Prezesi betonowych molochów nie są uprawnieni do decydowania o tym, czy walne zgromadzenie może zająć się projektami uchwał złożonymi przez spółdzielców, czy nie.
Projekty uchwał i żądania zamieszczenia oznaczonych spraw w porządku obrad walnego zgromadzenia mają
prawo zgłaszać zarząd, rada nadzorcza i członkowie spółdzielni mieszkaniowej (co najmniej 10 członków). Tak stanowi art. 83 ust. 10 i 11 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 845 ze zm.). Tyle teoria. A praktyka?
W wielu spółdzielniach zarządy oceniają, czy sprawy zgłaszane przez mieszkańców będą rozpoznawane przez walne zgromadzenie, czy też w ogóle nie zostaną mu przedstawione. Jak argumentują prezesi, walne zgromadzenie, choć jest najwyższym organem w każdej spółdzielni, musi działać w granicach
prawa. A zatem projekty uchwał, które by zmuszały je do wyjścia poza te granice, nie powinny być poddane głosowaniu.
Sęk w tym, że takie działanie zarządów spółdzielni jest niezgodne z prawem. Potwierdził to Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku, którego uzasadnienie niedawno zostało opublikowane.
Ograniczenie prezesa
„Zarząd spółdzielni nie ma prawa do dokonywania oceny przedłożonych przez członków wniosków i podejmowania arbitralnej decyzji co do tego, czy zostaną one przedstawione pod
głosowanie walnego zgromadzenia, czy też nie. Brzmienie przepisów ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych i zapisów statutu jest jednoznaczne i nie pozostawia zarządowi żadnego marginesu na ocenę wniosków pod względem merytorycznym” – wskazał sąd.
Sprawa zaczęła się w połowie 2016 r., gdy członkowie spółdzielni postanowili przedstawić swoje projekty uchwał na walnym. Przekazali je zarządowi, który odpowiada za przygotowanie formalne dokumentów i ich upublicznienie w ustawowo określonych terminach. Zarząd jednak uznał, że zagadnienia poruszane przez spółdzielców wykraczają poza kompetencje walnego. Projekty nie zostały wyłożone, a zgromadzenie się nimi nie zajęło. Członkowie spółdzielni postanowili więc wnieść do sądu powództwo o uchylenie uchwały walnego zgromadzenia w sprawie przyjęcia porządku obrad. Wygrali przed sądami okręgowym i apelacyjnym.
Kwestia podstawowa: żaden przepis prawa, włącznie z postanowieniami obowiązującego wewnątrz przedmiotowej spółdzielni statutu, nie przyznaje zarządowi
prawa do oceny merytorycznej projektów uchwał. Kierownictwo spółdzielni odpowiada jedynie za techniczne przygotowanie dokumentów, tak by procedura upublicznienia treści uchwały była przeprowadzona zgodnie z prawem, a także by ułatwić pracę walnemu.
Wola większości
Pozwana spółdzielnia przekonywała w sądzie, że nawet jeśli by uznać, iż nie powinna ona analizować projektów uchwał pod kątem merytorycznym, to niewłaściwe jest wnoszenie o uchylenie uchwały w sprawie porządku obrad. Nie ma bowiem przełożenia z jednego na drugie. Sąd apelacyjny wskazał jednak, że to oczywista nieprawda.
„Należy podzielić stanowisko powodów, że brak przedłożenia zgłoszonych przez nich wniosków i uchwał pod
głosowanie walnego zgromadzenia w oczywisty sposób wpłynęło na treść uchwały ustalającej porządek obrad, bowiem w konsekwencji nie miały one jakichkolwiek szans, by znaleźć się w tym porządku” – wskazał sąd.
Radosław Płonka, adwokat i partner w kancelarii Płonka Ozga, podkreśla, że wielu prezesom spółdzielni umyka, iż spółdzielnia to ogół spółdzielców, a nie tylko jej kierownictwo.
– Nadrzędny cel, który powinien wszystkim przyświecać, to realizacja woli większości mieszkańców. Dlatego oczywiste się wydaje, że uprawnione do oceny tego, czy jakąś uchwałę można podjąć, czy nie, jest samo walne zgromadzenie jako organ najwyższego rzędu, a nie zarząd prowadzący bieżącą obsługę spraw spółdzielni – wskazuje mec. Płonka.
Jeśli zaś walne rzeczywiście przyjęłoby uchwałę niedającą się pogodzić z prawem spółdzielczym (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1285) lub ustawą o spółdzielniach mieszkaniowych, to także zarząd – zgodnie z art. 42 par. 4 prawa spółdzielczego – jest uprawniony do wytoczenia powództwa o uchylenie uchwały. W niektórych sytuacjach może zaś dojść do nieważności uchwały z mocy prawa.
Generalna zasada powinna być więc odwrotna niż praktyka, która się wykształciła w niektórych podmiotach. To walne jest uprawnione do decyzji, nad czym może głosować, a co zarząd najwyżej może wnieść powództwo do sądu. Nie może być tak, że to zarząd samowolnie ogranicza kompetencje walnego i członkowie spółdzielni są zmuszeni do występowania z pozwami.
Stołeczny sąd apelacyjny zasugerował, że zmiana praktyki może być trudna, bo w ustawach brak jakichkolwiek regulacji dotyczących skutków wynikających z uchybień kierownictwa. Mówiąc wprost: w najgorszym razie prezes spółdzielni po latach dowie się, że nie miał racji. Wyrok sądu nie spowoduje jednak, że projekty zgłoszone przez mieszkańców wiele miesięcy wcześniej będą realizowane.
Orzecznictwo
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 20 czerwca 2018 r., sygn. akt V ACa 1277/17.