Wydobycie ropy rośnie, ceny spadają
Jak zauważają komentatorzy rynku, jest to jeden z najniższych poziomów cen ropy od końca pandemii COVID-19, co natychmiast wywołało poruszenie wśród eksporterów oraz spekulacje analityków na temat motywów i konsekwencji tej decyzji. Według oficjalnych zapowiedzi, OPEC+ zamierza od czerwca 2025 r. zwiększyć dzienne wydobycie ropy o 411 tys. baryłek. W sumie, w całym drugim kwartale tego roku, (od kwietnia do końca czerwca), kraje należące do tej grupy planują zwiększyć produkcję łącznie o 960 tys. baryłek dziennie. Oznacza to, że każdego dnia do obiegu ma trafić prawie milion baryłek więcej niż wcześniej. OPEC+ zaczyna stopniowo wycofywać się z ograniczeń wydobycia, które wprowadzono w 2022 r., by podnieść ceny ropy. Do końca czerwca cofnięta zostanie prawie połowa (dokładnie 44 proc.) z tych wcześniejszych cięć, które wynosiły wtedy łącznie 2,2 mln baryłek dziennie. Jeśli obecne tempo zostanie utrzymane, całość cięć zostanie wycofana najpóźniej do listopada 2025 r., co skutkować będzie całkowitym powrotem OPEC+ do poziomów wydobycia sprzed kilku lat.
W ostatnich miesiącach kilku członków organizacji – w szczególności Irak, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Kazachstan – regularnie przekraczało ustalone limity produkcyjne, co doprowadziło do napięć wewnątrz kartelu i konieczności renegocjacji warunków umowy. Nie bez znaczenia są również naciski płynące ze Stanów Zjednoczonych – administracja prezydenta Donalda Trumpa wielokrotnie krytykowała OPEC za ograniczanie podaży surowca, co podnosiło ceny paliw i zwiększało inflację. Arabia Saudyjska, kluczowy członek kartelu i jeden z jego architektów, znalazła się w trudnym położeniu, musząc równoważyć własne potrzeby budżetowe, napięcia geopolityczne oraz presję ze strony USA.
Choć wielu spodziewało się, że OPEC+ pozostanie przy strategii ograniczeń wydobycia, by utrzymać ceny na wyższym poziomie, rzeczywistość rynkowa oraz wewnętrzne różnice interesów między członkami zmusiły organizację do zmiany kursu. Popyt globalny rośnie wolniej niż oczekiwano, szczególnie w Chinach i Europie, gdzie transformacja energetyczna oraz spowolnienie gospodarcze zmniejszają zapotrzebowanie na paliwa kopalne. Jednocześnie w wielu krajach następuje dynamiczny rozwój źródeł odnawialnych, co dodatkowo ogranicza zapotrzebowanie na ropę w energetyce i transporcie.
Eksperci zwracają uwagę na zagrożenia
Z perspektywy producentów, zwiększenie podaży w obecnych warunkach może być próbą odzyskania utraconych udziałów w rynku, szczególnie wobec wzrostu wydobycia w krajach spoza OPEC, takich jak Stany Zjednoczone, Brazylia czy Gujana. Dla Arabii Saudyjskiej i innych dużych producentów decyzja o zwiększeniu wydobycia może również oznaczać chęć przyspieszenia sprzedaży zasobów, zanim ich wartość będzie dalej spadać w wyniku postępującej dekarbonizacji światowej gospodarki.
Reakcja rynku była szybka i jednoznaczna – inwestorzy zareagowali wyprzedażą kontraktów terminowych, co doprowadziło do gwałtownego spadku cen. Barclays, jeden z czołowych banków inwestycyjnych, obniżył swoje prognozy cenowe dla ropy Brent na 2025 r. o 4 dolary – do poziomu 66 dol. za baryłkę, a na 2026 r. o 2 dolary – do poziomu 60 dol.Choć ceny pozostają powyżej progów rentowności dla większości producentów, ich dalszy spadek może wywrzeć presję na finanse krajów silnie uzależnionych od eksportu ropy. Ponowne zwiększenie wydobycia wiąże się jednak z wyzwaniami technicznymi i logistycznymi. Choć większość producentów posiada rezerwy mocy produkcyjnych, ich szybkie uruchomienie może być trudne w przypadku złej infrastruktury lub ograniczeń kapitałowych. OPEC+ deklaruje jednak, że proces ten będzie stopniowy i kontrolowany, by nie dopuścić do całkowitego załamania rynku.
Nie brakuje też głosów krytycznych wobec decyzji organizacji. Część analityków ostrzega, że przy braku znaczącego wzrostu popytu, nadpodaż może utrzymać się przez wiele miesięcy, prowadząc do dalszego osłabienia rynku i pogłębienia problemów budżetowych krajów eksportujących surowiec. Z drugiej strony, konsumenci oraz importerzy ropy – w tym państwa europejskie i azjatyckie – mogą skorzystać z niższych cen, które przełożą się na tańsze paliwa, niższe koszty transportu i potencjalne spowolnienie inflacji.