Rozmawiamy z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym o emisji obligacji hybrydowych za ponad 800 mln zł - mówi w wywiadzie dla DGP Remigiusz Nowakowski, prezes grupy Tauron Polska Energia.
9 listopada rada nadzorcza Tauronu miała się zajmować zmianami kadrowymi w zarządzie spółki. Ale posiedzenie się nie odbyło. Jedne źródła mówią, że to pan ma być odwołany, inne z kolei, że pan zostanie, a stanowiska stracą wiceprezesi Marek Wadowski i Piotr Zawistowski. Na Śląsku chodzą słuchy, że do zarządu Tauronu mógłby dołączyć prezes Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Rogala. Czuje się pan bezpieczny?
Nie zajmuję się plotkami i spekulacjami, tylko zarządzaniem Tauronem, a to duże wyzwanie. W kompetencjach rad nadzorczych jest dobór odpowiednich menedżerów.
Ale ma pan łatkę „człowiek Jackiewicza”. A ludzie byłego ministra skarbu tracą stanowiska.
Ja nie jestem politykiem, lecz profesjonalnym menedżerem. Nigdy nie należałem do żadnej partii, chociaż nie kryję konserwatywnych poglądów, a praca dla Polski jest dla mnie wielkim zaszczytem. W sektorze energetycznym pracuję 16 lat, byłem na różnych stanowiskach, w różnych firmach, w tym m.in. dla międzynarodowej korporacji z Finlandii (Fortum – red.). Karierę rozpocząłem, prowadząc własną działalność gospodarczą i doradzając w dużych projektach w sektorze ciepłowniczym i infrastrukturalnym. Pracowałem też w „pierwszym Tauronie” i miałem zaszczyt tworzyć tę grupę w ramach programu konsolidacji energetyki w latach 2005–2007. Nie czuję się podczepiony politycznie.
Spośród czterech głównych spółek energetycznych w kraju Tauron jest dzisiaj w najgorszej sytuacji finansowej.
To prawda, ale to zasługa niewykorzystanych warunków w otoczeniu oraz fatalnej polityki inwestycyjnej poprzedników. Poziom zadłużenia i pogarszająca się sytuacja rynkowa, m.in. niskie ceny energii elektrycznej i potencjalne koszty związane z emisją dwutlenku węgla powodują, że jest wciąż realne ryzyko przekroczenia kowenantów (klauzul zobowiązujących do spełnienia określonych warunków emisji – red.). A to wiąże się z koniecznymi cięciami kosztów, dotyczy to także nakładów na inwestycje. W Tauronie nie zastanawiamy się teraz, jak wydawać pieniądze, tylko jak spółkę wyprowadzić i utrzymać na prostej.
I chyba jak pozyskać finansowanie? Jak?
Jeden ze sposobów to dotychczasowy, czyli emisja obligacji, ale tu przeszkadzają nam owe kowenanty bankowe. Pracujemy więc nad emisją obligacji hybrydowych i mamy nadzieję, że uda się nam skutecznie zrealizować program emisji obligacji wspólnie z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym. Środki z niej byłyby przeznaczone na rozwój sieci dystrybucyjnej. W naszym programie inwestycyjnym do 2020 r. zakładamy wydatki w wysokości 18 mld zł, przy czym ponad połowa tej kwoty, 9,5 mld zł, ma być przeznaczona właśnie na rozwój dystrybucji. To wpisuje się w cele Komisji Europejskiej w zakresie energetyki, dlatego właśnie mamy szansę na pozyskanie środków z EBI. Chodzi o ponad 800 mln zł. Myślę, że sytuacja wyjaśni się już w grudniu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będziemy jednym z pierwszych podmiotów w Europie, który skorzysta z tego mechanizmu.
Mija rok od przejęcia przez Tauron kopalni Brzeszcze. Jej sytuacja była wtedy katastrofalna, a koszty wydobycia ogromne. Jest lepiej?
Mam w końcu dobrą wiadomość. Tauron Wydobycie wraz z Brzeszczami uzyskał wreszcie dodatni wynik EBITDA ok. 30 mln zł. Udało nam się pokazać, że produkcja węgla w naszej spółce może być rentowna. Sukcesywnie wdrażany program inwestycyjny i restrukturyzacja przynoszą efekty. Jesteśmy w stanie wyjść na plus, choć oczywiście ten rok Tauron Wydobycie i Brzeszcze skończą – zgodnie z przewidywaniami – na minusie.
To koniec ratowania sektora węglowego przez Tauron?
Dziś Tauron zastanawia się, jak ustabilizować własną sytuację finansową. W planie awaryjnym raczej możemy rozważać nawet zbycie niektórych aktywów, m.in. wiatrowych, gdyby sytuacja była jeszcze trudniejsza. Dlatego dzisiaj nie ma możliwości ani planów nabywania kolejnych kopalń.