Niemcy dalej przepychają prąd do sieci swoich sąsiadów i z nadejściem zimy konflikt jeszcze bardziej się zaogni – twierdzi agencja Bloomberg.

Kraje Europy Środkowej i Wschodniej zamierzają odłączyć swe linie energetyczne od systemu w Niemczech podczas wietrznych dni. To właśnie wtedy ich sieci są niemal zatopione energią z Niemiec. Problem przypomina zmagania operatorów w rożnych częściach świata, od Chin po Teksas, którzy muszą wchłonąć energię z 200 tys. farm wiatrowych, działających na naszym globie.

Odnawialne źródła energii stwarzają problem na całym świecie, gdyż w przeciwieństwie do ropy naftowej nie mogą być magazynowane, toteż w przypadku jej wytworzenia energię taką trzeba zużyć, albo ryzykować krach systemu energetycznego. Czasami – podkreśla Bloomberg – nadwyżki mogą być tak duże, że producenci, jak w USA, płacą konsumentom za zużycie prądu, aby tylko się go pozbyć.

„Niemcy są świadome tego problemu, ale nie ma tam dostatecznej woli politycznej, żeby go rozwiązać ponieważ jest to bardzo kosztowne” – mówi Pavel Solc, czeski wiceminister przemysłu i handlu – „Dlatego jesteśmy zmuszeni do podjęcia jednostronnych kroków obronnych, żeby zapobiec awariom i zniszczeniom”.

Jak twierdzi CEPS, operator sieci w Czechach, systemy energetyczne w byłych państwach komunistycznych regionu są “przeciążone do granic wytrzymałości” i grożą im potencjalnie gigantyczne awarie (blackouts), gdy dotrze do nich energia wyprodukowana na farmach wiatrowych w północnych Niemczech oraz na Morzu Bałtyckim. Czesi planują w związku z tym zainstalowanie do końca roku w pobliżu swoich granic wyłączników bezpieczeństwa, które będą zrywać połączenia z niemieckim systemem, aby uniknąć krytycznego przeciążenia.

Szacuje się, że modernizacja sieci przesyłowych w Niemczech w celu zwiększenia jej potencjału może kosztować co najmniej 32 mld euro. Poczynając od 2007 r. na północy Niemiec zainstalowano turbiny o łącznej mocy 8885 megawatów.

Producencii energii w Czechach i Polsce – CEZ i PGE – są zmuszeni do czasowego wyłączania elektrowni węglowych w zachodnich częściach obu krajów z powodu nadmiernego napływu energii z Niemiec. Jak przyznaje Jerzy Dudzik z PSE, operatora polskiej sieci energetycznej, posunięcia te są „kosztowne i często niewystarczające”.