Auto pani Danuty zostało uszkodzone w wypadku drogowym z winy innego kierowcy. – Postanowiłam oddać samochód do naprawy w autoryzowanym serwisie – mówi czytelniczka. – Ubezpieczyciel sprawcy wypadku dwukrotnie ustalał z serwisem zakres naprawy. Odebrałam auto i myślałam, że wszystko jest załatwione. Do czasu... Serwis żąda ode mnie zapłaty 5 tys. zł. Jest to różnica pomiędzy kalkulacją kosztów naprawy a kwotą otrzymaną od ubezpieczyciela. Nie dość, że zostałam poszkodowana w wypadku, to jeszcze muszę dopłacić sporą sumę. Mało tego, otrzymałam wezwanie do zapłaty od radcy prawnego serwisu. Co robić, aby uniknąć postępowania sądowego – denerwuje się pani Danuta.
Usunięcie uszkodzeń w aucie zniszczonym podczas kolizji może się odbyć na dwa sposoby. Ubezpieczyciel sprawcy wypadku powinien wypłacić odszkodowanie lub zapewnić naprawę bezgotówkową w oferującym odpowiednie usługi serwisie. Jeśli poszkodowany odbierze pieniądze z polisy sprawcy wypadku, sam decyduje, na co i gdzie wyda otrzymaną kwotę. Pani Danuta postanowiła skorzystać z drugiej z wymienionych opcji. W związku z tym zdała się na ubezpieczyciela i przekazała mu część swoich uprawnień do ustalenia sposobu naprawy auta.
Gdy poszkodowany wybierze metodę bezgotówkową, w żadnym razie nie może uznać, że jego udział w likwidacji szkody się zakończył. Ubezpieczyciel powinien informować go o zakresie dokonywanych napraw. Po otrzymaniu każdego pisma trzeba się upewnić, czy przedstawiona kalkulacja jest korzystna i czy nie spowoduje obowiązku dopłaty.
Obowiązek likwidacji szkody sprowadza się do wykonania działań w postaci naprawy lub wymiany uszkodzonej części. Poszkodowany nie powinien dopłacać do czynności polegających na przywróceniu auta do stanu poprzedniego. Takie działania powinny być w całości opłacone przez ubezpieczyciela lub sprawcę wypadku. Żądania serwisu mogą być spowodowane brakiem ustalenia odpowiedniej wartości roboczogodzin. Osoby dokonujące naprawy często uważają, że za ich pracę należy się wyższe wynagrodzenie niż ustalone przez ubezpieczyciela. Ale nie jest to powód, aby żądać rekompensaty od osoby poszkodowanej!
Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy auto jest na tyle uszkodzone, że zachodzi konieczność wymiany części. W tym przypadku właściciel samochodu może być zobowiązany do wpłacenia odpowiedniej sumy. Ale nie zawsze. Taki obowiązek powstaje, gdy wartość części nowej jest wyższa od tej sprzed wypadku. Wprawdzie z reguły będziemy mieli do czynienia z taką sytuacją, ale nie oznacza to, że ubezpieczyciel może z góry przyjąć, że należy mu się dopłata. Najpierw trzeba udowodnić zużycie części lub ich gorszą jakość.
Pani Danuta powinna przedsięwziąć więc kroki, które zapobiegną wytoczeniu postępowania cywilnego. Gdyby okazało się, że wezwanie do zapłaty ma podstawy prawne, czytelniczkę obciążą nie tylko koszty naprawy, ale i opłaty związane z rozprawą. Dlatego trzeba działać szybko i wezwać do wyjaśnień ubezpieczyciela sprawcy wypadku. Powinien on poinformować czytelniczkę, dlaczego nie opłacił w całości kosztów naprawy auta. Jeśli tego jeszcze nie zrobił, to trzeba zażądać takiej informacji. Aby określić, czy żądania przedsiębiorstwa dokonującego naprawy są słuszne, trzeba zapoznać się z kosztorysami –sporządzonymi przez serwis i ubezpieczyciela. Ewentualne różnice trzeba niezwłocznie wyjaśnić.
Różnice w kosztorysach mogą być spowodowane zaniżeniem stawek przez ubezpieczyciela. Jest to wynik stosowania potrąceń amortyzacyjnych co do części samochodu sprzed wypadku, błędnego obliczenia wartości roboczogodziny lub też nieuzasadnionych zmian w wyliczeniach warsztatu.
Najprostszym rozwiązaniem dla serwisu, który nie otrzyma oczekiwanej zapłaty, jest domaganie się dopłaty od poszkodowanego. Gdy takie wezwanie zostanie poparte groźbą wytoczenia postępowania sądowego, to wiele osób w obawie przed nim uwzględni bezzasadne żądania. Zdarza się nawet, że serwisy bezprawnie zatrzymują samochody, uzależniając ich oddanie od zapłaty kwoty nieuiszczonej przez ubezpieczyciela (patrz ramka!). Nie należy ulegać presji. Trzeba rozważyć wszystkie okoliczności i dopiero wtedy, gdy żądania warsztatu okażą się słuszne, uiścić różnicę pomiędzy nowymi a uszkodzonymi w wypadku częściami.
Jednak nawet wtedy, gdy potwierdzi się, że kwota 5 tys. zł, to ekwiwalent za nowe części, także nie należy dawać za wygraną. Ubezpieczyciel powinien udowodnić, że słusznie potrącił taką, a nie inną wartość amortyzacji. Może się też okazać, że serwisanci mieli możliwość użycia tańszych zamienników. Wówczas trzeba rozstrzygnąć, czy konieczne było montowanie tak kosztownych części.
Należy pamiętać, że to na ubezpieczycielu spoczywa obowiązek wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy. Pani Danuta nie powinna być więc osamotniona w sporze z serwisem.
Serwis nie może zatrzymać samochodu
Przedsiębiorstwo prowadzące warsztat samochodowy zdecydowało się zatrzymać auto powódki do czasu zapłaty kosztów naprawy. Sąd okręgowy stwierdził, że w ten sposób doszło do bezprawnego naruszenia posiadania. Właścicielce auta przysługiwało więc roszczenie o przywrócenie stanu poprzedniego i zaniechanie naruszeń. Sąd wskazał, że prawo zatrzymania powstałoby tylko wtedy, gdyby serwis dochodził zwrotu nakładów lub naprawienia szkody. Tymczasem auto zostało zatrzymane w związku z nieuregulowaniem wynagrodzenia za naprawę. W związku z tym samochód został wydany powódce, która otrzymała także pokaźne odszkodowanie.
Wyrok SO w Rzeszowie z 30 października 2013 r., sygn. akt VI Ga 197/13
Podstawa prawna
Art. 461 par. 1, art. 805 par. 1 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz.U. z 2014 r. poz. 827 ze zm.).