Rachunki Polek i Polaków oraz przedsiębiorstw za energię rosną. Kryzys klimatyczny pogłębia się, a naukowcy w kolejnych raportach IPCC biją na alarm. W tym samym czasie stowarzyszenie grupujące największe elektrownie w Polsce uruchomiło kampanię, w której winę za wysokie ceny energii próbuje zrzucić na Unię Europejską i jej politykę proklimatyczną, a największy producent energii, czyli Polska Grupa Energetyczna, okrzyknął się „liderem zielonej zmiany”.
W jednym ze spotów reklamowych pokazuje szczęśliwe zwierzęta, które opowiadają o zielonym wietrze zmian, a PGE chwali się, że inwestuje w odnawialne źródła energii. Dwa zupełnie niekorespondujące ze sobą obrazy. Warto zapytać więc, jaka jest rzeczywistość? Za co spółki energetyczne wystawiają tak wysoki rachunek? Czy płacimy faktycznie za zieloną zmianę? A może za zielone technologie, które w dobie kryzysu energetycznego i klimatycznego zaoferują nam bezpieczną przyszłość i niższe rachunki za
prąd?
Należałoby zacząć od tego, iż Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie (TGPE) w rozpoczętej przez siebie kampanii próbuje stworzyć fałszywe wrażenie, że za podwyżki cen energii odpowiada Unia Europejska i jej polityka klimatyczna. TGPE po wybraniu jednego z wielu elementów z rachunku za energię twierdzi, że polityka UE jest winna wysokim cenom energii. Z przekazu TGPE trudno wyczytać, że nie chodzi o cały rachunek, ale jedynie o cenę energii, w którą wliczana jest opłata za emisję gazów cieplarnianych. Opłata stanowi faktycznie część rachunku, ale jej udział w nim jest znacznie niższy, niż podaje TGPE. Warto przy tym pamiętać, że polityka klimatyczna UE i jej kierunek jest znana od wielu lat, a opłata za emisję znika, gdy
energia produkowana jest z OZE. Czy zatem temu, że elektrownie zgrupowane w TGPE nadal bazują głównie na wysokoemisyjnym węglu, jest winna UE? Nie sądzę.
Skoro źródła wysokoemisyjne generują znaczące i rosnące koszty, powstaje pytanie, co spółki energetyczne zrobiły, by uwolnić się od kosztów praw do emisji, obniżać emisje i zapewnić nam niższe rachunki oraz bezpieczną przyszłość. Przyjrzyjmy się faktom na przykładzie PGE. Spółka od lat przeznacza znikomą część swoich inwestycji na energetykę odnawialną. W ciągu ostatnich sześciu lat było to średnio zaledwie 3,5 proc. Z ostatnich danych PGE wynika, że w pierwszych dziewięciu miesiącach 2021 r. wydatki na odnawialne źródła energii spadły o 85 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2020 r. Zdecydowana większość środków w ostatnich latach, bo aż 68 proc., kierowana była do segmentu energetyki konwencjonalnej, która bazuje na węglu. W ostatnich latach PGE wciąż budowała nowe bloki węglowe w Opolu i Turowie o żywotności ok. 30 lat. Robiła to wbrew światowym trendom, wbrew pogłębiającemu się kryzysowi klimatycznemu i polityce klimatycznej
UE, a przede wszystkim wbrew woli obywateli, którzy w 76 proc. chcą odejścia od węgla do 2030 r.
Równolegle do braku inwestycji w OZE spółki energetyczne przez lata otrzymywały liczne darmowe uprawnienia do emisji. Niestety zaoszczędzone dzięki temu
pieniądze nie były przeznaczane na rozbudowę OZE. Obecnie, kiedy darmowe uprawnienia się kończą, ceny praw do emisji rosną, a grupy energetyczne nie mają w swoim miksie zbyt dużo OZE, próbuje się winą obarczyć politykę klimatyczną UE.
Te okoliczności nie przeszkodziły PGE okrzyknąć się „liderem zielonej zmiany”, mimo że udział zielonej energii w całości produkcji energii przez PGE jest obecnie na poziomie z roku 2016 ‒ ok. 4 proc. Tak, czterech procent. Dołóżmy do tego fakt, iż całkowita emisja dwutlenku węgla spółki pozostaje nieustannie na wysokim poziomie ‒ ok. 60 mln ton (lata 2019 i 2020), a za 2021 r. może wzrosnąć według naszych szacunków do ok. 69 mln. Pozycja PGE jako lidera w ilości emisji gazów cieplarnianych pozostaje niezachwiana. Spółka odpowiada za ok. 20 proc. całkowitej emisji CO2 Polski. Emituje więcej niż niejeden cały kraj w Europie, np. Węgry czy też Portugalia.
Można zapytać zatem ‒ jaki jest plan spółek energetycznych na odejście od drogiej, napędzającej kryzys klimatyczny energetyki węglowej? PGE ma plan. Chce możliwie najszybciej pozbyć się wszystkich aktywów węglowych do innej spółki, która ma być własnością Skarbu Państwa, a więc nas wszystkich. Czy to faktycznie zielona zmiana dla nas wszystkich i przyszłych pokoleń? Bez długoterminowego planu sprawiedliwej transformacji, bez konkretnych dat zamknięcia elektrowni węglowych zgodnie z wiedzą o klimacie, a więc najpóźniej do roku 2030, i bez postawienia na dynamiczny rozwój OZE jesteśmy pozbawiani przez kolejne rządy oraz spółki energetyczne szansy na niższe rachunki za prąd oraz na bezpieczną przyszłość. Spółki, które wydawały
pieniądze na energetykę węglową w ostatnich latach, powinny wziąć odpowiedzialność za zamykanie elektrowni węglowych do 2030 r.
Spółki energetyczne potrzebują pieniędzy na inwestycje. Tymczasem wielkie instytucje finansowe oraz inwestorzy ze względów ekonomicznych oraz klimatycznych odchodzą od finansowania projektów i spółek węglowych. Wspomniane PGE zamierza wprawdzie pozbyć się aktywów węglowych, ale nie wiadomo jeszcze finalnie, czy, kiedy oraz na jakich warunkach to nastąpi. Dlatego właśnie sposobem PGE na pozyskanie dodatkowych środków jest ogłoszenie nowej emisji akcji. Miałby je objąć Skarb Państwa. Złożymy się na nie zatem my wszyscy, którzy już teraz płacimy wysokie rachunki z powodu trwania przy energetyce węglowej. Co z pulą ponad 3 mld zł zrobi „lider zielonej zmiany”? Może wreszcie postawi na odnawialne źródła energii, które uniezależniłyby nas od cen praw do emisji CO2 oraz od cen paliw kopalnych? Otóż według prezentacji PGE ok. 50 proc. środków pozyskanych z emisji ma być przeznaczonych na sieć dystrybucyjną. Rozwój i modernizacja sieci są potrzebne. Szczególnie jeżeli rozwój ten pozwalałby na dołączenie dużej ilości OZE i jeszcze szybszy rozwój energetyki prosumenckiej. Niecałe 35 proc. środków ma zostać wydanych na rozwój mocy gazowych. Tylko 15 proc. „lider zielonej zmiany” chce przeznaczyć na OZE.
Wszyscy płacimy za zaniedbania rządów w zakresie transformacji energetycznej i zaniedbania największych spółek energetycznych, w tym PGE. Notabene Fundacja Greenpeace Polska pozwała PGE GiEK i oczekuje na pierwszą rozprawę, która odbędzie się w maju 2022 r. Potrzebujemy lidera z prawdziwego zdarzenia, który będzie inwestował w nowoczesny, rozproszony system energetyczny bazujący na odnawialnych źródłach energii zapewniających najtańszą i przyjazną klimatowi energię. Potrzebujemy podnoszenia efektywności energetycznej, rozwiązań z zakresu sterowania i obniżania popytu na energię, magazynów energii, a także energetyki prosumenckiej. Nie mamy już kolejnych lat do stracenia. Nie mamy czasu na greenwashing uprawiany przez PGE. Jeżeli poważnie myślimy o bezpiecznej przyszłości przyszłych pokoleń i silnej polskiej energetyce, sprawiedliwa transformacja, z odejściem od węgla do roku 2030 oraz dynamicznym rozwojem OZE, musi zacząć się dziać już teraz.
Jeżeli poważnie myślimy o bezpiecznej przyszłości przyszłych pokoleń i silnej polskiej energetyce, sprawiedliwa transformacja musi zacząć się dziać już teraz
Autor: Piotr Wójcik, analityk rynku energetycznego, Greenpeace Polska