Kartel eksporterów zwiera szyki. Bliski Wschód nie zamierza poświęcać naftowych zysków na rzecz politycznej stabilności na Zachodzie i zawiera taktyczny sojusz z Moskwą
Kartel eksporterów zwiera szyki. Bliski Wschód nie zamierza poświęcać naftowych zysków na rzecz politycznej stabilności na Zachodzie i zawiera taktyczny sojusz z Moskwą
Desperacka ofensywa dyplomatyczna Waszyngtonu nie przyniosła przełomu. 24 producentów ropy tworzących grupę OPEC+ (na czele z Arabią Saudyjską i Rosją) postanowiło wczoraj zredukować produkcję o ok. 2 mln baryłek dziennie – prawie 2 proc. światowego wydobycia. Decyzja ta oznacza największe cięcia od pandemicznego 2020 r. Już informacje o planowanych przez kartel ograniczeniach wydobycia, które według pierwszych przecieków miały mieścić się w przedziale 1–1,5 mln baryłek dziennie, zatrzymały obserwowany w ostatnich miesiącach spadek cen ropy na światowych rynkach. O ile popandemiczne przyspieszenie gospodarcze i obawy związane z wojną wywindowały średnie notowania Brent do ponad 120 dol. w czerwcu, w II połowie września spadły one poniżej pułapu 90 dol. za baryłkę.
Według analityków decyzje eksporterów doprowadzą najprawdopodobniej do powrotu notowań powyżej 100 dol. za baryłkę, co będzie miało bezpośrednie przełożenie na dochody Kremla. – Ta decyzja jest sygnałem, że OPEC dąży do podniesienia cen, na czym skorzysta Rosja, a stracą państwa importujące paliwa – komentuje Ben McWilliams z brukselskiego Instytutu Bruegla. Świadectwem cementującego się taktycznego sojuszu jest też symboliczna decyzja o przedłużeniu porozumienia o współpracy w obejmującej Moskwę formule OPEC+ do końca 2023 r.
McWilliams zastrzega jednak, że skala wzrostu cen zależeć będzie w istotnym stopniu od tego, na ile ucierpi faktyczna produkcja. Jak tłumaczy nam ekspert, w wielu krajach, zwłaszcza w Rosji, obecnie jest ona poniżej założonych planów i cięcia mogą oznaczać w pewnym zakresie urealnienie obowiązujących kwot. Według wyliczeń agencji Bloomberga redukcja na poziomie 2 mln baryłek może oznaczać niecałe 900 tys. rzeczywistego ubytku. Decydujący z tego punktu widzenia będzie udział poszczególnych dostawców w cięciach, a w szczególności to, w jakim stopniu obejmą one produkcję w Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Według szacunków Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem przychody Rosji ze sprzedaży paliw w lipcu – kiedy średnie notowania Brent były na poziomie 109 dol. za baryłkę – sięgały ok. 17 mld euro (niemal 18 mld dol.) i były o ponad 20 proc. wyższe niż we wrześniu, przy nieznacznie mniejszych wolumenach sprzedaży. Sygnał wsparcia kartelu naftowego dla Rosji jest tym mocniejszy, że decyzja ogłoszona jest na dwa miesiące przed wejściem w życie pierwszej transzy unijnych sankcji naftowych i w kontekście coraz bardziej zaawansowanych planów ustanowienia limitów cen na ropę i paliwa ze Wschodu.
Dla Kremla eksport ropy stał się w ostatnich miesiącach podstawowym źródłem finansowania wydatków państwa – w okresie od marca do sierpnia sektor naftowo-gazowy odpowiadał za ok. 47 proc. dochodów budżetu Kremla – w porównaniu do około jednej trzeciej w roku 2021. Jak szacuje CREA, od początku inwazji na Ukrainę rosyjskie koncerny zarobiły na sprzedaży paliw ponad 116 mld euro.
Cięcia stanowić będą zarazem cios w zachodnie gospodarki zmagające się z inflacją, napędzaną w pierwszym rzędzie właśnie przez ceny energii i jej nośników. Szczególnie mocno uderzą w Biały Dom, który od miesięcy naciskał na zwiększanie podaży ropy przez eksporterów, a jednocześnie szykuje się do wyborów, które – za nieco ponad miesiąc – zdecydują o tym, czy w drugiej połowie kadencji demokraci utrzymają większość w Kongresie. Chcąc zapewnić stabilność cen w kraju, Waszyngton mógłby zdecydować się na restrykcje dotyczące eksportu – o którym to rozwiązaniu spekulują m.in. analitycy waszyngtońskiego Clearview Energy Partners – to jednak stanowiłoby potężny cios w newralgiczne bezpieczeństwo europejskich dostaw.
O tym, że administracja Joego Bidena, który w ostatnich miesiącach uwolnił ponad 160 mln baryłek ropy z amerykańskich rezerw – więcej niż jedna czwarta całości zapasów, w celu uspokojenia sytuacji na rynku, na ostatniej prostej przed spotkaniem OPEC+ zabiegała ze wszystkich sił o zmianę planów grupy, jak informowały amerykańskie media. Główną rolę w dyplomatycznej ofensywie odgrywać miał pełnomocnik Białego Domu ds. energetycznych Amos Hochstein, który pod koniec września odbył wizytę w Arabii Saudyjskiej, oraz sekretarz skarbu Janet Yellen, która odbyła serię rozmów z ministrami finansów krajów Zatoki Perskiej. Z nieoficjalnego stanowiska Waszyngtonu, do którego dotarła telewizja CNN, wynika, że cięcia nie tylko uważane są tam za ruch potencjalnie fatalny w skutkach, ale także, że mogą być uznane za akt „wrogi” wobec USA. „Istnieje wielkie ryzyko polityczne dla waszej reputacji oraz relacji z USA i Zachodem, jeśli zdecydujecie się na ten ruch” – głosi rządowa notatka cytowana przez CNN. Nie pomogło także kuszenie eksporterów perspektywą wielkich zakupów, których dokona Ameryka w ramach uzupełniania rezerw, i wsparciem inwestycji w rozwój mocy produkcyjnych.
W ocenie części komentatorów wskazuje to, że kraje OPEC uznały, że porażka firmowanej przez G7 inicjatywy jest w ich żywotnym interesie. Plany te teoretycznie uderzyć mają przede wszystkim w rosyjską machinę wojenną i okiełznać inflację, ale z punktu widzenia eksporterów – jak wskazuje Javier Blas z Agencji Bloomberga – stanowią one niebezpieczny precedens, w którym to konsumenci starają się dyktować cenę towaru.
Według ekspertów Zachód nie może zrobić zbyt wiele, aby złagodzić cenowe efekty decyzji kartelu. – Wydobycie w krajach spoza grupy jest na granicy maksymalnej przepustowości produkcyjnych, amerykański sektor łupkowy reaguje na wysokie ceny, ale dzieje się to powoli – wskazuje Ben McWilliams. W tym kontekście, jak ocenia, najmocniejszym narzędziem sprzyjającym obniżaniu cen będzie ograniczanie zużycia energii i surowców. – Byłoby dobrze, żeby działo się to w wyniku pozytywnych inicjatyw, np. wzmacniania transportu publicznego, a nie załamania popytu pod wpływem drożyzny, co prowadziłoby do recesji – zaznacza ekspert.
Jednocześnie, jak mówi, wszystko wskazuje na to, że kraje Zachodu nie zamierzają odstąpić od planów wprowadzenia limitu cenowego na rosyjską ropę i produkty naftowe. Kierunkową decyzję w tej sprawie podjęły już w tym tygodniu państwa członkowskie UE. Decyzja OPEC+ i jej skutki mogą jednak wzmocnić sceptyków obawiających się odwetu Kremla. Rosja zapowiada wstrzymanie dostaw do krajów, które przystąpią do firmowanego przez G7 mechanizmu. ©℗
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama