Płacić coraz większą prowizję albo zrezygnować – przed takim wyborem stanie wkrótce wiele osób korzystających z usług banków w Polsce, które posiadają nieużywane konta czy karty kredytowe.
Na sylwestra Polbank zmodyfikował ofertę. Posiadacze Mistrzowskiego Konta Osobistego, którzy będą mieli średnie saldo w wysokości co najmniej 1 tys. zł, zwolnieni zostali z opłaty za prowadzenie rachunku. Wcześniej tym najbardziej aktywnym klientom bank zwracał pobraną opłatę. Zmiana stosunkowo niewielka, jednak pokazuje trend, który jest widoczny w całym sektorze. Banki chcą zatrzymać aktywnych klientów, bo na nich zarabiają najwięcej. Jednocześnie będą próbować albo zwiększyć przychody z tych, którzy zysków nie przyniosą, albo się ich pozbyć. Wzrost prowizji jest najlepszym sposobem, aby osiągnąć ten cel.
ikona lupy />
Rachunki osobiste i karty kredytowe w polskich bankach / DGP
– Banki będą w 2012 r. wprowadzały coraz więcej opłat, które uderzą w osoby niekorzystające aktywnie z produktów, np. te, które nie przelewają na dany rachunek wynagrodzenia – mówi Andrzej Powierża z DM Banku Handlowego.

Opłaty w górę

Taka polityka może bankom przynieść spore przychody albo przynajmniej oszczędności. Według szacunków analityków nieaktywny w Polsce jest co czwarty rachunek.
– Podnoszenie poprzeczki klientom zaczęło się już w zeszłym roku – zauważa Michał Sadrak z Open Finance. Przypomina, że kiedy w 2008 r. na rynek wchodził Alior, rozdawał swoim klientom po 50 zł za otwarcie rachunku, nie stawiając żadnych wymagań. Inaczej postąpił ostatnio Bank Millennium, kiedy kilka miesięcy temu wprowadził swoje Dobre Konto. Nie dawał klientom pieniędzy z góry, tylko zaproponował program money back, w ramach którego bank zwraca 3 proc. transakcji dokonanych kartą płatniczą (maksymalnie 50 zł miesięcznie).
Także wzrost opłat widać było już w roku ubiegłym. Pod koniec trzeciego kwartału mBank wprowadził opłatę w wysokości 5 zł miesięcznie za korzystanie z karty. Uniknąć mogą jej jedynie ci, którzy wydadzą plastikiem co najmniej 100 zł miesięcznie. Chociaż opłata obowiązywała zaledwie przez jeden miesiąc III kw., to wynik z opłat i prowizji był w tym okresie o 4 mln zł wyższy niż w II kw. 2011 r.

Karty zbyt ryzykowne

Eksperci uważają, że na wprowadzenie dodatkowych opłat dla nieaktywnych klientów mogą się zdecydować m.in. BZ WBK czy Handlowy. Ten ostatni może też zrezygnować z części klientów, którzy mają karty kredytowe. Podobnie mogą postąpić inne instytucje.
– W niepewnych czasach banki będą zmniejszać liczbę kart kredytowych. Zwłaszcza takich, z których ich klienci do tej pory jeszcze nie skorzystali – mówi Paweł Majtkowski z Expandera.
To dlatego że w kryzysie takie plastiki stwarzają dla banku spore ryzyko. – Może się okazać, że przy pierwszych problemach ze spłatą innych zobowiązań, np. hipoteki, klient, który do tej pory nie używał karty, zrobi to, by zyskać środki na spłatę tamtych długów – wyjaśnia Majtkowski.
Michał Sadrak przypomina, że liczba kart kredytowych wydanych przez banki spada od końca 2008 r. W III kw. było ich o 420 tys. mniej niż trzy miesiące wcześniej. – Nic nie wskazuje na to, by w danych za IV kw. 2011 r. i I kw. 2012 r. było widać wzrosty – ocenia.
Za to nadal będzie przybywać kont. Analitycy uważają, że na koniec przyszłego roku ich liczba będzie większa o 1 mln niż obecnie. Jednak w przypadku niektórych banków może ona zmniejszyć się o kilkanaście procent. Taki proces już zaczął się w pierwszej połowie 2011 r. w PKO BP, ale kampania z Szymonem Majewskim zahamowała spadki.