Problem z dostawami paliwa dla elektrowni jest na tyle poważny, że prezes Rady Ministrów powołała specjalny zespół, który w trybie pilnym ma znaleźć rozwiązanie – ustalił DGP.
Jak ujawniliśmy niedawno w DGP – już dwie elektrownie zgłosiły w Urzędzie Regulacji Energii, że ich zapasy surowca wystarczą na mniej niż ustawowo wymagane 30 dni. Powodem są nie tylko kłopoty wydobywcze Polskiej Grupy Górniczej, która ma problemy z realizowaniem planu, ale także brak wagonów, które mogłyby rozwozić surowiec po kraju.
Przyszła kolej na powołanie zespołu
– W zależności od dnia brakuje od 1 tys. do 2 tys. wagonów – przyznaje nasz rozmówca proszący o zachowanie anonimowości. A to oznacza, że średnio nie udaje się przetransportować 55–110 tys. ton węgla w ciągu doby. To duża liczba, bo np. blok 1000 MW (taki, jaki właśnie wybudowano w Kozienicach) potrzebuje w ciągu doby 10–12 tys. ton surowca. Import też na wiele się nie zda, bo zagraniczny węgiel czy to z portów, czy z przejść granicznych również trzeba czymś przywieźć. Poza tym Rosjanie przez kilka tygodni blokowali swoje pociągi towarowe w związku z manewrami Zapad (a i tak import rosyjskiego węgla po ośmiu miesiącach był o 1,4 mln ton większy niż przed rokiem).
Problem jest już na tyle poważny, że w połowie ubiegłego tygodnia osobiście się nim zainteresowała premier Beata Szydło. Według naszych informacji powołała specjalny zespół, który w trybie pilnym ma znaleźć rozwiązanie.
– Głównym winowajcą jest tu PKP Cargo. Na Śląsku pracują ludzie, którzy na węglu się nie znają, poza tym dzisiejsze problemy to pokłosie przejęcia przez Cargo czeskiego przewoźnika, AWT – twierdzi jeden z naszych rozmówców z kręgów PiS.
W maju okazało się np., że PKP Cargo wpisało w straty 35 mln zł inwestycji w AWT. Jak ustaliliśmy, to także dlatego w powołanym przez premier zespole palący problem rozwiązywać będzie już nie Cargo, a m.in. Krzysztof Mamiński, prezes grupy PKP SA. Z naszych informacji wynika, że członkami kryzysowej ekipy są również wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski oraz wiceminister infrastruktury i budownictwa Andrzej Bittel. Nie udało nam się ustalić, ile mają czasu na znalezienie rozwiązania węglowego problemu. Zwłaszcza że część węglarek jest zakontraktowana na wożenie kruszywa m.in. do budowy dróg. Ich przekierowanie skutkowałoby więc problemami w innym sektorze. A zakup nowych, jeśli takie decyzje zapadną, nie jest szybkim rozwiązaniem obecnych problemów. – Jest panika, a nie ma pomysłu – twierdzi jeden z naszych rozmówców znających sprawę.
Mało węgla i nie ma go czym wozić
Doszło do paradoksalnej sytuacji, że mimo iż PGG ma problemy wydobywcze (m.in. z powodu obcięcia nakładów na inwestycje), to jej kopalni Rydułtowy groziło kilkudniowe wstrzymanie fedrunku. – Wydobyte paliwo nigdzie się już nie mieściło, a nie było go czym wywozić – relacjonuje nasz śląski rozmówca. Zważywszy na to, że w Polsce zaczyna brakować węgla, to zatrzymanie jego produkcji przez brak węglarek pogłębiłoby jeszcze problemy.
– W średniej polskiej elektrowni między trzecim a czwartym kwartałem konieczne jest dostarczenie na plac 100 tys. ton paliwa. To ładunek, który zajmie około 1,8 tys. wagonów. Pociągi towarowe mają najczęściej po 42 wagony. Czyli taka elektrownia potrzebuje dostarczenia paliwa przez 43 składy – przelicza przedstawiciel energetyki. – Jeszcze gorzej będzie z transportem samochodowym, który oczywiście przy dużej elektrowni nie wchodzi w grę. Potrzebowalibyśmy 5000 tirów o ładowności 20 ton każdy. Nierealne – dodaje.
Jest jeszcze jeden problem. Średnia prędkość pociągów towarowych wynosi ostatnio 22,5 km/h. Jeszcze w połowie roku była wyższa o prawie 2,5 km/h. Polskie Linie Kolejowe już planują kolejne roboty, które łącznie obejmą 9 tys. km torów – możemy się spodziewać kolejnego spadku prędkości. Pesymiści mówią o 5 do 10 km/h mniej, optymiści o 2 do 5 km/h. Zmniejszenie prędkości o 10 km/h oznacza zapotrzebowanie na około 2000 dodatkowych wagonów i ok. 150 lokomotyw na dobę więcej. Nie wiadomo, skąd je wziąć. – A nawet gdyby się znalazły, to wypuszczenie dodatkowych transportów na tory kompletnie zablokuje przewozy – uważają nasi rozmówcy.