Nieformalnie uzgodniony w nocy ze środy na czwartek projekt to jeden z filarów unii energetycznej, który ma zapewnić, że każdy z krajów unijnych będzie odporny na ewentualne zakłócenia w dostawach gazu.
Propozycje przewidują regionalną współpracę pomiędzy państwami członkowskimi, aby w razie kryzysu mogły się one wspierać. Wprowadzają zasadę solidarności oraz przejrzystości kontaktów zawieranych pomiędzy spółkami.
Podczas długich negocjacji nie obyło się bez kontrowersji. Część krajów unijnych chciała jak najbardziej rozwodnić przepisy. Źródła unijne informowały, że różne propozycje nie podobały się m.in. Austrii, Włochom, Niemcom, Francji, Belgii, Luksemburgowi, Holandii, a także Węgrom.
Ostatecznie udało się wypracować kompromis pomiędzy negocjatorami reprezentującymi rządy, Komisją Europejską i Parlamentem Europejskim. Zapisy nie są idealne z polskiego punktu widzenia, ale i tak poprawiają sytuację bezpieczeństwa energetycznego w UE.
"To ogromny krok naprzód. Mamy dziś solidarność energetyczną pomiędzy państwami członkowskimi wpisaną w rozporządzenie, jako stałe zobowiązanie, żeby odbiorcom w żadnym kraju UE nie zabrakło gazu" - powiedział w czwartek dziennikarzom szef komisji przemysłu i energii, główny negocjator ze strony Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek (PO).
Zgodnie z zaproponowaną klauzulą solidarnościową wielcy odbiorcy z jednego kraju UE nie mieliby otrzymywać gazu, jeśli w sąsiednim państwie unijnym problemy z zaopatrzeniem mieliby najbardziej potrzebujący, wrażliwi konsumenci.
Porozumienie przewiduje, że we wszystkich krajach UE odbiorcy wrażliwi będą definiowani w ten sam sposób. Lista jest ograniczona do szpitali, mieszkań, hospicjów, ośrodków pomocy społecznej. Nie ma na niej małych i średnich firm, czy nawet szkół.
Za przesyłanie gazu w ramach solidarności będą przysługiwały rekompensaty. Ogólne reguły w tej sprawie w ramach grup kryzysowych mają być ustalane już teraz, by były gotowe w razie kryzysu.
Parlament poszedł na ustępstwa wobec państw członkowskich (zwłaszcza tych ze starej Unii), zgadzając się na wykreślenie sztywnego podziału UE na regiony. KE proponowała podział na siedem regionów, w ramach których miały być obowiązkowo przygotowywane plany na wypadek kryzysu gazowego. Polska miała się znaleźć w jednym koszyku z Niemcami, Słowacją i Czechami.
Po kilku miesiącach debat wypracowano kompromis, który przewiduje, że regionalna współpraca będzie bardziej elastyczna i oparta na analizie ryzyka. Regiony będą mogły być tworzone wzdłuż kluczowych korytarzy transportowych gazu. Polska ma znaleźć się w dwóch takich grupach. Nasi sąsiedzi Niemcy - w czterech.
"My będziemy współpracować ze Słowakami, z Niemcami, z Austriakami, z Węgrami. To jest zupełnie inna sytuacja niż dotychczas" - podkreślił Buzek. Jego zdaniem dzięki nowym przepisom znacznie zmniejszają się potencjalne zagrożenia związane z budową Nord Stream 2 dla naszego kraju, bo nawet jeśli Rosjanie zdecydowaliby się wyłączyć biegnący przez Polskę Gazociąg Jamalski, to współpraca w regionie zapewni nam bezpieczeństwo dostaw.
Państwa członkowskie mają funkcjonować w ramach czterech "grup ryzyka", które mają służyć za podstawę obowiązkowej współpracy, by przygotowywać wspólne analizy i wypracowywać środki zapobiegawcze na wypadek sytuacji nadzwyczajnej. Przewidziano trzy poziomy kryzysu dostaw energii, które kraje mogą zadeklarować informując o tym KE i odpowiednie organy w swoich grupach: wczesne ostrzeganie, ostrzeganie i sytuacja kryzysowa.
Mechanizm solidarności ma być uruchomiony, jeśli państwo członkowskie stwierdzi, że potrzebna jest interwencja ponadnarodowa i istnieje niebezpieczeństwo dla tzw. konsumentów chronionych solidarnie.
Dużym osiągnięciem Parlamentu Europejskiego jest wywalczenie przy sprzeciwie wielu państw członkowskich przejrzystości kontraktów komercyjnych. Nie będzie ona taka jak w przypadku umów międzyrządowych, które mają być przesyłane do KE przed zawarciem, ale i tak może to zmienić zachowanie spółek.
Kompromis przewiduje, że umowy komercyjne już po zawarciu mają być przekazywane do krajowych organów. Informacje o tych wielkich umowach, które obejmują co najmniej 28 proc. dostaw z zewnątrz w relacji do krajowej konsumpcji, mają trafiać do Komisji Europejskiej. Jej urzędnicy mogą zażądać też przedłożenia całego kontraktu.
Oczywiście informacje zawarte w kontraktach mają pozostać poufne, kraje nie będą mogły po prostu porównywać cen, ale samo to, że dostawcy będą musieli ujawniać umowy, może wymusić na nich zmianę podejścia i stosowanie bardziej transparentnych zapisów.
Co ważne, rozwiązaniami tymi mają być objęte nie tylko nowe, ale i już istniejące umowy i mają one dotyczyć nie tylko dostaw gazu, ale też infrastruktury. Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że np. Niemcy będą musieli się podzielić kilkoma swoimi kontraktami, ale Polska też będzie musiała przekazać np. umowę dotycząca dostaw przez Jamał. Próg 28 proc. jest dużo bardziej restrykcyjny niż proponowała KE, która chciała, by przejrzystość dotyczyła kontraktów od 40 proc. udziału w krajowym rynku. Dzięki tym rozwiązaniom, w UE przepisy te mają objąć około 20 umów.
Możliwe będzie zmuszenie do pokazania odpowiednich umów rosyjskiego Gazpromu, w tym dotyczących Nord Stream 2. Wprawdzie regulacje te nie zablokują kontrowersyjnej inwestycji, ale pomogą Polsce walczyć, by rosyjski monopolista nie narzucał nam znacząco innych warunków niż Niemcom.
Wreszcie rozporządzenie przewiduje, że rozwiązaniami w nim zawartymi mogą być objęte nie tylko państwa UE, ale też państwa należące do wspólnoty energetycznej. Chodzi o Ukrainę, Mołdawię i państwa bałkańskie, które po wprowadzeniu unijnego ustawodawstwa i zawarciu nowego porozumienia energetycznego z UE będą mogły cieszyć się z takich rozwiązań zwiększających bezpieczeństwo, jak kraje unijne. Sprawa nie będzie jednak prosta, Ukraina musiałby bowiem wdrożyć przepisy trzeciego pakietu energetycznego UE.
Nieformalne porozumienie musi zostać jeszcze zatwierdzone przez państwa członkowskie w Radzie UE oraz Parlament Europejski.