Odległe Hawaje i bliższa nam Hiszpania, Islandia i Niemcy, Australia, ale i Austria, Wielka Brytania i Indie – siedzenia autobusowe, w których produkcji wyspecjalizowała się firma Ster z Poznania, to bez dwóch zdań produkt globalny. Ale sama firma za globalną się nie uważa. Przeciwnie, jej prezes Maciej Szymański powtarza w kółko, że to firma rodzinna.
W jej prowadzenie zaangażowane są aż trzy pokolenia. Ojciec Macieja, Ludwik, pracował w Sterze do ostatniego dnia swojego życia, podczas gdy teść Ryszard Babula nadal jest aktywny zawodowo, i to mimo swoich 82 lat. Małżonka Szymańskiego, Beata, niedługo doktor nauk ekonomicznych, zasiada w zarządzie i odpowiada za księgowość oraz sprawy kadrowe. Swojego syna Sebastiana prezes nazywa motorem napędowym Stera, a oficjalnie członkiem drużyny Stera jest także córka Anna, która jeszcze uczy się w liceum.
Pytany o najważniejszą rzecz w przedsiębiorstwie prezes Szymański zawsze odpowiada tak samo: rodzina. Na drugim miejscu stawia jakość. Jego zdaniem Polska przechodzi obecnie taką samą drogę, jaką wcześniej kroczyła Japonia, a po niej Tajwan i Korea – od taniego zamiennika do pełnowartościowego oryginału. I nie ukrywa, że podobną drogę przeszedł także Ster – zaczynał od podglądania i nieśmiałego kopiowania produktów z Zachodu, podczas gdy dzisiaj wyznacza trendy w branży. – Nie chcemy iść z postępem, chcemy być o krok przed wszystkimi – deklaruje. Wierność tej maksymie spowodowała, że Ster sprzedaje dzisiaj ponad 100 tys. siedzeń rocznie, a do grona swoich klientów zalicza takich światowych producentów autobusów, jak: Volvo, Scania, MAN czy Iveco z flotami autobusów liczonymi w tysiącach pojazdów. W Polsce na siedzeniach Steru podróżują m.in. pasażerowie tych miast, w których barwach jeżdżą solarisy.
Pozostało
86%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama