Dzisiejsze posiedzenie rady nadzorczej, na którym miał zostać odwołany Daniel Ozon, nie odbędzie się. Ale wojna o jego głowę wciąż trwa.
W poniedziałek napisaliśmy, że Ozon w czwartek może zostać odwołany m.in. z powodu wyników audytu w JSW zleconego przez resort energii, ale też dlatego, że odmówił m.in. odkupienia od energetyki pakietu akcji Polimexu-Mostostalu oraz od TF Silesia i ARP należącej wcześniej do JSW koksowni Victoria w Wałbrzychu. Sam Ozon powiedział nam wówczas, że stracił zaufanie do przedstawicieli akcjonariusza większościowego, czyli Skarbu Państwa, i że „nie może realizować strategii spółki ani optymalnej dla firmy polityki kadrowej gwarantującej profesjonalizm i rozwój JSW”. W poniedziałek giełdowa kapitalizacja Jastrzębskiej spadła o kilkaset milionów złotych – od piątku, gdy pojawiły się nieoficjalne informacje o możliwych zmianach w zarządzie, kurs JSW zjechał o ok. 10 proc. Wczoraj powędrował w górę o prawie 2,7 do 68,22 zł za akcję. Odwołane zostało bowiem zaplanowane na dzisiaj posiedzenie rady nadzorczej. To – według naszych informatorów – efekt wtorkowych kilkugodzinnych rozmów, zakończonych późnym wieczorem, w których uczestniczyli związkowcy, szefowie JSW, dyrektor biura audytu resortu energii Andrzej Burski i sam minister Krzysztof Tchórzewski.
Nasi rozmówcy twierdzą, że topór wojenny chwilowo zakopano, ale zgody na linii Ozon – Tchórzewski nie ma. I wcale się na nią nie zanosi. Tchórzewski ugiął się pod presją związkowców, którzy i tak grożą już pikietami w Warszawie z innych powodów, co przed wyborami samorządowymi nie będzie dobrze odbierane. Według relacji naszych rozmówców minister miał jednak powiedzieć, że „tego Ozonowi nie daruje”.
Zapytaliśmy resort energii o oficjalne powody odwołania zwołanego w trybie pilnym posiedzenia rady JSW oraz możliwe dalsze działania, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Daniel Ozon też nie chciał z nami rozmawiać na ten temat. Udało nam się ustalić, że postępowanie audytorskie w JSW będzie kontynuowane, bo resort w piątek przyznał w odpowiedzi na nasze pytania, że nie zostało dokończone, choć Burski wnioski z niego przedstawił radzie już 28 sierpnia. Stenogram z siedmiogodzinnych obrad, którym dysponujemy, liczy 100 stron.
Wiceprzewodniczący rady nadzorczej JSW Krzysztof Kwaśniewski powiedział nam wczoraj, że „pan minister Tchórzewski został wprowadzony w błąd i teraz trzeba to jakoś wyjaśnić na najbliższym posiedzeniu rady”. Odbędzie się ono 27 lub 28 września. – Odwołał posiedzenie rady, więc musi wyjść z tego teraz jakoś z twarzą. Może odwołać dyrektora Burskiego, może też zwołać walne zgromadzenie i zdecydować się na zmianę składu rady nadzorczej – wylicza osoba znająca kulisy sprawy.
W branży mówi się o kilku przyczynach tarć między ministrem a prezesem JSW. Jedną z nich jest fundusz stabilizacyjny JSW, w którym ulokowano 1,5 mld zł. Pisaliśmy w poniedziałek, że minister chciał, by te pieniądze zasiliły budowę (za 6 mld zł) bloku 1000 MW w Elektrowni Ostrołęka, ale okazało się, że przepisy na to nie pozwalają. Według naszych informatorów Krzysztof Tchórzewski ma do Ozona pretensje, że dopuścił do zarządzania nim Altusa (wspólnie, mniej więcej połowie z należącym do PGE TFI Energia), który ma problemy m.in. po zatrzymaniu szefów przez CBA. Chodzi o sprzedaż GetBackowi spółki EGB Investments i wycofanie się ze współpracy z nim banku Norges. – Od około dwóch tygodni całość zarządzania funduszem JSW przejęło TFI Energia, a pieniądze są w PKO BP – mówi nam osoba znająca sprawę.
Powodem konfliktu Ozona i Tchórzewskiego może być plan przejęcia przez JSW od prywatnego Kopexu z grupy Famur za 205,3 mln zł 95,01 akcji Przedsiębiorstwa Budowy Szybów. JSW złożyła ofertę w styczniu, w lipcu strony poinformowały o złożeniu warunkowej oferty wiążącej, a na podpisanie umowy dały sobie trzy miesiące. Jednak według informacji DGP nie ma zgody na tę transakcję ministra Tchórzewskiego. Nasze źródła twierdzą, że powodem jest kredyt prywatnego inwestora, który miałby być spłacony pieniędzmi kontrolowanej przez państwo Jastrzębskiej. Nie jest bowiem tajemnicą, że Tomasz Domagała, właściciel TDJ, który kontroluje Famur, zapowiadając sprzedaż PBSz, mówił o tym, że pieniądze z tej transakcji miałyby zostać przeznaczone na spłatę zadłużenia Kopexu.