Gospodarka europejska traci na konkurencyjności. Rośnie za to konkurencyjność gospodarki amerykańskiej, zasilanej tanią energią pozyskiwaną z łupków przy dużo mniej ambitnej polityce klimatycznej. W efekcie przedsiębiorstwa w niektórych krajach UE, np. w Niemczech, płacą nawet dwukrotnie więcej za energię niż w USA.
UE przy pomocy negocjowanego od 2013 r. Transatlantyckiego Partnerstwa Handlu i Inwestycji (TTIP) chce otworzyć sobie drogę do importu amerykańskiej ropy. W Ameryce obowiązuje bowiem od 1975 r. zakaz eksportu ropy. Cena za takie ustępstwo Amerykanów na korzyść Unii może być jednak wysoka.
„Spodziewam się, że Amerykanie, gdyby decydowali się na otwarcie eksportu ropy, oczekiwaliby w zamian dużych ustępstw ze strony Unii. Taka jest logika negocjacji. Otwarcie Unii na amerykańskie produkty rolno-spożywcze mogłoby być częścią takich uzgodnień” – ocenił sytuację profesor Andre Sapir, ekspert brukselskiego think-thanku Bruegel.
To, czy chlorowane kurczaki i amerykańska nieoznakowana żywność z organizmów modyfikowanych genetycznie (ang. GMO) zagoszczą na stałe na europejskich półkach sklepowych, zależy od wzajemnego uznania standardów.
Profesor Ewa Kaliszuk z Instytutu Badań Rynku Konsumpcji i Koniunktur (IBRKK) w rozmowie z PAP przyznała, że choć amerykańska ropa za rezygnację ze standardów unijnych żywnościowych jej zdaniem nie wchodzi w grę, to pewne poluzowanie zasad np. przy dopuszczaniu GMO na rynek unijny i tym samym uchylenia furtki dla amerykańskiej żywności zmodyfikowanej genetycznie, jest realne.
Dla porównania, w USA żywność modyfikowana genetycznie stanowi aż 70-80 proc., podczas gdy w UE poniżej 1 proc.
Stronie unijnej zależy w umowie na osobnym rozdziale dotyczącym energii i surowców, jednak Dan Mullan - główny negocjator amerykański podczas konferencji prasowej na koniec ostatniej 6. rundy negocjacji w lipcu, kwestionował zasadność takiego rozdziału.
Na przełomie września i października odbędzie się kolejna runda rozmów UE-USA w Waszyngtonie, która jednak zdaniem ekspertów rozstrzygnięć w tej materii nie przyniesie. Dla UE taki rozdział jest ważny politycznie w czasie, kiedy napięcia w stosunkach z Moskwą wywołane przez konflikt rosyjsko-ukraiński wywołały obawy, że Rosja zakręci kurek z ropą i gazem, i unaoczniły konieczność zmniejszenia uzależnienia od nich.
Bez oddzielnego rozdziału dotyczącego energii i surowców w umowie UE będzie traktowana tak samo jak inni partnerzy handlowi.
„Jeśli chodzi o eksport gazu do krajów, które mają z nami podpisane umowy o wolnym handlu, to jest bardzo automatyczny proces. Więc jeśli będziemy mieć z UE umowę o wolnym handlu i zostanie ona ratyfikowana, to wtedy będzie to automatyczne” - powiedziała PAP Miriam Sapiro, która w latach 2009-2014 była zastępcą głównego przedstawiciela w rządzie USA ds. handlu, gdzie odpowiadała m.in. za negocjacje z UE, a obecnie jest ekspertką Brookings Institutions.
Inaczej sprawa wygląda z eksportem amerykańskiej ropy naftowej (ale nie jej derywatów). Tutaj obowiązuje prawo ustanowione jeszcze w 1975 roku, które zabrania eksportować ropę. Licencje na jej eksport są udzielane rzadko, głównie do Kanady. Ale nawet eksport do Kanady ma charakter raczej związany z tym, że USA nie mają takich mocy przerobowych i po porostu część jest wysyłana w celu rafinacji ropy.
Rafinowane produkty z ropy naftowej, które USA sprzedają Unii, mają wartość około 50 miliardów dolarów i to jest bardziej opłacalne niż sprzedaż nieprzetworzonej ropy naftowej jako surowca.
"Moim zdaniem nadszedł czas, by poważnie się zastanowić, czy ten zakaz eksportu ropy ma wciąż sens. To wymaga analizy, czy byłyby jakieś negatywne skutki zniesienia tego zakazu. Uważam, że USA powinny robić co się da, by wyjść naprzeciwko europejskim potrzebom energetycznym” - powiedziała Miriam Sapiro.
Wydobycie gazu łupkowego w Polsce nie tak duże
„Dla UE osobny rozdział dotyczący energii i surowców jest niezmiernie ważny. Przecież już na samym początku integracji europejskiej przez ustanowienie Wspólnoty Węgla i Stali oraz Euratomu Europa dała wyraz wagi, jaką przywiązuje do energii i surowców. To jest zupełnie naturalne, że w TTIP Unia chce osobnego rozdziału i szczególnego podkreślenia wagi tych kwestii” - powiedział w rozmowie z PAP Christophe Bonnery z Międzynarodowego Stowarzyszenia Ekonomiki Energii.
Z kolei profesor Andre Sapir podkreślił, że osobny rozdział w umowie o partnerstwie transatlantyckim jest tak istotny z różnych powodów – „ze względu na dywersyfikację dostaw i bezpieczeństwo energetyczne oraz ze względów politycznych w dobie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Ma też implikacje środowiskowe i oczywiście ekonomiczne”.
Dla Polski istotna jest dywersyfikacja dostaw gazu. Mniej emocjonuje nas amerykańska ropa naftowa. Oczywiście w przyszłości będzie to zależeć od krajowego zapotrzebowania na gaz, a także wydobycia krajowego.
Wydobycie gazu łupkowego w Polsce, raczej nie będzie tak duże, jak optymistycznie zakładano. Do roku 2022 jesteśmy związani kontraktem z Rosjanami – mamy obowiązek zakupu minimum 8,7 miliarda m3 gazu i dodatkowo 1,5 miliarda m3 z Kataru, 2 miliardy m3 sprowadzamy z Niemiec i Czech, a z własnego wydobycia z konwencjonalnych złóż możemy liczyć na 4,4 miliarda m3. Przy zapotrzebowaniu rocznym szacowanym w przyszłości na 19-20 miliardów m3, gaz amerykański może odegrać większą rolę w dywersyfikacji dostaw, dopiero po zakończeniu kontraktu rosyjskiego. Oczywiście wojna na Ukrainie i obustronne sankcje UE-Rosja mogą zmienić te uwarunkowania.
Zdaniem Jamesa Smalla, dyrektora Atlantic Starategy Group z Brukseli, doradzającej przedsiębiorstwom z branży górniczej, energetycznej i metalurgicznej, eksport amerykańskiego gazu LNG spowoduje, zarówno w UE jak i w Polsce spadek zainteresowania wydobyciem tego surowca z łupków. Dla Polski w kontekście TTIP, ze względu na koszty energii, ale też z uwagi na uwarunkowania technologiczne ważniejsza jest pozycja amerykańskiego sektora chemicznego. To bardzo poważna konkurencja zaawansowana technologicznie i dysponująca tanią energią do produkcji - przestrzegał w rozmowie z PAP unijny dyplomata.