ma swoje uzasadnienie. W końcu członkowie KRS podejmują decyzje co do awansów sędziowskich, więc należy oczekiwać, że będą to osoby, które mają już własne niemałe doświadczenia zawodowe – tłumaczy Przymusiński. Jego zdaniem więc kryterium dziesięcioletniego stażu jest czymś, co warto rozważyć.

- Odrębną kwestią jest to, czy powinien to być ogólny staż sędziowski, czy staż na konkretnym stanowisku w sądzie. Można nad tym dyskutować – podkreśla prezes „Iustitii”. I dodaje, że można przytaczać argumenty zarówno za jednym, jak i za drugim rozwiązaniem. Ostatecznie jednak i tak decyzja należeć będzie do ministra sprawiedliwości.

Tymczasem zdaniem sędziego Antasa wprowadzenie jakichkolwiek dodatkowych kryteriów przy wyborach do KRS może być problematyczne ze względu na dotychczasowe orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego.

- Mam tutaj na myśli wyrok TK w sprawie K 25/07 z 18 lipca 2007 r. Trybunał oceniał wówczas przepisy, które zabraniały startować w wyborach do KRS prezesom i wiceprezesom sądów. Z uzasadnienia tego wyroku jasno wynika, że ustawodawca nie może, poprzez wprowadzenie jakichś dodatkowych kryteriów, pozbawić sędziego prawa startowania w wyborach do KRS, gdyż to prawo przysługuje mu już z samego faktu posiadania statusu sędziego – twierdzi Marek Antas.

Parytety dla apelacji i reprezentacja sędziów w nowej KRS

Projektodawcy zastanawiają się również nad tym, czy należałoby wprowadzić rozwiązania, które pozwoliłyby na to, że w radzie znaleźliby się sędziowie z różnych zakątków Polski. Przy powszechnych wyborach istnieje bowiem ryzyko, że wszystkie miejsca przypadną sędziom np. tylko z jednej czy dwóch apelacji.

- Jeśli wybory do KRS mają zachować charakter wyborów powszechnych, to wydaje mi się, że nie da się wprowadzić takich rozwiązań, które gwarantowałyby, że każda apelacja będzie miała swojego przedstawiciela w radzie – uważa sędzia Antas. Poza tym, jak zauważa, apelacji jest 11, a konstytucja stanowi, że KRS składa się z 15 sędziów.

- W tej piętnastce muszą się znaleźć nie tylko sędziowie sądów powszechnych, ale również wojskowych, administracyjnych i SN – zauważa przewodniczący Votum. Jak dodaje, może być przecież tak, że sędzia np. z Gdańska będzie uważał, że będzie lepiej reprezentowany przez, dajmy na to, sędziego z Warszawy.

- I ma do tego prawo. A ustawodawca powinien mu to prawo zagwarantować – kwituje nasz rozmówca.

Sceptycznie na pomysł zagwarantowania w radzie przedstawicieli różnych apelacji patrzy także Bartłomiej Przymusiński. Jak podkreśla, takie rozwiązanie byłoby być może dopuszczalne, gdyby przedstawicieli sądów powszechnych w radzie zasiadało tylu, ilu jest apelacji.

- Tak jednak nie jest, a konstytucja wymaga, aby w radzie znaleźli się zarówno przedstawiciele sądownictwa powszechnego, jak i m.in. wojskowego czy administracyjnego. Jestem więc zdania, że nie da się zagwarantować ustawowo tego, że każda apelacja będzie miała swojego przedstawiciela w radzie – mówi prezes „Iustitii”.

Państwowa Komisja Wyborcza czy sądy

W resorcie nie zapadła jeszcze decyzja co do tego, jaki podmiot miałby przeprowadzać nowe wybory do KRS. Czy – jak to już zakładano w nowelizacji, którą w trybie prewencyjnym zaskarżył do TK prezydent – miałaby to robić PKW, czy też sądy apelacyjne.

- Autonomia sądów przemawia za tym, aby to one same przeprowadzały takie wybory. I jestem przekonany, że byłyby w stanie to zrobić – ocenia Bartłomiej Przymusiński, przypominając, że sama PKW już ostatnim razem dość mocno wzbraniała się przed wzięciem na swoje barki organizacji wyborów do KRS.

Z kolei sędzia Antas uważa, że dobrze by było, żeby to jednak PKW, jako podmiot profesjonalny, zajęła się wyborami do KRS.

- To by było całkiem spore przedsięwzięcie, jeśli weźmie się pod uwagę, że mamy 10 tys. sędziów, którzy mogliby oddać głos. Dlatego wydaje mi się, że tak doświadczony w tym zakresie podmiot jak PKW poradziłby sobie z organizacją lepiej niż niemające w tym zakresie doświadczenia sądy – podkreśla nasz rozmówca.

Kolejną kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje to, kto miałby prawo wybierać przedstawicieli tak stosunkowo nielicznych sądów jak SN czy NSA. Czy mieliby ich wybierać tylko sędziowie orzekający w tych jednostkach, czy też wszyscy przedstawiciele stanu sędziowskiego?

- Wydaje mi się, że oba rozwiązania są dopuszczalne – uważa sędzia Przymusiński.

Natomiast Marek Antas zauważa, że aby odpowiedzieć na tak postawione pytanie, najpierw należy zastanowić się nad tym, czemu ma służyć mandat w KRS.

- Czy członek KRS będący sędzią SN ma reprezentować tylko i wyłącznie interesy tego sądu, czy też szerzej – ma być reprezentantem całego środowiska sędziowskiego? Jeśli wybieramy tę drugą opcję, to nie widzę żadnych przeszkód, aby sędziów SN czy NSA mogli wybierać wszyscy sędziowie, także sądów powszechnych czy wojskowych – kwituje przewodniczący Stowarzyszenia Votum.