Edukacja i biznes to naturalni sojusznicy. Prawdziwa mądrość kryje się w tym, żeby ten alians wykorzystać jak najlepiej. Nie zapominając przy tym o kreatywności i wolności. Tak jak robi się to w Grupie Kapitałowej Vox
Rzadko zdarza się, żeby działalność biznesowa przenikała się tak bardzo z działalnością edukacyjną. Ale też rzadko zdarza się, żeby właściciel dobrze prosperującej firmy był jednocześnie założycielem i współwłaścicielem uczelni wyższych, szkoły podstawowej, gimnazjum, liceum, a także inicjatorem kierunku studiów. Tak jest w przypadku Piotra Voelkela.
Rodzinne imperium dzisiaj to Grupa Kapitałowa Vox, w skład której wchodzą trzy firmy. Część edukacyjna składa się z niedawno awansowanej do stopnia uniwersytetu Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, poznańskiego Collegium DaVinci, a także Szkół Akademickich DaVinci, zrzeszających podstawówkę, gimnazjum i liceum. Do tego dochodzi także mieszczące się w starej drukarni Centrum Designu i Kreatywności Concordia. Wszystkie te podmioty w firmie nazywane są „Human Thought Group”. – Pomimo różnych profili działalności wszystkie zbudowane są na takich samych wartościach. Jedną z nich jest wolność, bo wierzymy, że ludziom trzeba stwarzać warunki, w których ona kwitnie, czy mówimy o naszych produktach, czy o szkole, czy o organizacji biznesowej – tłumaczy Voelkel.
Pierwszą inwestycją edukacyjną Voelkela było założenie Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu, która miała stanowić kuźnię kadr dla mediów, w których posiadaniu wówczas był biznesmen. Jak zapewnia Voelkel, późniejsze inwestycje edukacyjne nie były efektem realizowanego planu. – Szkoły zakładałem z myślą o własnych wnukach i dobrze zrobiłem, bo są dzisiaj bardzo szczęśliwe, że mogą się w nich uczyć – opowiada Voelkel, dodając, że reszta była szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Jak w przypadku Uniwersytetu SWPS, gdzie trójka założycieli poszukiwała kogoś, kto mógłby wziąć na siebie ciężar i odpowiedzialność zarządzania tą instytucją. – Udało mi się ich przekonać, że jestem tą osobą – wspomina założyciel grupy Vox.
Obserwacja codzienności
W tym planie bez planu to właśnie przy pomocy SWPS najpełniej udało się zrealizować współpracę między edukacją a biznesem. W ramach uniwersytetu powstała w 2011 r. School of Form, czyli osobna jednostka odpowiedzialna za kształcenie w nowatorski sposób przyszłych projektantów. Do utworzenia programu nauczania udało się Voelkelowi namówić Lidewij Edelkoort, słynną holenderską mistrzynię wzornictwa, która akurat kończyła współpracę z uczelnią w Eindhoven i szukała nowych wyzwań. Projekt w Polsce wydał jej się na tyle atrakcyjny, że zgodziła się w nim partycypować. Program kładzie oczywiście nacisk na praktykę; studenci mają między innymi zajęcia z visual merchandisingu (dziedzina zajmująca się m.in. wyglądem wystaw sklepowych) lub aranżacji przestrzeni targowej. Pierwsze osoby z licencjatem z wzornictwa opuściły mury uczelni w tym roku.
Współpraca między nauką a biznesem przesiąka powoli także do kolekcji mebli Vox, które projektowane są przy udziale studentów i naukowców z dziedzin humanistycznych. Dla przykładu, przy projektowaniu mebli z serii 4You designerzy otrzymali dokument opracowany przez osoby, które przez jakiś czas pomieszkiwały z osobami starszymi. Z codziennych obserwacji zrodziła się podstawa, według której miały zostać zaprojektowane nowe meble.
Voelkel swój pierwszy biznes założył w 1979 r. Chciał produkować karnisze z odpadów drewnianych. Zaprocentowało doświadczenie, jakie nabył, współpracując wcześniej z majstrami na zapleczu Polskiego Teatru Tańca, gdzie przez sześć lat pełnił funkcję szefa technicznego. Karnisze powstawały na 30 metrach kwadratowych piwnicy jednego z poznańskich bloków. Biznes szedł tak dobrze, że Voelkel zarobił dzięki niemu na swój pierwszy samochód.
Wkrótce asortyment młodego przedsiębiorcy wzbogacił się także o drewniane zabawki, które Voelkel sam woził do Niemiec. Poznał wtedy w Berlinie Arkadego Leibovicha, który skupował w niemieckich i włoskich fabrykach skrawki skóry, z których następnie szył w Łodzi kurtki i kożuchy w charakterystyczne geometryczne wzory. – Te kurtki to był hit. Zdarzało się, że w niedzielę połowa ludzi przychodziła w nich do kościoła. Sprzedawały się tak dobrze, że handlowaliśmy nimi nawet latem nad morzem – wspomina Voelkel.
Firma z dewizowym dopalaczem
Dwóch przedsiębiorców doszło do wniosku, że opłaci im się współpraca: Leibovich, kupując materiały na Zachodzie, potrzebował dewiz. Voelkel, eksportując na Zachód, dewizy zarabiał. Logicznym rozwiązaniem było założenie wspólnej firmy polonijnej. W przeciwieństwie bowiem do „zwykłej” działalności rzemieślniczej, gdzie właściciel musiał zarobione dewizy odsprzedać państwu po ustalonym nieatrakcyjnym kursie, firma polonijna mogła je zatrzymać, pod warunkiem że wykorzystywała je w imporcie. – Cały ten mechanizm okazał się tak kaloryczny, że nasz biznes zaczął działać z ogromną prędkością – wspomina Voelkel.
Wraz z reformami Balcerowicza polonijny dopalacz przestał być potrzebny. Voelkel dewizy mógł wymienić na wolnym rynku, a Leibovich mógł je tam swobodnie nabyć. Panowie rozstali się w przyjaźni, a Voelkel razem z synem byłego partnera, Eugeniuszem, założył firmę meblarską. Tak powstał Vox, który na początku wyspecjalizował się w meblach dziecięcych wytwarzanych dla zagranicznych marek. – Na targach często jest tak, że widzimy nasze meble na różnych stoiskach. Naszym partnerom to nie przeszkadza, nauczyliśmy się współpracować z nimi w taki sposób, że czują się z nami bezpiecznie. Nie zamierzamy z nimi konkurować, bo to była i jest ważna część naszego biznesu – zauważa Voelkel.
Później Vox zaczął produkować meble dla dzieci i młodzieży, które trafiają do sieci 120 salonów w Polsce i w regionie. W 2013 r. na Dzień Dziecka Piotr Voelkel senior przekazał zarządzanie grupą kapitałową synowi Piotrowi juniorowi. Sam skupił się na części edukacyjnej. Jak mówi, polska szkoła wywodzi się jeszcze ze szkoły pruskiej. Jest więc jeszcze w tej materii wiele do zrobienia.