PGNiG podpisało wczoraj umowę na poszukiwania gazu w zachodniej części Ukrainy.
ikona lupy />
Skąd gaz dla Polski / DGP
Piotr Woźniak, prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, wystartuje w konkursie na szefa spółki – zapowiedział to wczoraj w rozmowie z DGP. W piątek po dwudniowym posiedzeniu rady nadzorczej gazowej spółki został ogłoszony konkurs na nowy zarząd – zgłoszenia są przyjmowane do 20 grudnia. Zgodnie z nieoficjalnymi informacjami, które jako pierwszy pod koniec listopada podał RMF FM, kandydatem na to stanowisko ma być Jerzy Kwieciński. Lista chętnych jest jednak podobno długa. Woźniak wydaje się naturalnym kandydatem, dla którego kolejna trzyletnia kadencja byłaby okazją do dokończenia uruchomionych projektów dywersyfikacyjnych. Mają one uniezależnić Polskę od rosyjskich dostaw. W połowie listopada Gazprom został już skutecznie poinformowany o nieprzedłużaniu kontraktu jamalskiego, wygasającego z końcem 2022 r. Zostały podpisane kontrakty na dostawy gazu LNG z USA, które mają częściowo zastąpić import rosyjskiego surowca. Trzeba jednak dopilnować jeszcze zakontraktowania gazu z Norwegii i domknąć arbitraż z Gazpromem.
Czy to się bilansuje?
Gaz skroplony już przypływa do Polski z Kataru na podstawie kontraktu z Qatargasem, który obowiązuje do 2034 r. (prawie 3 mld m sześc. rocznie). Ponadto od 2023 r., czyli od kiedy ustaną dostawy w ramach kontraktu jamalskiego, będą przypływać kolejne dostawy od amerykańskich dostawców LNG. Polska ma podpisany kontrakt m.in. z amerykańską spółką Cheniere – na jego podstawie w latach 2023–2042 będziemy kupować prawie 2 mld m sześc. rocznie. Do tego PGNiG ma jeszcze podpisane 20-letnie kontrakty na dostawy LNG z trzech dopiero powstających w USA terminali. W sumie zakupy te obejmują 1,35 mld m sześc. rocznie od 2022 r. plus ok. 6 mld m sześc. rocznie od 2023 r. Część z tych zakupów, która będzie importowana do Polski, będzie docierać do rozbudowanego (z 5 do 7,5 mld m sześc. gazu rocznie od końca 2021 r.) terminalu LNG w Świnoujściu. Planowany pływający terminal w porcie w Gdańsku o przepustowości co najmniej 4,5 mld m sześc. rocznie ma być gotowy w 2024 albo 2025 r.
Drugim źródłem, które ma zastąpić import z Rosji, mają być dostawy z norweskiego szelfu planowanym rurociągiem Baltic Pipe. Prezes Gaz-Systemu Tomasz Stepień w wywiadzie dla DGP w sierpniu zapewniał , że będzie on gotowy w 2022 r. Piotr Woźniak także w wywiadzie dla DGP w październiku powiedział, że od 2022 r. poprzez gazociąg Baltic Pipe, o projektowanej przepustowości ok. 10 mld m sześc. rocznie w naszym kierunku, Polska będzie sprowadzać z Norweskiego Szelfu Kontynentalnego 2,5 mld m sześc. gazu z własnego wydobycia.
– Resztę paliwa kupimy na tamtejszym rynku. Będziemy w stanie zaopatrzyć polskich odbiorców z pominięciem kontraktu jamalskiego – zapewniał. W praktyce ma to być do 6 mld m sześc. gazu. Teraz Polska uzupełnia bilans dostawami z Zachodu (do 2 mld m sześc. gazu rocznie). Warunkiem domknięcia bilansu bez dostaw z Rosji zdają się być więc ukończenie gazociągu Baltic Pipe i terminali eksportowych w USA. Jak dotąd nie ma informacji, które by wskazywały na to, żeby przewidywane terminy były zagrożone, choć wydają się napięte.
PGNiG podpisał w poniedziałek umowę ze spółką Energy Resources of Ukraine (ERU) na poszukiwania gazu w obwodzie lwowskim w pobliżu granicy Ukrainy z Polską; część wydobytego tam gazu mogłaby w przyszłości trafiać do Polski. Polska spółka prowadzi też działalność poszukiwawczo-wydobywczą w Pakistanie.
Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że PGNiG w obecnym składzie nie zamierza zawierać już żadnych kontraktów z Gazpromem, nawet krótkoterminowych. Zarząd uważa, że planowane zużycie gazu w Polsce i nowe zdywersyfikowane dostawy zbilansują się.
W najbliższych dniach spółka spodziewa się informacji w sprawie daty możliwego wyroku w arbitrażu z Gazpromem. Rzecz dotyczy m.in. niekorzystnej dla Polski formuły wyliczania ceny gazu w oparciu o ceny ropy, która powoduje, że Polska płaci więcej niż kraje Europy Zachodniej. Woźniak mówił w październiku, że koszt amerykańskiego LNG wraz z ceną za transport i regazyfikacją jest o ok. 20–30 proc. mniejszy niż gazu z Gazpromu.
PGNiG złożył pozew przeciwko Gazpromowi w lutym 2016. Podpisany w 1996 r. kontrakt jamalski, później aneksowany, przewiduje dostawy do Polski do 10 mld m sześc. gazu rocznie. Zawiera też tzw. klauzulę Take-or-pay, na podstawie której PGNiG musi odebrać co najmniej 8,7 mld m sześc. zakontraktowanego gazu rocznie.