Kopalnie Polskiej Grupy Górniczej fedrują i w wolne soboty, by zrealizować tegoroczny plan wydobycia. Ale i tak zabraknie blisko 4,5 mln ton węgla.
Polska Grupa Górnicza w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Z dokumentów Agencji Rozwoju Przemysłu, do których dotarliśmy, wynika, że przez 10 miesięcy tego roku Polska Grupa Górnicza, największy krajowy producent węgla kamiennego i główny dostawca paliwa dla energetyki, wydobyła 23,3 mln ton węgla. W ogłoszonym w ubiegłym roku planie techniczno-ekonomicznym (PTE) na 2017 r. spółka zakładała 32 mln ton węgla. Dziś spuściła z tonu i zapewnia, że wydobycie przekroczy 30 mln ton, lecz według dokumentów ARP do osiągnięcia tego celu sporo zabraknie. Ale po kolei.
Kurs kreatywnej matematyki
PGG powstała w ubiegłym roku na gruzach bankrutującej Kompanii Węglowej. W tym roku zapadła decyzja, że 1 kwietnia przejmie cztery kopalnie Katowickiego Holdingu Węglowego, który borykał się z trudnościami finansowymi. PGG dostała na to kolejne dokapitalizowanie (w sumie już ponad 3 mld zł) m.in. od firm energetycznych.
W maju w ogłoszonej przez prezesa Tomasza Rogalę strategii PGG założono na ten rok inwestycje warte 1,7 mld zł, wydobycie nie mniejsze niż 32 mln ton, a zysk netto – 400 mln zł.
Rzecznik grupy Tomasz Głogowski mówi dziś: – Wydobycie przekroczy 30 mln ton. Firma realizuje przyjęty plan inwestycji. Do końca listopada wydaliśmy na nie 1,1 mld zł, kolejne będą realizowane w 2018 r.
Sęk w tym, że PGG do swojego urobku dolicza także wydobycie kopalń KHW, i to nie tylko od momentu ich przejęcia, ale również za pierwszy kwartał tego roku. Cztery przejęte kopalnie, pracując wtedy jeszcze pod szyldem holdingu, wydobyły 2,5 mln ton węgla.
Z danych, do których dotarliśmy, wynika, że ten zabieg może pozwolić PGG wykazać się na koniec roku wydobyciem ok. 30,5 mln ton. Teoretycznie wszystko się zgadza, tylko gdy „oczyścimy” ten wynik z fedrunku KHW, wyjdzie, że sama PGG wydobyła ok. 25 mln ton zamiast 32 mln ton.
Kopalnie nadganiają plan weekendami
Z naszych informacji płynie wniosek, że wynik 30,5 mln ton może być zagrożony. Kilka zakładów praktycznie nie fedruje lub robi to w ograniczonym zakresie. Zakład Murcki-Staszic mocno ograniczył wydobycie po dwóch niedawnych pożarach. Podobnie jak MysłowiceWesoła po podziemnych wstrząsach. Stoi także ruch w kopalni Piast-Ziemowit. Z naszych informacji wynika, że skip (naczynie wyciągające urobek spod ziemi) uszkodził tam ok. 60 m szybu, a kierownictwo kopalni dostało czas do 15 stycznia 2018 r. na usunięcie usterki.
Problemy wydobywcze przełożą się na przychody spółki, bo każdy 1 mln ton mniej surowca to przy dzisiejszych cenach utrata ok. 300 mln zł przychodów. A nadganianie wydobycia też sporo kosztuje. – Praktycznie od października wszystkie kopalnie spółki fedrują również w soboty, a weekendowa stawka jest wyższa od tej w dni powszednie – mówi osoba zbliżona do spółki. Dzięki temu zabiegowi PGG wyda na płace kilkaset mln zł więcej, niż planowała. Osiągnięcie 400 mln zł zysku netto jest więc nierealne mimo wysokich cen węgla (po III kwartałach było to ok. 50 mln zł).
Bez importu nie da rady
Z dokumentów, którymi dysponujemy, wynika, że mniejsze, niż zakładano, inwestycje przekładają się na ograniczony postęp robót pozwalających na uruchomienie kolejnych ścian wydobywczych. Plan na ten rok zakładał wykonanie robót przygotowujących fronty wydobywcze o długości ok. 151 tys. metrów, zabraknie ok. 38 tys. metrów. To może oznaczać, że PGG nie będzie mieć 10–11 nowych ścian wydobywczych (dla porównania dziś jest ich ok. 40).
To może się przełożyć na dalsze braki węgla, a co za tym idzie, konieczność jego większego importu. Z naszych informacji wynika, że po 10 miesiącach import był już o blisko 3 mln ton wyższy niż rok wcześniej (według naszych prognoz w tym roku wyniesie on ok. 12 mln ton), choć jeszcze niedawno wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski zapewniał w Senacie, że będzie on wyższy zaledwie o 600–700 tys. ton.
– PGG do stanu idealnego wciąż daleko, braki robót przygotowawczych odbiją się czkawką prędzej niż później, ale spółka nadrabia poprzednie lata zaniedbań. Do pracy w soboty musi dokładać, by nadgonić wydobycie, ale jestem dobrej myśli, że restrukturyzacja jednak się uda – powiedział nam Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce.