Państwa unijne wciąż nie porozumiały się co do restrykcji wobec rosyjskiego sektora jądrowego.

Po osiągnięciu porozumienia w sprawie ograniczenia importu węgla, ropy i gazu z Rosji Unia Europejska bierze na celownik rosyjski sektor jądrowy. Rosatom dotychczas dominował na europejskim rynku paliwa do elektrowni atomowych, a Bułgaria, Czechy i Węgry nie chcą rezygnować z jego usług. Przeciwne zdanie mają Niemcy, Polska i kraje bałtyckie. Spośród nich tylko my planujemy budowę nowych siłowni. Warszawa ma jednak wiele opcji, które są bardziej atrakcyjne od współpracy z Rosjanami na tym polu.

Sektor jądrowy jest jednym z ostatnich obszarów energetyki, który jeszcze nie został objęty sankcjami w związku z agresją na Ukrainę. Rośnie jednak presja polityczna, by to się zmieniło. – Unia Europejska musi być niezależna od Rosji. Pozostaje jeszcze atom. Nie można usprawiedliwić tego, że jest on traktowany preferencyjnie. To wrażliwy obszar, a Rosja nie może być w tym zakresie postrzegana jako wiarygodny partner – mówił w kwietniu minister gospodarki Niemiec Robert Habeck (Zieloni). Na podobnym stanowisku stoi Warszawa, która poparcie dla 11. pakietu sankcji uzależnia od tego, czy będą w nim zawarte przepisy uderzające w Ros atom. Przeciwnego zdania są kraje najsilniej uzależnione od rosyjskiego paliwa i technologii, takie jak Bułgaria, Czechy czy Słowacja, ale to Węgry stawiają najostrzejszy opór. Budapeszt we współpracy z Rosjanami buduje elektrownię jądrową Paks II i wbrew europejskiemu trendowi nastawiony jest raczej na rozwijanie powiązań energetycznych z Moskwą, zamiast odchodzenia od nich.

Światowy rynek jądrowy

Rosja pozostaje silnym graczem na światowym rynku jądrowym. Chociaż odpowiada za 6 proc. globalnego wydobycia uranu, to przed inwazją na Ukrainę posiadała 40 proc. światowej infrastruktury do jego przetwarzania i 46 proc. zdolności wzbogacania surowca. Ponadto poza granicami tego kraju funkcjonują 42 reaktory jądrowe rosyjskiej produkcji, a 15 kolejnych jest w trakcie budowy. Na tyle wzmacnia to uzależnienie państw trzecich od dostaw technologii i paliwa, że zastąpienie takich łańcuchów dostaw będzie dla Zachodu nie lada wyzwaniem. Polska, która na partnera przy budowie pierwszej elektrowni jądrowej wybrała amerykański Westinghouse, a przy projekcie PGE i ZE PAK będzie współpracować z południowokoreańskim KHNP, jest żywo zainteresowana kwestią dostaw paliwa. Co ciekawe, jak podaje Ministerstwo Klimatu i Środowiska, mamy własne złoża uranu, które według prognoz sięgają nawet 100 tys. t. Złoża potwierdzone są znacznie mniejsze (7 tys. t), ale nawet one pozwoliłyby funkcjonować polskim reaktorom przez 56 lat.

Nie przewiduje się jednak rozpoczęcia wydobycia. Takie przedsięwzięcie byłoby zbyt drogie i czasochłonne. Pozostaje import. Przedstawiciele firmy Westinghouse sugerują, że paliwo jądrowe na potrzeby polskiej elektrowni, która ma stanąć na Pomorzu, miałoby być sprowadzane ze Stanów Zjednoczonych bądź Szwecji. Koncern obsługuje tam fabrykę, która już teraz dostarcza pręty jądrowe Ukrainie po jej rezygnacji z importu z Rosji. Nie są to jednak jedyne możliwości. Francuski koncern Areva sprowadza uran przede wszystkim z Kanady i Nigru, dostarczając go na potrzeby reaktorów państwowej spółki EDF. W tym przypadku łańcuch dostaw w dużej mierze pozostałby na terenie Unii Europejskiej. Również Koreańczycy proponowali, że wraz z wyborem ich oferty przy budowie elektrowni w Polsce mogłaby powstać fabryka paliwa jądrowego oparta na południowokoreańskiej technologii. O ostatecznym wyborze dostawcy zdecydują nie tylko względy ekonomiczne, lecz także polityczne.

Mamy własne złoża uranu, ale jego wydobycie jest nieopłacalne

Rosyjski uran kością niezgody

Sektor jądrowy pozostaje jednym z ostatnich obszarów energetyki, który nie został objęty sankcjami UE. Rozmowy na ten temat trwają, ale zgody w Unii nie ma. Warszawa jest „za”, ale na objęcie sankcjami rosyjskiego atomu nie ma zgody tradycyjnych kupców uranu z tego kraju. Chociaż Moskwa pozostaje liczącym się graczem na globalnym rynku technologii i paliwa jądrowego, to Polska, dzięki budowie siłowni we współpracy z Amerykanami i Koreańczykami, pozostanie niezależna od rosyjskich dostawców. Mamy wprawdzie własne źródła uranu, ale jego wydobycie będzie zbyt drogie; pozostaje nam zatem import. Ostateczny wybór będzie więc podyktowany decyzją polityczną, która zwiąże nas gospodarczo na dekady. ©℗A3