KNF alarmuje, że blisko 30 spośród 55 kas w minionym roku wykazały straty. Podkreślono alarmująco duży odsetek złych kredytów w SKOK-ach. 30 proc. ich portfela pożyczkowego stanowiły kredyty przeterminowane. W sumie to ponad 3,6 mld zł. Największą grupę stanowią pożyczki przeterminowane powyżej 12 miesięcy. Uwagę zwraca istotny udział przeterminowanych pożyczek mieszkaniowych - czytamy w raporcie KNF.
Dla porównania, jeżeli chodzi o kredyty zagrożone, średnia dla banków to niespełna 8 procent. W przypadku kredytów konsumpcyjnych, w których kasy konkurują z bankami, złe kredyty w kwietniu stanowiły 17 procent.
Sytuacja kapitałowa w kasach jest złożona, fundusze własne pomimo wykazywanego ponad 4-krotnego wzrostu w latach 2006 - 2012 należy uznać za nieadekwatne do prowadzonej działalności, ponieważ nie zabezpieczają ponoszonego przez kasy ryzyka - brzmi jeden z głównych wniosków zawartych w raporcie KNF. Kolejny brzmi jeszcze bardziej alarmująco - W kasach występuje podwyższone ryzyko płynności. Środkami krótkoterminowymi (głównie depozytami o zapadalności do 6 miesięcy) finansowana jest działalność kredytowo-pożyczkowa.
Tymczasem wnioski zawarte w raporcie KNF, podważa Andrzej Sosnowski, prezes największej kasy w Polsce - SKOK Stefczyka.
- Kasa w 2012 roku wypracowała zysk w wysokości 133,3 miliona złotych.
Udział kapitałów własnych do sumy bilansowej wzrósł o 1 punkt procentowy z 5,7 proc. na koniec 2011 roku do 6,7 proc. na koniec 2012 roku (1,7 punktu procentowego powyżej bezwzględnie wymaganego minimum, tj. 5 proc.), co przekłada się na wzrost bezpieczeństwa depozytów zgromadzonych w Kasie przez jej członków. O coraz większym zaufaniu do Kasy Stefczyka świadczy przede wszystkim wzrost liczby członków. Na koniec 2012 roku Kasa liczyła ich w sumie 876 637, co stanowi wzrost o 6,9 proc. w stosunku do poprzedniego roku
- przekonuje prezes Sosnowski.
Według najbardziej czarnego ze scenariuszy - czyli paniki klientów i szturmu na kasy, z tego co jest zgromadzone na kontach tych instytucji swoje pieniądze odzyskało by niespełna 5 proc. klientów. Taka bowiem jest średnia wypłacalność SKOK-ów. Co z pozostałymi oszczędnościami, sięgającymi 15 mld zł?
- Przypominamy, że nowelizacja ustawy o SKOK z dnia 19 kwietnia 2013 roku zakłada, iż z chwilą jej wejścia w życie rozpocznie się wdrożenie docelowego systemu ochrony depozytów w kasach za pośrednictwem Bankowego Funduszu Gwarancyjnego - mówi Andrzej Dunajski rzecznik prasowy Kasy Krajowej SKOK.
Depozyty mają być więc chronione od jesieni. - Teraz, zgodnie z przepisami o Narodowym Banku Polskim, w przypadku zagrożenia płynności spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, NBP może udzielić Kasie Krajowej kredytu na zasilenie funduszu stabilizacyjnego zapewniającego poprawne funkcjonowanie kas. Zaznaczamy jednak, że nie ma konieczności uruchamiania tej procedury - wyjaśnia Dunajski.
Problem w tym, że nawet gdy Bankowy Fundusz Gwarancyjny obejmie swoimi gwarancjami, depozyty klientów SKOK-ów, to kwoty w nim zgromadzone są niewystarczające. W tym roku w BFG znajdzie się w sumie 7,3 mld zł.
Tymczasem przepisy mówią, że w razie zawieszenia działalności instytucji objętej systemem gwarancji, BFG musi wypłacić depozyty w ciągu 20 dni. I to do wysokości 100 tys. euro, czyli prawie wszystkie, zdeponowane w SKOK-ach.
W sytuacji, gdyby o swoje pieniądze upomnieli się wszyscy klienci SKOK-ów, kwota ta okazałaby się o połowę za mała. Jednak znacznie więcej rezerw zgromadził Narodowy Bank Polski. Na koniec maja, było to w różnych walutach ponad 272,7 mld złotych.
Powagę sytuacji podkreśla Leszek Czarnecki, twórca Getin Holding i Getin Noble Bank. - Raport o stanie SKOK-ów nie napawa optymizmem. Poziom kredytów zagrożonych jest zdecydowanie za wysoki, a to rodzi pytanie o wypłacalność tego całego sektora. Dobrze, że nie wszystkie kasy są w złej sytuacji. Są na szczęście takie, które spełniają wszystkie wymogi i odnotowują zysk. Mam nadzieję, że te kasy, które funkcjonują dobrze, będą w stanie pokryć straty, albo przejąć te gorsze i w jakiś sposób pomóc rozwiązać problem całego sektora. To temat bardzo drażliwy, któremu trzeba się przyglądać. W SKOK-ach jest ponad 15 miliardów złotych depozytów, to specyficzni klienci, którzy raczej nie przeniosą się do innego banku, a nie można ich pozbawić dostępu do usług bankowych - mówi Money.pl Czarnecki.
- Myślę, że aż do tak skrajnej sytuacji jak upadek kas nie dojdzie, choć trzeba być gotowym na wszelkie, złe scenariusze - mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. - Raport KNF ma charakter przeglądowy, ale wymowna jest skala złych kredytów i niska wypłacalność SKOK-ów. Sytuacja jest groźna, a proces ich uzdrowienia i konsolidacje nie mogą trwać w nieskończoność. Wreszcie będzie musiał się znaleźć ktoś, kto je w wystarczającym stopniu dokapitalizuje. Nie sądzę by była to instytucja zależna od państwa i trudno w tej chwili wskazać, kto mógłby ratować kasy.
Jego zdaniem najbardziej realnym scenariuszem będzie przejmowanie przez radzące sobie kasy - tych, które pozostają pod kreską. W ciągu kilku minionych lat już tak się działo. Mocniejsze i większe przejęły 15 kulejących. - To jednak nie rozwiązuje problemu, przejęcie zobowiązań likwidowanych kas ciąży tym, które jakoś sobie radzą, a to znacząco obciąża ich wyniki - tłumaczy Jankowiak.
- To, że część ma kłopoty nie oznacza, że SKOK-i z dnia na dzień upadną - uspokaja w Money.pl Paweł Arndt, poseł PO z sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Jego zdaniem, nawet jeśli dojdzie do sytuacji, w której kilka kas nie będzie w stanie wypłacić pieniędzy swoim klientom, to to co zgromadzono na kontach BFG powinno w zupełności wystarczyć na pokrycie roszczeń.
Z kolei Paweł Szałamacha, poseł PiS z tej samej co Arndt komisji, mówi o niesprawiedliwym traktowaniu SKOK-ów przez KNF. - Bankom dano 8-10 lat na poprawienie struktury swoich bilansów. Kasom nie dano tego czasu i rzuca się je na głęboką wodę. Grozi im się nadzorem komisarycznym, nie dając możliwości dostosowania się do zmieniających się przepisów. Wiadomo, że większość parlamentarna czyli głównie Platforma, nie darzy sympatią SKOK-ów, nie wiem co siedzi w głowach urzędników KNF, ale to nierówne traktowanie przez nadzór jest bardzo wymowne.
- Raport Komisji Nadzoru Finansowego, na który wybiórczo i w tonie sensacji powołują się media, wyraźnie rzutuje na wizerunek spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych - grzmi Andrzej Dunajski rzecznik prasowy Krajowej Kasy SKOK. Jego zdaniem KNF akcentuje i uwypukla w prezentacji swoje wątpliwości przy jednoczesnym braku wskazania pozytywnych aspektów działalności spółdzielczych kas. Dunajski podkreśla, że na polskim rynku finansowym funkcjonuje 55 spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, z których każda jest osobnym podmiotem prawnym i prowadzi odrębną politykę finansową, produktową i sprzedażową, które decydują o wynikach ich działalności. Zarzucił autorom raportu błędy merytoryczne. Chodzi o wskazaną przez KNF dominującą rolę kredytów mieszkaniowych, co może powodować wzrost ryzyka kredytowego z uwagi na spadek cen nieruchomości.
- Wskazanie to jest ewidentnym błędem. W portfelu kredytowym SKOK-ów istotną rolę odgrywają pożyczki udzielane członkom kas w celu poprawy warunków mieszkaniowych. Pożyczki udzielane w SKOK-ach do października 2012 roku to produkty finansowe z okresem spłaty do 5 lat, nie zaś, jak w przypadku kredytów mieszkaniowych, do lat 30, a tym samym wolne od wspomnianego w prezentacji ryzyka związanego ze spadkiem cen nieruchomości - tłumaczy rzecznik SKOK.
Rzecznik prasowy KNF Maciej Krzysztoszek odpiera zarzuty spółdzielców. - Nasz raport jest oparty na sprawozdawczości kas i nie zawiera błędów. Prezentujemy w niej sytuację całego sektora, a nie wybranych instytucji.
Dotyczy to nie tylko SKOK-ów, ale wszystkich nadzorowanych przez nas podmiotów - podkreśla. - Cały czas trwa analiza sytuacji w SKOK-ach. Ich sytuacja jest bardzo różna, ale na razie nie rozważamy wprowadzenia w nich konieczności zarządów komisarycznych.