W najbardziej ambitnym scenariuszu, zwanym w projekcie Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK) scenariuszem aktywnej transformacji (WAM), obniżki mają wynieść nawet ok. 30 proc. w 2040 r. W przypadku wolnego tempa zmian w energetyce (scenariusz WEM) będzie to 7–10 proc.

Problem? Prognozowany spadek cen opiera się na wielu założeniach. Wyliczenia powstały w ministerstwie klimatu na bazie uśrednionych kosztów wytwarzania energii elektrycznej, obejmujących koszty inwestycyjne, stałe, zmienne i środowiskowe. Do tego dodano koszty związane z koniecznością utrzymania odpowiednich rezerw mocy i elastyczności systemu (w tym np. koszty związane z rozwojem i modernizacją infrastruktury sieciowej), a także opłaty przesyłowe i dystrybucyjne. Uwzględniono też stosowany obecnie sposób opodatkowania.

Ministerstwo Energii może wprowadzić zmiany w KPEiK

Odpowiedzialność za KPEiK, która dotąd leżała po stronie resortu klimatu, przejął po rekonstrukcji rządu minister energii. Tym wprawdzie został były wiceszef MKiŚ Miłosz Motyka, ale nie oznacza to bezkrytycznego przyjęcia KPEiK. Motyka zapowiedział w pierwszym wywiadzie dla DGP, że jego nowy resort oraz Narodowe Centrum Analiz Energetycznych będą analizowały KPEiK. – Potem będziemy w stanie powiedzieć, czy koszty związane z bilansowaniem systemu były odpowiednio ujęte w obecnym planie – dodał. Nie ukrywał też, że scenariusz WEM, zgodny z umową społeczną, jest mu bliższy.

Do wyliczeń zawartych w planie transformacji sceptycznie podchodzi m.in. raport „Zielony rachunek sumienia”. Jego autorzy to Wanda Buk, która za rządów PiS była m.in. dyrektorką ds. strategii w PGE oraz Marcin Izdebski, który pracował wówczas w ministerstwie aktywów państwowych. Według nich MKiŚ w nadmiernym stopniu stawia znak równości między kosztem wytwarzania a ceną rynkową energii. – Rynek energii opiera się na mechanizmie merit order: cena ustalana jest przez najdroższą elektrownię potrzebną w danej godzinie, a wszyscy tańsi producenci sprzedają z marżą – zauważają. Ich zdaniem rząd i tak będzie więc musiał dopłacać inwestorom, choćby przez rynek mocy czy kontrakty różnicowe (CfD). – Ceny giełdowe mogą faktycznie spaść, ale dopłaty zwiększą koszty systemowe, które i tak trafią na nasze rachunki – uważają.

Dziś koszty sieciowe to ponad 30 proc. rachunku, a zdaniem dwójki analityków w kolejnych latach będą rosnąć przez wielomiliardowe inwestycje. Do tego dojdą także wyższe opłaty mocowe, jakościowe oraz OZE.

Cena energii to dziś mniej niż połowa rachunku za prąd. Resztę stanowią koszty dystrybucji, opłaty, podatki i akcyza. Buk i Izdebski zauważają, że KPEiK zakłada spadek ich udziału do 28 proc. w 2030 r. i 24 proc. w 2040 r. To według nich nie jest realistyczny scenariusz. – Udział cen energii w rachunku będzie spadał wraz ze wzrostem kosztów sieciowych, dystrybucyjnych czy opłaty mocowej. Jednocześnie będzie zmniejszał się koszt zmienny wytworzenia energii – mówi Jędrzej Wójcik z Forum Energii. Dlatego jego zdaniem nie należy przywiązywać się do konkretnych cen energii prognozowanych przez MKiŚ na lata 2030 czy 2040. – To raczej wskaźnik, stanowiący punkt odniesienia dla różnych scenariuszy, a nie wartość, którą zobaczymy na rachunkach – uważa.

Czy transformacja energetyczna przyniesie niższe ceny energii?

Z kolei Michał Hetmański z Fundacji Instrat podkreśla, że transformacja energetyczna i tak przyniesie niższe ceny energii niż te, z którymi mielibyśmy do czynienia, gdybyśmy pozostali przy paliwach kopalnych. – Patrząc jednak na skalę mechanizmów wsparcia, ryzykowne jest twierdzenie, że będą one istotnie niższe niż obecnie. Rynek energii za 10 czy 15 lat będzie wyglądał całkiem inaczej niż dzisiaj, inaczej będą też kształtowane ceny energii – mówi.

Według Hetmańskiego, choć rozwój np. morskiej energetyki wiatrowej jest istotny, to warto zastanowić się nad skalą wsparcia dla tej branży. – Kontrakty różnicowe, indeksowane inflacją długo po okresie budowy, sprawią, że skala dopłat będzie znacząca, o ile nie przerośnięta. Tymczasem ta opłata offshore’owa to temat tabu – uważa. Kluczowe pytanie jest więc takie, na ile będzie ona miała odzwierciedlenie w cenach energii, obciążając odbiorców energii, a na ile zostanie pokryta z budżetu państwa – na wzór dotowania polskiego górnictwa.

Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej podkreśla, że kontrakt różnicowy gwarantuje jednak przewidywalność przychodów zarówno dla wytwórców, jak i dla odbiorców końcowych. W okresach, gdy ceny energii elektrycznej są wyższe niż określona w kontrakcie cena rozliczenia, inwestor zwraca tę różnicę do Zarządcy Rozliczeń, a w odwrotnej sytuacji wytwórca otrzymuje brakującą kwotę od Zarządcy Rozliczeń. PSEW dodaje, że system wsparcia dla morskiej energetyki wiatrowej nie jest finansowany z budżetu państwa, tylko z opłaty OZE, czyli rozliczanej przez Zarządcę Rozliczeń składowej ceny energii elektrycznej. Przekonuje też, że ceny energii dzięki offshore spadną, a każdy oddawany do użytkowania 1 GW mocy z morskiej energetyki wiatrowej będzie zastępował w merit order najdroższe źródła energii.

Koszty wsparcia offshore to ok. 146 mld euro

Szacunki rozwoju offshore widać w ocenie skutków regulacji styczniowego rozporządzenia ustalającego ceny maksymalne, które inwestorzy mogą zaproponować w drugiej aukcji offshore. MKiŚ szacuje, że koszty wsparcia dla 17,9 GW mocy, czyli projektów obu faz wyniosą ok. 145,66 mld euro, co może przełożyć się na opłatę OZE i podniesienie ceny energii elektrycznej średnio ok. 0,10 zł/kWh, choć jednocześnie, jak przekonuje MKiŚ, docelowo spowoduje spadek cen hurtowych energii.

– Oceniam, że większość projektów z tzw. drugiej fazy wsparcia morskiej energetyki wiatrowej jest potrzebna, jednak trzeba oceniać zasadność postawienia każdego kolejnego morskiego wiatraka, który ma otrzymać wsparcie. W przeciwnym wypadku możemy mieć do czynienia z nadmiarowym wsparciem, szczególnie po ukończeniu budowy, gdy inwestor nie będzie już ponosił kosztów, a cena w kontrakcie różnicowym nadal będzie indeksowana inflacją. W obecnej wersji aukcje są fikcją – konkurencji nie ma, więc nie poznamy niższych cen – mówi Hetmański. ©℗

ikona lupy />
Prognozowane jednostkowe koszty wytwarzania energii elektrycznej według Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe