W ostatnich dniach Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) podał informację, że w pierwszych dwóch miesiącach roku w programie Mieszkanie dla Młodych (MdM) zaakceptowano wnioski o łącznej kwocie dofinansowania ok. 60 mln zł.
Na pełną ocenę wpływu programu MdM trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, ponieważ oferta kredytowa banków jest stopniowo dostosowywana do nowej rzeczywistości, a część deweloperów dopiero przygotowuje inwestycje stworzone na potrzeby programu. Nie zmienia to faktu, że rządowy program już na starcie spotkał się z szeroką falą krytyki. Próba wsparcia młodego pokolenia jest dobrą inicjatywą, jednak pojawiają się liczne pytania, czy środki wydawane na ten cel nie mogłyby być lepiej zagospodarowane poprzez wsparcie np. budownictwa na wynajem itp.
Program rządowy ogranicza się wyłącznie do rynku pierwotnego, co uniemożliwia zakup tańszych mieszkań na rynku wtórnym oraz pośrednio wspiera branżę deweloperską. Oczywiście taka konstrukcja wynika z chęci pobudzenia gospodarki, jednak w takim układzie cel drugorzędny (wsparcie dla nowych inwestycji mieszkaniowych) zdaje się – do pewnego stopnia – przeszkadzać w realizacji głównego celu, czyli poprawy sytuacji mieszkaniowej młodych ludzi. Dodatkowo wykluczenie rynku wtórnego de facto eliminuje z programu znaczną część młodych mieszkających na terenach, gdzie aktywność firm deweloperskich jest znikoma.
Poza tym program nie bierze pod uwagę głównych problemów, z którymi na rynku pracy stykają się młodzi ludzie. Coraz więcej młodych osób pracuje na podstawie umów cywilnoprawnych, co utrudnia uzyskanie kredytu w banku komercyjnym oraz zniechęca do długookresowych zobowiązań w związku z dużą niepewnością zatrudnienia. Ponadto znaczna część osób na początku kariery zawodowej zarabia za mało, aby ubiegać się o kredyt, i w ten pośredni sposób jest również wykluczona z programu MdM. Takie zdefiniowanie ram programu będzie najprawdopodobniej prowadzić do powstawania efektu straty jałowej. W praktyce oznaczać to będzie, że istotną grupą beneficjentów programu będą osoby dobrze zarabiające, które zakupiłyby nieruchomość również bez pomocy państwa.
Należy jednak pamiętać, że zakup mieszkania skutkuje zmniejszeniem skłonności do poszukiwania zatrudnienia poza miejscem zamieszkania i w związku z tym prowadzi do zmniejszenia elastyczności rynku pracy. W kontekście prób zwiększenia mobilności społeczeństwa ciekawszą inicjatywą wydaje się Fundusz Mieszkań na Wynajem BGK. Dzięki jego wdrożeniu zmiana miejsca zamieszkania w związku ze znalezieniem pracy w innej części kraju byłaby procesem zdecydowanie łatwiejszym. Kwestią dyskusyjną pozostaje, czy to rzeczywiście państwo powinno się angażować w realizację takiego zadania. W mojej ocenie bardziej efektywnym modelem byłoby stworzenie otoczenia legislacyjnego oraz bodźców ekonomicznych, które zachęcałyby sektor prywatny do rozwoju rynku wynajmu długoterminowego. Miejmy nadzieję, że inicjatywa BGK będzie pierwszym krokiem do zrozumienia, że zakup nieruchomości na własność nie musi być jedyną formą zapewnienia stabilnej sytuacji mieszkaniowej i w dłuższej perspektywie doprowadzi do wzrostu znaczenia rynku najmu.