Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 14 kwietnia br. w sprawie bankowego tytułu egzekucyjnego (BTE) (sygn. akt P 45/12) wzbudziło entuzjazm tych, którzy upatrywali w tym instrumencie nieuprawnionego uprzywilejowania banków względem innych wierzycieli czy kontrahentów.
Niektóre media przywołały w tym kontekście przykłady nieprawidłowości przy wystawianiu BTE oraz mrożące krew w żyłach historie osób, które nie wiedziały o jakimkolwiek swoim długu wobec banku dopóki do drzwi nie zapukał komornik. Zaroiło się od wypowiedzi, że oto znika swoisty miecz znad głów klientów banków, co jest dla nich okolicznością tyleż radosną, co korzystną. Czy tak jest jednak naprawdę? Jakie będą dla klientów faktyczne skutki usunięcia BTE z prawa bankowego (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1376 ze zm.)?
Trzy wątpliwości
Nie wdając się w polemikę z treścią orzeczenia Trybunału w sprawie, która od dawna budziła wątpliwości praktyków oraz teoretyków prawa, warto zastanowić się nad praktycznymi konsekwencjami usunięcia BTE z katalogu wykorzystywanych przez banki instrumentów stosowanych przy udzielaniu kredytów. Po pierwsze, nie jest prawdziwe wrażenie, że BTE było wykorzystywane przez banki podczas egzekucji w każdej sytuacji, gdy przewidziane prawem bankowym oświadczenie klienta o poddaniu się tej egzekucji zostało złożone, a w opinii banku zaistniała wierzytelność. W praktyce w wielu sytuacjach budzących wątpliwości banki nie wystawiały BTE i nie wszczynały egzekucji z obawy przed odpowiedzialnością odszkodowawczą oraz konsekwencjami wizerunkowymi. Po drugie, wskazywane przez komentatorów nieprawidłowości – choć zapewne miały miejsce – stanowiły niewielki ułamek wszczynanych na podstawie BTE egzekucji: przygniatająca większość z nich była uzasadniona i słuszna, czego nikt nie neguje. Po trzecie, banki są ustawowo zobligowane do dbania o bezpieczeństwo powierzanych im środków, z których finansują akcję kredytową. Sytuacja, gdy – tak jak inni wierzyciele – mają dochodzić wszelkich wierzytelności (w tym np. z tytułu bezsprzecznie niespłaconego kredytu) w drodze postępowania sądowego, stanowi w kontekście średniego czasu oczekiwania na uzyskanie prawomocnego orzeczenia – de facto uprzywilejowanie dłużników kosztem banków. Te, podlegając szeregowi obciążeń regulacyjnych oraz nadzorowi, któremu dłużnicy nie podlegają, mogłyby się znaleźć pod nieporównanie większą presją w trakcie takiego postępowania.
Akt, weksel, poręczenie
Jak wskazali niektórzy komentatorzy, banki już od 14 kwietnia zastanawiają się, jak dostosować swoje procedury i wymagania do nowej sytuacji. Nie ulega wątpliwości, że sięgną do katalogu instrumentów, których stosowanie nie było aż tak powszechne wcześniej. Mowa tutaj np. o oświadczeniu o poddaniu się egzekucji w trybie art. 777 kodeksu postępowania cywilnego. Co do skutków działa ono analogicznie do BTE, zasadniczo z tą różnicą, że sporządza się je w formie aktu notarialnego, a to niesie za sobą niedogodność (wizyta u notariusza) oraz koszt (w zależności od wartości czynności może sięgnąć nawet kilku tysięcy złotych). Notariusze, podpisując akty opiewające na wielocyfrowe kwoty, nie będą skłonni do oferowania tych dokumentów za niewielką opłatą – mając na względzie ich własną odpowiedzialność. Do łask wrócą także zapewne poręczenia oraz weksle własne in blanco.
Każdy, kto choć raz jako osoba fizyczna składał wniosek o udzielenie kredytu, wie, że nakłonienie banku do odstępstw od procedury kredytowej w zakresie wymaganych dokumentów oraz oświadczeń, zaświadczeń i zabezpieczeń jest niesłychanie trudne, a najczęściej niemożliwe. Tak było, gdy funkcjonowało BTE, i tak będzie nadal. Nikt zapewne nie podpisywał oświadczenia o poddaniu się egzekucji z BTE z entuzjazmem. Ale robił to, gdy oświadczenie takie było wymagane, a oferta kredytowa okazywała się korzystna. Teraz też tak będzie, za to niepomiernie wzrosną koszty oraz utrudnienia proceduralne związane z uzyskaniem kredytu.
Podpisując akt notarialny, weksel czy umawiając spotkanie rodziny na podpisanie umowy poręczenia, być może przejdzie więc nam przez myśl, że wcale nie skorzystaliśmy na tym, że z umowy został usunięty ten okropny załącznik. Tak samo poczują się pewnie ci, którzy już teraz spłacają kredyty, a zostaną wezwani do ustanowienia dodatkowych zabezpieczeń – o ile umowa przewidziała taką sytuację.