Kredito24, firma udzielająca pożyczek online, ocenia zdolność kredytową składających wnioski, badając ich profile na Facebooku.
Kredito24, firma udzielająca pożyczek online, ocenia zdolność kredytową składających wnioski, badając ich profile na Facebooku.
Katarzyna Małolepszy, menedżer w Kredito24.pl, zastrzega: spółka wykorzystuje tylko dostępne dane. Są to statusy, komentarze i grupy dyskusyjne wnioskodawcy. System bada interakcje użytkownika, jego zainteresowania, sprawdza, jaką ma sieć znajomych. Wszystko po to, by stworzyć portret klienta i zestawić go z informacjami podanymi we wniosku. Jeśli coś się nie zgadza – np. dane lokalizacyjne, informacje o zatrudnieniu – może to być sygnał, że ktoś próbuje wyłudzić pożyczkę albo wniosek złożyła osoba podszywająca się pod kogoś.
W praktyce wygląda to tak: składając o pożyczkę z Kredito24, klient zezwala na dostęp do swojego profilu. Weryfikacji dokonuje automat. Analizuje nie tylko to, co znajdzie na Facebooku, bada też ok. 8 tys. różnych źródeł informacji, np. pliki cookies z portali zakupowych czy powiązania w sieci Linkedln.
Taki sposób sprawdzania wiarygodności klientów – w oparciu o technologię Big Data – to na naszym rynku pożyczek pozabankowych rzadkość. Bezpośredni konkurenci Kredito24 deklarują, że nie wykorzystują portali społecznościowych do prześwietlania klientów.
– Facebook może być dodatkowym źródłem informacji, ale nie podstawową zmienną przy podejmowaniu decyzji kredytowej – ocenia Marcin Borowiecki, dyrektor zarządzający w polskim oddziale Wonga, i zastrzega, że jego firma klientów na FB nie sprawdza. – Na polskim rynku jest dużo więcej bardziej miarodajnych baz danych, jak choćby Biuro Informacji Kredytowej. Zastanawiamy się nad dołączeniem publicznych danych z mediów społecznościowych do tego zbioru, ale nie jest to teraz nasz priorytet – dodaje.
W skuteczność sprawdzania klientów na Facebooku wątpi też Loukas Notopoulos, prezes firmy Vivus. – Śledzimy rozwiązania z obszaru Big Data i dotychczas nie zdecydowaliśmy się na wdrożenie żadnego z nich. Od strony analizy ryzyka nie ma twardych danych pokazujących, jak mielibyśmy w modelu scoringowym interpretować dostarczone informacje – mówi Notopoulos.
Z daleka od techniki Big Data trzymają się firmy, które udzielają pożyczek w tradycyjny sposób, czyli przez sieć agentów. W tym lider rynku Provident. – Na portalach społecznościowych Polacy publikują bardzo różne informacje. W naszej ocenie analiza danych z takich źródeł wiąże się potencjalnie z pozyskiwaniem siłą rzeczy danych wrażliwych, np. takich jak informacje o nałogach, kwestii religijności czy stanie zdrowia. Takich danych przetwarzać nie możemy i nie chcemy – mówi Marcin Żuchowski, członek zarządu ds. ryzyka kredytowego w Providencie.
Jarosław Chęciński, dyrektor zarządzający Profi Credit, dodaje, że w przypadku jego firmy stosowanie Big Data byłoby bezcelowe ze względu na profil klienta: prawie 40 proc. z nich to emeryci i renciści, mało aktywni w internecie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama