Święta bożonarodzeniowe przed nami. A wraz z nimi wiele dobrze znanych symboli. Suto zastawiony stół, na którym króluje karp. Prezenty wręczane przy choince. Spotkania z rodziną i znajomymi. Symbolami świątecznymi mogą być również osoby. Mały chłopiec dzielnie dający odpór dwóm rzezimieszkom. Policjant ratujący święta i żonę przed terrorystami.

Najważniejszą postacią jest jednak św. Mikołaj, inaczej Gwiazdor, gdzieniegdzie Dziadek Mróz, czyli człowiek (czyżby?) od prezentów. Jego nieodłącznym atrybutem są renifery ciągnące sanie uginające się od prezentów. Z działaniami św. Mikołaja mogą wiązać się pewne nieprzyjemne sytuacje. Mogą one powodować szkodę. O tym co może się zdarzyć i jak się zachować poniżej.

Rozwożąc prezenty św. Mikołaj wykorzystuje swoje sanie. Jak mieszczą się w nich niezliczone ilości prezentów pozostanie tajemnicą dla wszystkich pokoleń młodszych i starszych inżynierów. Takie sanie stanowią pojazd, który na pewno może poruszać się po drogach. Aby dostarczyć wszystkie prezenty konieczne jest pokonanie tysięcy kilometrów. Jak informuje policja wraz z długimi trasami dramatycznie rośnie ryzyko wypadku. Jeżeli dodamy przedświąteczny pęd, to o tragedię nietrudno. Gdy zdarzenie drogowe spowoduje św. Mikołaj należy zachować szczególną czujność. Nawet jeżeli uznamy sanie za pojazd uprzywilejowany, na wzór karetki, to mimo to nie mogą one poruszać się z naruszeniem wszystkich przepisów ruchu drogowego. Oczywiście należy wezwać policję. Spisywanie oświadczenia podpisanego przez św. Mikołaj może wzbudzić podejrzenia w towarzystwie ubezpieczeniowym. Dlatego trzeba pozyskać oficjalne potwierdzenie okoliczności wypadku. Oczywiście Mikołaj z miną dobrotliwego dziadka, tłumacząc się nawałem pracy, będzie prosił aby tego nie robić. Decyzję pozostawiamy każdemu z osobna, przypominamy, że należy się liczyć z rózgą w kolejnym roku.

Jeżeli zdobędziemy dowody potwierdzające, że wypadek spowodował św. Mikołaj, to należy ustalić zakres odpowiedzialności cywilnej. Jeżeli doszło do wypadku na terenie Polski, to zastosowanie będzie miał polski kodeks cywilny. Pomimo tego że sanie św. Mikołaja są pojazdem zagranicznym. Odpowiedzialność posiadacza sań czy też kierowcy, nie zawsze musi być to św. Mikołaj, będzie ukształtowana na zasadzie winy, a nie zasadzie ryzyka. Ta druga zasada zastrzeżona jest dla pojazdów wprawianych w ruch siłami przyrody. Sanie napędzane są przez niezwykłe renifery bądź siłami nadprzyrodzonymi. W żadnym przypadku nie są to siły przyrody. W polskim orzecznictwie trudno szukać sprawy podobnej. Jedyny znany przykład można odnaleźć w dość starym wyroku Sądu Najwyższego z 1977 r. Uznano w nim, że posiadacz furmanki będzie odpowiadał na zasadzie winy. Choć zwykłą chłopską furmankę od sań św. Mikołaja dzielą lata elfickiej inżynierii to zasady odpowiedzialności będą takie same. Tym samym dla uzyskania odszkodowania, konieczne jest udowodnienie, że św. Mikołaj był winny zaistniałej sytuacji. Problematyczne będzie ustalenie ubezpieczyciela takich sań. Warto zgłosić się do Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, który udzieli informacji o zagranicznym ubezpieczeniu. Wszystkie te działania pozwolą uzyskać należne odszkodowanie.

Do wypadku nie musi jednak dojść na drodze. Sanie św. Mikołaja potrafią przecież latać. Szczególne niebezpieczeństwo mogą powodować niedbale ułożone prezenty, które mogą wypaść. Gdy spadający prezent spowoduje szkodę, to powinien być dostateczną rekompensatę za to co się stało. Jeżeli tak jednak nie jest, a my zabiliśmy już dziecko w sobie, to znów będzie trzeba podjąć kroki prawne. Z pomocą może przyjść Ustawa prawo lotnicze, która reguluje ruch statków powietrznych. Ustawodawca założył, że szkody tego rodzaju będą związane z pojazdami wprawianymi w ruch siłami przyrody, a sanie się do nich nie zaliczają (wspomniane już renifery). Możliwe jednak, że sąd zastosowałby interpretację rozszerzającą. Tym samym uznałby, że sanie są szczególnym rodzajem samolotu. Wtedy św. Mikołaj miałby problemy z wykazaniem przesłanek wyłączających swoją odpowiedzialność. Będzie jeszcze łatwiej jeżeli udowodnimy, że sanie znajdowały się w przestrzeni kosmicznej. Tak naprawdę nikt, może oprócz agencji kosmicznych nie wie, czy Mikołaj nie używa jej do dostarczania prezentów. Zastosowanie będzie miała Konwencja o międzynarodowej odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez obiekty kosmiczne. Zgodnie z postanowieniami artykułu II państwo wypuszczające obiekt kosmiczny jest bezwzględnie zobowiązane do zapłacenia odszkodowania za szkodę, którą wypuszczony przez nie obiekt kosmiczny wyrządził na powierzchni ziemi. Państwo wypuszczające obiekt kosmiczny zobowiązane będzie do wypłacenia odszkodowania. Które to jednak będzie? Co najmniej trzy szczycą się tym, że siedziba św. Mikołaja jest na ich terytorium. Bezpiecznie byłoby wezwać Finlandię, Norwegię i Kanadę do dokonania wypłaty solidarnie. Jedynym utrudnieniem jest konieczność korzystania z polskich oficjalnych kanałów dyplomatycznych. Istnieje co prawda ryzyko wywołania konfliktu międzynarodowego, jednak w polityce międzynarodowej nie ma miejsca na sentymenty.

Należy również pamiętać, że sanie są ciągnione przez renifery. Są to zwierzęta o łagodnym usposobieniu. Każdy by taki był gdyby przez cały rok odpoczywał. Jednak renifery mają jeszcze zęby i kopyta i mogą wyrządzić szkody. Szczególnie jeżeli uznają, że nasza próba przepchnięcia Mikołaja przez nieczyszczony komin, godzi w powagę jego urzędu. Szczęśliwie i w tu z ratunkiem może przyjść polski Kodeks cywilny. Jak widać jest to bardzo wszechstronna regulacja. W art. 431 k.c. wskazano, że kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia szkody wyrządzonej przez to zwierzę. Przepis ten będzie stanowił podstawę do ubiegania się o odszkodowanie. Należy pamiętać o stosownym udokumentowaniu obrażeń ciała. Najlepiej przy pomocy aparatu fotograficznego. Zdjęcia posłużą nie tylko jako dowód w sprawie, ale również jako pamiątki minionych świąt.

Po dostarczeniu prezentów św. Mikołaj nie będzie mógł spokojnie odpoczywać. Same prezenty mogą powodować szkody. Szczególnie jeżeli prezent nie spełniał norm bezpieczeństwa. Można będzie uznać, ze prezent stanowi produkt niebezpieczny za który odpowiada producent, importer lub też sprzedawca. Św. Mikołaj spełnia wszystkie te definicje, a jego sytuacja prawna będzie niewątpliwie trudna. Nawet wykazanie, że prezenty wykonują dla niego nie powiązane prawnie fabryki elfów tu nie pomoże. Nie uwolniłby się od odpowiedzialności jaką ponosi importer za sprowadzenie do Polski produktu niebezpiecznego. Znów wygrana po pewnych komplikacjach jest niemal pewna.

Będę większe trudności jeżeli zamiast naszego wymarzonego prezentu otrzymamy rózgę. Nie żyjemy już w czasach w których podobna kara skłoniłaby do głębszej refleksji. Mamy w końcu swoje prawa. Niestety brak jest przepisu który wyraźnie regulowałby taką niegodziwość. Nie powinno to powstrzymywać przed próbą uzyskania zadośćuczynienie za to poniżenie. Przyznanie rózgi można potraktować jako przejaw sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Ten zaś aspekt zastrzeżony jest dla sądów powszechnych, za które odpowiedzialność ponosi Skarb Państwa. Będzie podobnie jeżeli uznamy, że rózga została przyznana w wyniku decyzji administracyjnej. Jeżeli udowodnimy, że św. Mikołaj działał w interesie państwa, a jego rola społeczna jest bardzo duża i przy okazji wykorzystywał typową dla władzy państwowej władczość nad obywatelem, to odpowiedzialność za tego rodzaju krzywdę można byłoby przypisać państwu. Dodatkowo Mikołaj na pewno działał przy cichym przyzwoleniu państwa polskiego, które dopuszczało do sprawowania sądów nad swoimi obywatelami przez podmiot zagraniczny. Tym samym nie zapewniono obywatelom należytego bezpieczeństwa. Jeszcze w Polsce nikt takiej argumentacji nie zastosował, więc szansa ciągle istnieje, szczególnie na pojawienie się na pierwszych stronach gazet.

Jak widać okres świąteczny jest bardzo niebezpieczny. Z każdej strony czyhają zagrożenia mogące powodować szkodę. Najlepiej jest więc spędzić święta razem z rodziną lub starannie dobranymi przyjaciółmi. Prezenty muszą być odpowiednio dobrane i powinniśmy je wręczyć sami, nie narażając się na wizytę ze strony Mikołaja. Tylko samego Mikołaja trochę żal. Gdy wróci po ciężkiej nocy, będzie czekał na niego agent ubezpieczeniowy z polisą na kolejny rok.

Oczywiście składki znów wzrosną.

Tomasz Popielski specjalista ds. likwidacji szkód GDPM