KNF przygląda się działalności i, jeśli trzeba, kontroluje różne instytucje– banki, SKOK-i, towarzystwa ubezpieczeniowe, biura maklerskie itd. Pod koniec 2011 r. na listę wciągnięte zostały podmioty świadczące usługi płatnicze, w tym biura usług płatniczych – ale w ich przypadku nadzór ma bardzo ograniczony zakres. Teraz KNF chce w ogóle z niego zrezygnować. Co to zmieni?
Jeśli np. zapytamy o banki, usłyszymy, że stabilność sektora (i bezpieczeństwo klientów) to m.in. zasługa dobrego nadzorcy. Jeśli zainteresujemy się giełdą, dowiemy się, że inwestorzy są niezadowoleni z pracy komisji. Ostatnio nic szczególnego się nie stało – albo o tym nie wiemy – ale w pamięci zostały afery, duże straty jednych i bezkarność innych. I nieudolność KNF, która nie zdołała im zapobiec.
W przypadku biur usług płatniczych – brak skojarzeń. Komisja pilnuje czy mają ubezpieczenie lub gwarancje bankowe i czy zarządzający nimi nie byli karani. Tyle. Nadzór ma symboliczny wymiar, ale o tym nie wszyscy wiedzą. Dlatego gdyby coś w branży się stało, KNF znalazłaby się w ogniu krytyki. Są dwie możliwości: rezygnacja z iluzorycznego nadzoru albo jego urealnienie. Wybór padł na pierwszy wariant. W praktyce dla klientów to żadna zmiana.