Turystyka i przetwórstwo osiągają w tym roku wyższe marże niż w poprzednim. W handlu detalicznym oraz w produkcji elektroniki są one jednak mniejsze z powodu zaostrzonej walki o klientów
Branża turystyczna postawiła w tym roku na podniesienie rentowności. Jej przedstawiciele zapowiadali, że chcą zwiększyć marże na produkcie przynajmniej o 1–2 pkt proc. Dzięki wzrostowi średniej ceny wycieczki o 6–7 proc. biura podróży były w stanie osiągnąć narzut nawet na poziomie ponad 20 proc. Jak zauważa Krzysztof Piątek, prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki, o tym, że cel został osiągnięty, świadczą dobre wyniki touroperatorów. Neckermann przy 300 mln zł obrotu miał prawie 10 mln zł zysku, a Itaka przy 1,2 mld zł przychodów wypracowała go na poziomie 30 mln zł. Rentowność branży poprawiła się tym samym w ciągu tego roku z 1,5–2 proc. do 2,5–3 proc.
Powody do zadowolenia ma też branża przetwórcza. Szczególnie firmy wykorzystujące do produkcji zboża, rzepak czy kukurydzę, których ceny w tym roku wyraźnie spadły. Według danych GUS w sierpniu za pszenicę w skupie uzyskiwano 649 zł za tonę, czyli o 28 proc. mniej niż rok wcześniej, a za żyto o 40 proc. mniej. Branże piekarnicza, ciastkarska czy makaronów mogły więc odrobić straty z roku ubiegłego. Jadwiga Seremak-Bulge z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej szacuje obecnie udział piekarni i młynów w cenie detalicznej pieczywa na ok. 60 proc. W 2012 r. było to ok. 52 proc.
W przetwórstwie spożywczym są jednak takie firmy, którym z ledwością udaje się utrzymać ten sam narzut co w roku ubiegłym. Tak jest w przypadku branży mleczarskiej czy mięsnej. W pierwszej ceny za litr surowca przekraczają 1,40 zł, czyli są rekordowo wysokie. Jednocześnie jednak rośnie popyt na wyroby w kraju i za granicą. – Tylko dzięki temu możemy utrzymywać wysoki poziom produkcji przez cały rok, co przekłada się na niższe koszty wytworzenia, marże utrzymują się na poziomie 10–15 proc., a rentowność w tym roku wyniesie 3–4 proc., a nie jak w 2012 r. ok. 2 proc. – tłumaczy Grzegorz Kapusta, wiceprezes SM Ryki.
Branża mięsna korzysta z tańszego surowca. Na przełomie września i października za żywiec wieprzowy trzeba było płacić o 5 proc. mniej niż przed rokiem, a za wołowy o 8 proc. Sektor zmaga się jednak ze spadkiem popytu. Dlatego marże są takie jak przed rokiem i wynoszą 10–12 proc., co po odliczeniu kosztów związanych z prowadzeniem biznesu daje na czysto 1,2–2 proc. zarobku.
Spadek popytu widoczny jest też w branży odzieżowej i obuwniczej. Efektem są trwające niemal przez cały ten rok promocje. To w połączeniu z rosnącymi kosztami produkcji w Chinach sprawia, że 300-proc. marże uzyskiwane w latach poprzednich nie są już osiągalne. – Największe sieci mogą pochwalić się najwyżej 150-proc. narzutami – mówi Marek Szostak, dyrektor ds. rozwoju w Wójcik Fashion Group.
Polskie spółki stawiające na tańszą, ale dobrej jakości odzież uzyskują zaś nieco wyższe marże niż przed rokiem. O wzroście o 2 pkt proc. rok do roku, do 57 proc. mówi Dariusz Pachla, wiceprezes LPP. – Na czysto ze sprzedaży produktu zostaje dla firmy 10 proc. – dodaje. Nieco mniejszą poprawę, bo o 1,5 proc. z 55 proc. w 2012 r., notuje CCC.
Duża konkurencja i rosnące koszty produkcji w Azji uderzają w producentów elektroniki. – Marże spadają o 0,2–0,3 pkt proc. w skali kwartału. Rentowność firm elektronicznych to 3–4 proc. – tłumaczy przedstawiciel znanej polskiej firmy.
Ostra walka o klienta toczy się też w handlu detalicznym między różnymi formatami sklepów oraz handlem tradycyjnym i internetowym. – W zasadzie tylko dyskonty obroniły pozycję. Ich marże wciąż oscylują na poziomie 10–23 proc. Najbardziej straciły zaś hipermarkety, od których klienci się odwracają. Ich średnie marże spadły o 1–2 pkt proc. rok do roku – komentuje Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.