W środę Komisja Europejska poinformowała o skierowaniu do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej sprawy przeciwko Polsce w związku z nieprzedłożeniem ostatecznej wersji aktualizacji Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK). Chodzi o dokument strategiczny wyznaczający ścieżkę transformacji energetycznej. Polska, podobnie jak inne kraje, powinna była przekazać dokument Komisji Europejskiej do 30 czerwca 2024 r. Nad dokumentem pracowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ), które skończyło finalną wersję dokumentu ponad rok później – w lipcu 2025 r. Po rekonstrukcji rządu, odpowiedzialność za dokument przejęło jednak Ministerstwo Energii.

KPEiK dopiero pod koniec roku?

Mimo że jeszcze w sierpniu jego szef Miłosz Motyka mówił w wywiadzie z DGP, że jest zdeterminowany, żeby przekazać dokument Brukseli w październiku, to już we wrześniu wiceminister energii Wojciech Wrochna zapowiedział, że będzie on gotowy dopiero pod koniec roku. Sugerował, że zwiększona zostanie m.in. rola gazu ziemnego.

Polska jest ostatnim krajem, który nie przyjął jeszcze finalnej wersji aktualizacji KPEiK. Komisja Europejska naciska na rząd, ponieważ jej zdaniem dokument "ma kluczowe znaczenie dla stworzenia sprawiedliwej, odpornej i neutralnej dla klimatu Europy oraz ukierunkowania bardzo potrzebnych inwestycji na rzecz transformacji klimatycznej i energetycznej". Wiele z nich jest i będzie zresztą prowadzone przy znacznym udziale funduszy unijnych.

Finalnej wersji planu transformacji domagały się organizacje pozarządowe i branżowe

Nie tylko KE naciska na Polskę, by przyspieszyła prace nad planem transformacji. W poniedziałek ponad dwadzieścia podmiotów, w tym organizacje przyrodnicze, think tanki czy stowarzyszenia branżowe wysłało list otwarty do ministra energii, apelując o aktualizację KPEiK. „Nawet najlepsze analizy pozostaną na papierze bez systemu wdrażania strategii transformacji energetycznej państwa. Jego kluczowym elementem powinien być czytelny, uzgodniony międzyresortowo plan działań, którego realizacja jest regularnie monitorowana” - wskazywały. Dodały, że dalsze opóźnienia KPEiK mogą spowolnić kluczowe inwestycje oraz doprowadzić do utraty zaufania społecznego dla całego procesu planowania transformacji w Polsce.

Sam KPEiK jednak nie wystarczy. W opublikowanym we wtorek raporcie Instytutu Reform „Produkcja pod napięciem” analitycy wskazują, że dokument w niewystarczającym stopniu skupia się na strategii dla przemysłu energochłonnego, skupiając się przede wszystkim na transformacji systemu elektroenergetycznego. Co prawda aktualizacja KPEiK zawiera też zapisy dotyczące działań wspierających dekarbonizację polskiego przemysłu, jednak praktycznie pomija kwestię choćby zaspokojenia popytu na energię dla przemysłu. - Najwyższa pora, aby KPEiK został przyjęty, a jego założenia przełożone na strategie sektorowe, czyli konkretne cele i kamienie milowe w każdym z obszarów gospodarki - mówi Zofia Wetmańska, wiceprezeska Instytutu Reform.

Pytania o dekarbonizację przemysłu

Przykładowo ścieżki dostępne dla przemysłu energochłonnego (np. chemicznego, produkcji wyrobów mineralnych, np. cementu czy metali i wyrobów metalowych, w tym stali) są znane, jednak często trudne do wdrożenia. - Największe bariery w dekarbonizacji i elektryfikacji europejskiego hutnictwa mają dziś charakter głównie systemowy i ekonomiczny, a w mniejszym stopniu technologiczny – mówi DGP Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. Chodzi m.in. o wysokie ceny energii elektrycznej, zbyt krótkie terminy i nadmierną biurokrację czy niespójne mechanizmy wsparcia. Podkreśla, że przemysł potrzebuje strategicznych dokumentów znacznie bardziej szczegółowych i operacyjnych niż te, które Komisja Europejska przedstawiła do tej pory.

Piotr Mikusek, wiceprzewodniczący Rady Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii oraz dyrektor w Grupie Azoty, wskazuje, że wysokie ceny energii elektrycznej sprawiają, że w przypadku niektórych sektorów, takich jak chemiczny czy szklarski, przestawienie się na w większym stopniu zelektryfikowane ciągi produkcyjne będzie powodować wzrost kosztów działalności. - Przy obecnej trudnej sytuacji rynkowej oznaczałoby to znaczące problemy z uplasowaniem produktów na rynku – podkreśla. W dodatku zniechęca do tego wysoka emisyjność krajowego systemu elektroenergetycznego. - Najbardziej obawiałbym się jednak sytuacji, w której konkretne działania będą odsuwane na okres po stworzeniu strategii, gdyż wtedy okaże się, że narzędzie pomocy stanie się obciążeniem, a nie sposobem ułatwienia działań – podkreśla.

Kolejnym problemem dekarbonizacji polskiego przemysłu jest kwestia wodoru. Instytut Reform wskazuje, że w KPEIK brakuje m.in. oszacowania zapotrzebowania na zieloną energię. Rocznie w Polsce produkuje się ok. 1,3 mln ton wodoru szarego. Do zastąpienia go wodorem zielonym niezbędne byłoby 72 TWh energii z OZE. Tymczasem produkcja energii z OZE w 2024 r. wyniosła 49,7 TWh. MKiŚ w KPEiK zakładało, że Polska w 2030 r. będzie potrzebowała ok. 315 tys. ton wodoru odnawialnego pochodzenia niebiologicznego (RFNBO) wymagającego ok. 16,7 TWh energii z OZE, jednak produkcja krajowa miałaby pokryć tylko 43 tys. ton RFNBO. Pozostała część miałaby więc zostać pokryta przez import zielonego wodoru lub amoniaku. Dziś MKiŚ deklaruje: - Resort zamierza przygotować we współpracy z Ministerstwem Energii nowelizację Polskiej Strategii Wodorowej.

- W Polsce dekarbonizacja przemysłu nie doczekała się kompleksowego sektorowego podejścia, takiego jak obserwujemy przy dekarbonizacji sektora elektroenergetycznego – konkluduje Piotr Mikusek.