Początek tygodnia obfitował w dobre wiadomości dla branży morskiej energetyki wiatrowej – zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych. We wtorek grupa Equinor poinformowała, że może kontynuować projekt Empire Wind w Stanach Zjednoczonych. W kwietniu amerykańskie władze nakazały wstrzymanie prac przy projekcie, argumentując, że administracja Bidena mogła „pospieszyć się” z wydaniem pozwoleń. Na początku maja przedstawiciele spółki informowali, że będą musieli zrezygnować z projektu, w który zainwestowali już ponad 2,5 mld dol., jeśli administracja nie zmieni zdania. Anders Opedal, prezes Equinor ASA, dziękował we wtorkowym komunikacie gubernatorce Nowego Jorku, norweskiemu premierowi oraz ministrowi finansów za wsparcie i pomoc w kontaktach z administracją Donalda Trumpa.
Także we wtorek Grupa Orlen ogłosiła „osiągnięcie kolejnego kamienia milowego w rozwoju morskiej energetyki wiatrowej (MEW)”. W Łebie działalność rozpoczęła pierwsza baza operacyjno-serwisowa dla MEW, która ma obsługiwać farmę Baltic Power. „Realizujemy największy w historii program inwestycji w polską energetykę wart nawet 380 mld zł” – mówił Ireneusz Fąfara, Prezes Orlen.
Prąd z morskich farm wiatrowych Bałtyk 2 i 3 popłynie w 2028 r.
Częścią tych inwestycji będą też projekty Bałtyk 2 i 3. W poniedziałek Equinor i Polenergia podjęły w ich sprawie ostateczne decyzje inwestycyjne (FID), rozpoczynając fazę budowy. Prąd z farm o łącznej mocy 1,4 GW ma popłynąć w 2028 r. Na projekt składa się 100 turbin, każda o wysokości 260 m. „Zaledwie jeden obrót wirnika takiej turbiny będzie w stanie zapewnić czystą energię odnawialną dla domu na cztery dni” – przekonują spółki. Wartość inwestycji to 27 mld zł (bez kosztów finansowania).
Jak przekazuje DGP biuro prasowe projektów Bałtyk, spółki prowadzą szeroko zakrojone działania, aby zwiększać zaangażowanie polskich firm w realizację morskich farm wiatrowych Bałtyk 2 i 3. „Nawiązaliśmy kontakty z około 300 lokalnymi firmami i mamy ambicje, aby jak najszerzej zaangażować je w bezpieczną i efektywną budowę oraz późniejsze funkcjonowanie farm” – wskazuje biuro prasowe. I podaje przykłady, np. za produkcję i dostawę kabli lądowych odpowiada firma Tele-Fonika Kable, produkująca je w zakładzie w Bydgoszczy. Kilkunastokilometrową trasę kablową na lądzie ma wykonać Enprom, a komponenty do lądowych stacji elektroenergetycznych produkowane są w łódzkich zakładach Hitachi Energy.
- Decyzja inwestycyjna Polenergii i Equinoru pokazuje, że jesteśmy na dobrej drodze realizacji programu morskiej energetyki wiatrowej, a inwestycje w polski offshore są niepodważalne i niezbędne dla transformacji energetycznej. To oznacza, że do 2028 Polska będzie mieć już cztery farmy wiatrowe na morzu, które zasilą nas system w 4 GW zielonej energii – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW). W styczniu FID podpisały PGE i Ørsted w sprawie projektu Baltica 2. Farma ma mieć 1,5 GW mocy i dostarczać prąd od 2027 r.
Aktualne dokumenty rządowe zakładają, że do 2030 r. w Polsce powstanie 5,9 GW mocy w morskiej energetyce wiatrowej, a do 2040 r. – 18 GW. Tymczasem PSEW szacuje, że całkowity potencjał Polski w tym zakresie wynosi 33 GW.
Czy aukcja w 2025 r. się uda? Brakuje ustawy offshore'owej
- Obecne przepisy zapewniają realizację projektów pierwszej fazy wsparcia. Mamy nadzieję, że rząd będzie kontynuował tworzenie stabilnych ram prawnych także dla drugiej fazy – mówi DGP Janusz Gajowiecki. „Druga faza” dotyczy projektów, które będą realizowane po 2030 r. w oparciu o kontrakty różnicowe. Pierwsza aukcja, w której inwestorzy przedstawią swoje propozycje ceny referencyjnej do kontraktu różnicowego, powinna odbyć się już w tym roku. W lutym MKiŚ opublikowało projekt tzw. „ustawy offshore’owej” (nowelizacji ustawy o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych oraz niektórych innych ustaw). Zakłada on zmiany w aukcyjnym systemie wsparcia, a także dodatkową aukcję w 2026 r., jeżeli tegoroczna zakończy się niepowodzeniem.
- Ustawa dotycząca tegorocznej aukcji offshore nadal nie opuściła Ministerstwa Klimatu i Środowiska, mimo że prezes URE już w czerwcu powinien ogłosić jej termin. Czasu jest mało i widać, że to nie inwestorzy, a regulacje mogą zatrzymać rozwój morskiej energetyki wiatrowej – dodaje Gajowiecki. Jak słyszymy w MKiŚ, projekt powinien opuścić resort „wstępnie w drugim kwartale”. Także biuro prasowe projektów Bałtyk podkreśla, że ważne jest, aby pierwsza aukcja offshore odbyła się w 2025 roku. To ma pozwolić zwiększyć zaangażowanie krajowych firm dzięki wykorzystaniu doświadczeń i kompetencji uzyskanych podczas I fazy offshore.
- Aby rozstrzygnąć aukcję mocy w tym roku, potrzebne są co najmniej trzy oferty deweloperów. Na ten moment wiemy, że kryteria formalne spełniają dwa projekty. W ramach ORLEN Neptun intensywnie przygotowujemy się do realizacji projektu Baltic East – brakuje nam tylko jednego kryterium formalnego, decyzji środowiskowej, którą spodziewamy się uzyskać w ciągu kilku miesięcy. Według mnie są duże szanse, że aukcję uda się rozstrzygnąć w zakładanym terminie – mówi DGP Janusz Bil, prezes Orlen Neptun.
Dodaje, że co do zasady spółka jest zadowolona z kształtu ustawy offshore’owej, a wprowadzenie ewentualnej aukcji interwencyjnej w 2026 r. jest dobrym zapisem. - Im szybciej zostanie ona rozstrzygnięta, tym lepiej, bo dzięki temu unikniemy kumulacji w 2027 r. – mówi. Jak tłumaczy, zgodnie z przepisami, inwestor ma siedem lat od momentu wygrania aukcji na oddanie farmy wiatrowej do eksploatacji. - Każde ewentualne przesunięcie aukcji może spowodować podobne przesunięcie terminu realizacji projektu, ale kilkumiesięczne opóźnienie nie powinno mieć dużego wpływu na łańcuch dostaw – dodaje. Na 2027 r. jest zaplanowana kolejna, po 2025 r., aukcja na 4 GW. Następne mają się odbyć w 2029 r. (2 GW) oraz w 2031 r. (2 GW).