Zaledwie przed dwoma miesiącami RynekPierwotny.com sygnalizował pojawienie się „światełka w tunelu” dla zadłużonych we franku. Wtedy to właśnie, w połowie stycznia br., pojawiła się realna szansa na istotną poprawę koniunktury gospodarczej w strefie euro, jaką dała rynkom wypowiedź szefa Europejskiego Banku Centralnego. Według ówczesnych słów prezesa ECB wskaźniki gospodarcze w strefie euro w bieżącym roku miały ulec istotnej poprawie, a proces eliminacji napięć na rynkach finansowych już wówczas – jak to określił M. Draghi - dostarczył eurolandowi zadowalającą dawkę odczuwalnych efektów. W reakcji na te słowa inwestorzy zaczęli pozbywać się franka i dolara, a kupować euro, w wyniku czego kurs EUR/CHF mocno wzrósł, a CHF/PLN w podobnym zakresie zniżkował. Jak się okazało, ówczesne słowa szefa ECB, zwłaszcza te dotyczące „eliminacji napięć”, już po kilku tygodniach okazały się nie do końca wiarygodne.
Niestety, kolejne choć raczej na pewno nie ostatnie turbulencje w eurostrefie, związane tym razem z niewielkim Cyprem, stawiają pod znakiem zapytania szanse na szybkie zażegnanie europejskiego kryzysu zadłużenia, a co za tym idzie nadzieje na spokojniejsze czasy dla tysięcy polskich gospodarstw domowych, spłacających kredyty denominowane w obcych walutach, głównie franku szwajcarskim (CHF). Właśnie w tego typu sytuacjach niemal zawsze następuje powszechna alokacja kapitałów w kierunku aktywów uznawanych jako bezpieczne, do których zalicza się helwecką walutę. Czy w związku z tym czeka nas powtórka rajdu kursu CHF/PLN w kierunku 4 zł., podobna do tego z lat 2010/2011? Niestety tego typu możliwość, głównie z technicznego punktu widzenia, trudno jest jednoznacznie wykluczyć. Szczególnie niepokojąco wygląda podobieństwo obecnego układu technicznego notowań CHF/PLN do sytuacji dokładnie sprzed 3 lat, a więc początku drogi półtorarocznego spadku wartości złotego do franka o prawie 60 proc. Na pocieszenie posiadaczy kredytów denominowanych pozostaje fakt, że analiza techniczna nie zawsze się sprawdza. Gdyby jednak tym razem nie zawiodła, kolejne poważne rozczarowanie stało by się udziałem nie tylko spłacających kredyty denominowane w CHF, ale też w sposób pośredni dotknęłoby całą resztę uczestników krajowego rynku nieruchomości – pisze Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com.
Styczniowy ruch notowań CHF/PLN w okolice krytycznego dla długoterminowego trendu wzrostowego poziomu 3,30 zł. nie okazał się niestety przysłowiowym „światełkiem w tunelu”, ale testem dolnego ograniczenia średnioterminowego układu klina zniżkującego, z którego następnie w lutym kurs franka zgodnie z teorią wybił się górą. Ostatnie osłabienie złotego, związane z impasem cypryjskim, jest potwierdzeniem tego ruchu. Czy nastąpi jego kontynuacja? Tym razem zależy to od sprawnego zażegnania najnowszych problemów eurolandu rodem z wyspy Afrodyty. Gdyby były z tym problemy, zamiast jeszcze niedawno oczekiwanego istotnego umocnienia złotego, nastąpiłoby trwałe przeniesienie kursu CHF/PLN powyżej psychologicznego poziomu 3,50 zł.
W obliczu kontynuacji trendu spadkowego cen mieszkań, który z mniejszą czy większą intensywnością potrwa prawdopodobnie jeszcze co najmniej kilka miesięcy, stanowiłoby to bardzo niepokojącą perspektywę kolejnego znaczącego wzrostu parametru LTV tysięcy hipotecznych kredytów walutowych, który zwyżkowałby podwójnie stymulowany poprzez przecenę nieruchomości i deprecjację złotego – podsumowuje Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com.