Wojna z Rosją – paradoksalnie – przyspieszy transformację energetyczną Ukrainy.

W energetyce Kijów nie będzie chciał wrócić do stanu sprzed wojny. Scentralizowany, oparty na dużych elektrowniach model okazał się łatwym celem dla rosyjskich nalotów. Chociaż atom pozostanie podstawą ukraińskiego miksu, to uzupełniać go mogą technologie odnawialne i wodór. Oprócz aspektu klimatycznego przemawiają za tym argumenty bezpieczeństwa.

W 2021 r. największym źródłem energii w Ukrainie był atom, który odpowiadał za 55,5 proc. miksu. Drugie miejsce należy do węgla – 23,2 proc., trzecie do OZE – 14 proc. (energetyka wodna 6,8 proc., fotowoltaika 3,8 proc., wiatr 2,9 proc. i biomasa 0,5 proc.). Miniona zima pokazała jednak, że awaria kilku dużych elektrowni i elektrociepłowni grozi przerwami dostaw energii i ciepła w najbardziej krytycznym okresie w roku. Znacznie trudniej byłoby sparaliżować system rozproszony, w którym gminy produkowałyby energię i ciepło na własne potrzeby. Podkijowska Bucza chce iść taką drogą – ma tu powstać Zielona Strefa Przemysłowa o powierzchni 3 tys. ha, z instalacjami energii odnawialnej i wodoru. Jak mówi Tomoho Umeda, prezes polskiej spółki Hynfra zaangażowanej w ten projekt, Ukraina ma ogromny potencjał do budowy gospodarki wodorowej. Jeśli chodzi o rozwój odnawialnych źródeł energii, ma praktycznie nieograniczony dostęp do przestrzeni, a ponad 50 proc. jej miksu energetycznego stanowi atom, więc niewiele trzeba, by ją zdekarbonizować. – My z kolei z naszymi projektami nie chcemy czekać do końca wojny, chcemy zacząć nad nimi pracować już teraz – przekonuje Umeda w rozmowie z DGP.

Z kolei ekspert Forum Energii Maciej Zaniewicz mówi, że przykład Buczy jako miejsca realizacji projektów pilotażowych nie jest przypadkowy – ma to pokazać, że Ukraina jest w stanie osiągnąć sukces nawet w miejscowości, która na świecie kojarzy się z dramatycznymi wydarzeniami.

– Jednak priorytetem w skali całego kraju jest bieżąca odbudowa strat i utrzymywanie stabilnych dostaw energii dla Ukraińców – podkreśla w rozmowie z DGP. W dalszym ciągu nie wiemy oficjalnie, czy docelowo Kijów będzie dążyć do całkowitej decentralizacji swojego systemu energetycznego – dokładne dane na ten temat są zawarte w strategii energetycznej do 2050 r., która powstała we współpracy z Wielką Brytanią, lecz jeszcze nie jest podana do wiadomości publicznej.

– Na pewno Ukraina w dalszym ciągu chce stawiać na atom jako podstawę systemu; mimo wojny dostawy energii z elektrowni jądrowych były stosunkowo stabilne – dodaje Zaniewicz. O stabilności tych dostaw może świadczyć to, że mimo miesięcy bombardowań Ukraińcy szykują się do eksportu energii z Chmielnickiej Elektrowni Jądrowej do Polski, który ma się zacząć pod koniec czerwca tego roku. Już teraz płynie do nas energia z węglowej Elektrowni Dobrotwór.

Ukraina, chcąc dołączyć do Unii Europejskiej, będzie musiała dostosować się do unijnych standardów, w tym do wymogów polityki klimatycznej. Kraj ogłosił, że do 2060 r. zamierza osiągnąć neutralność klimatyczną, a do 2035 r. odejść od wykorzystania węgla w energetyce. Maciej Zaniewicz uważa, że to ambitne cele, ponieważ większość mocy zainstalowanej w Ukrainie to elektrownie węglowe. – Są to jednak jednostki wysokoemisyjne, stare i kosztochłonne – zaznacza.

Tymczasem większość źródeł odnawialnych w Ukrainie jest sprawna i produkuje energię; wydaje się więc, że będzie to naturalny wybór władz w Kijowie. Tym bardziej że sami Ukraińcy zdają sobie sprawę zarówno ze swojego potencjału, jak i z konieczności szybkiej transformacji – jednym z kroków w tym kierunku było wstąpienie ich kraju w ostatnich dniach do platformy wodorowej „3 Seas Hydrogen Council” zrzeszającej kraje Europy Środkowo-Wschodniej. – Nowe realia geopolityczne wymagają od nas ogromnego przyspieszenia transformacji i zwiększenia niezależności od niepewnych dostawców paliw kopalnych – skomentował to Ołeksandr Riepkin, członek zarządu Ukraińskiej Rady Wodorowej.

Otwarta pozostaje też kwestia finansowania odbudowy ukraińskiej energetyki. Jednak i tu pojawiają się pierwsze pomysły. Jednym z nich są kredyty państwowych banków dla przedsiębiorstw energetycznych czy zielone obligacje; w dalszej perspektywie w grę będą wchodzić fundusze europejskie. ©℗