Sprzedawcy prądu oszczędzają na zielonych certyfikatach
Cena zielonego certyfikatu zanurkowała w ubiegły czwartek do rekordowych 130 zł/MWh. Jeszcze rok temu płacono ponad 280 zł/MWh. Wpływy z systemu zielonych certyfikatów wspierają producentów czystej energii z wiatru, wody, biomasy i słońca. Pieniądze płyną od sprzedawców energii, którzy muszą wypełniać rosnące co roku progi udziału zielonej energii. Polska musi do 2020 r. wypełnić 15,5-proc. udział czystej energii w końcowym zużyciu prądu.
Zjazd cen zamroził wszystkie nowe inwestycje w branży zielonej energii, ale zdaniem Pawła Puchalskiego, szefa biura analiz DM BZ WBK, cieszy grupy energetyczne kontrolowane przez Skarb Państwa. – PGE, Tauron i Enea wyprodukują w 2013 r. mniej zielonej energii, niż będą jej potrzebować do wypełnienia rządowych limitów. Przy dzisiejszych cenach na każdej brakującej terawatogodzinie zyskują ok. 130 mln zł. Tegoroczne oszczędności PGE i Tauronu z tego tytułu sięgnąć więc mogą kilkuset milionów dla każdej z grup – szacuje analityk.
Jeśli dołożyć do tego Eneę, trzecią z państwowych grup energetycznych, oraz RWE Polska, łączne oszczędności czterech sprzedawców energii z ponad 80-proc. udziałem w rynku mogą sięgnąć 1 mld zł. Na drugim biegunie znajduje się tylko Energa – najmniejsza z grup energetycznych. Powód – gdańska spółka wytwarza więcej zielonej energii, niż potrzebuje, i na nadzwyżce zielonych certyfikatów zarobi w 2013 r. mniej.
Skąd wzięło się załamanie systemu wsparcia zielonej energetyki?
– Ustawa o odnawialnych źródłach energii już dziś jest opóźniona o półtora roku, a trzeba będzie na nią poczekać do 2014 r. Odsunięcie w czasie planowanego ograniczenia wsparcia dla współspalania węgla i biomasy w największych elektrowniach wygenerowało nadpodaż zielonych certyfikatów. Zadziałał rynek, który na zbyt wiele papierów zareagował spadkiem ceny – mówi Paweł Puchalski.
To dlatego zdaniem „zielonej branży” nieuprawnione jest przywoływanie systemu wsparcia OZE w wyjaśnianiu przyczyn podwyżek cen za energię elektryczną w 2013 r. Tak właśnie w grudniu 2012 r. zrobiło RWE Polska. Kontrolowana przez niemieckiego giganta spółka jako jedyna podniosła ceny energii dla rodzin średnio o 2,1 proc. PGE, Tauron, Enea, a nawet Energa za prąd będą pobierać opłaty takie jak w 2012 r.
Jak twierdzi Michał Ćwil, dyrektor generalny Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej, sprzedawcy powinni byli obniżyć ceny. Według jego szacunków, jeśli RWE Polska utrzyma wielkość sprzedaży energii do odbiorców końcowych, oszczędności spółki z tytułu zielonych certyfikatów liczone będą w 2013 r. w dziesiątkach milionów złotych. Zdaniem Ćwila już w grudniu, kiedy spółka informowała o podwyżce, powinna była obniżyć stawkę za 1 MWh o ok. 8 zł.
– Przy dalszym spadku cen certyfikatów odnotowanym w styczniu zmniejszenie kosztów systemu wsparcia zielonymi certyfikatami przedmiotowego sprzedawcy może przekroczyć 80 mln zł – podkreśla dyrektor PIGEO. Przyznaje, że rzeczywiste oszczędności z tytułu zakupu zielonych certyfikatów znane będą dopiero w marcu 2014 r., kiedy ustawowo mija termin rozliczenia przez sprzedawców obowiązków za 2013 r.
Iwona Jarzębska, dyrektor ds. marketingu i komunikacji w RWE Polska, broni się, że w liście do klientów indywidualnych firma posługiwała się prawdziwymi przesłankami co do konieczności zmiany cenników w 2013 r.
– Dokonywane przez RWE kalkulacje przed ogłoszeniem zmiany zgodne były z wiedzą dotyczącą stawek obowiązujących w momencie dokonywania wyliczeń. Ceny dla klientów kalkulowane są przed rokiem dostawy – wyjaśnia przedstawicielka spółki i tłumaczy podwyżki nie tylko zwiększonym obowiązkiem zakupu energii odnawialnej oraz energii wytworzonej wspólnie z ciepłem, lecz także wprowadzeniem świadectw efektywności energetycznej, czyli tzw. białych certyfikatów.