Miejsca pracy, tańszy prąd i niezależność energetyczna - to lista korzyści, jakie - według rządu - ma przynieść eksploatacja gazu łupkowego. "Był czas, gdy eksportowaliśmy ropę. Teraz ją sprowadzamy. Widzimy, jak niebezpieczny jest świat wokół nas. Bezpieczeństwo energetyczne jest bardzo ważne" - podkreślał w BBC minister ds. energii Matthew Hanckock. A premier Cameron mówił nawet, że w obliczu kryzysu ukraińskiego Londyn ma "obowiązek" eksploatacji swoich zasobów.
Ocenia się, że zasoby gazu na Wyspach mogą wynosić nawet 60 bilionów metrów sześciennych. Eksperci ostrzegają jednak, że - jak pokazał przykład USA - tylko nieznaczną część Londyn będzie w stanie eksploatować.
Gabinet Davida Camerona od początku wyraża entuzjazm co do łupków, ale decyzja budzi kontrowersje pośród ekologów, ostrzegających przed domniemanym negatywnym efektem, jakie wiercenie ma na środowisko i lokalne społeczności.
Również wyborcy prawicowi mają wątpliwości. Konserwatywny elektorat jest przywiązany do idylli angielskich wiosek, którą wiercenie by zakłóciło. Tak się składa, że ogromna część terenów "łupkowych" to mateczniki prawicy. W przeszłości szeregowi posłowie Torysów wyrażali niepokój, że entuzjazm Davida Camerona wobec eksploatacji zasobów będzie ich kosztował mandaty. Zapewne dlatego oprócz przetargu na licencje rząd ogłosił dziś specjalne ograniczenia wiercenia w parkach narodowych.