- Przed rządami Zjednoczonej Prawicy pomoc społeczna była traktowana jak ostatnia deska ratunku. Takie podejście wymagało, żeby do dochodu gospodarstwa domowego wliczać wszystkie pieniądze poza samą pomocą społeczną- mówi prof. Ryszard Szarfenberg, przewodniczący Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu.
Jeśli uboga rodzina nie ma dostępu do pracy i do żłobka, to zapewne straci na takim podejściu. Stanie się tak wtedy, gdy skorzysta ze świadczenia „Aktywnie w domu”, które wynosi 500 zł, i wliczy się to do jej dochodu, a przedtem wynosiło 400 zł i nie było wliczane.
Ocena szersza wymaga jednak głębszej refleksji nad funkcjami pomocy społecznej i innych świadczeń pieniężnych. Przed rządami Zjednoczonej Prawicy pomoc społeczna była traktowana jak ostatnia deska ratunku. Gdy człowiek wykorzystał wszystkie możliwości zarobkowania i inne dostępne opcje, np. świadczenia pieniężne, a nadal nie sięgał finansowego poziomu uzgodnionego społecznie i politycznie, pomoc społeczna wyrównywała lukę. Takie podejście wymagało, żeby do dochodu gospodarstwa domowego wliczać wszystkie pieniądze pozyskiwane przez nie poza pomocą społeczną.
Wprowadzono 500+ na dzieci i zdecydowano, że nie będzie się ono wliczać do dochodu w pomocy społecznej. Wytworzyło to pewien paradoks. Zasiłki rodzinne, które mają podobną funkcję, jak świadczenie wychowawcze, są wliczane do dochodu, bo zostały wprowadzone w starej doktrynie. Wywołało to szerokie dyskusje dotyczące m.in. roli pomocy społecznej, bo np. rodziny, które dzięki 500+ osiągnęły już minimalny poziom dochodów, na jaki umówiliśmy się jako społeczeństwo, nadal mogły korzystać z pomocy społecznej.
Na pewno tego typu paradoksy były pogłębiane za poprzedniej władzy. Wyłączane z kryterium dochodu były kolejne świadczenia socjalne: rodzinny kapitał opiekuńczy, Dobry Start czy 500+ dla osób niesamodzielnych. Krok po kroku pomoc społeczna zmieniała swoją funkcję. Z dopełniania finansowego do umówionego minimum teraz ma funkcję dodatku do tego, co może być ponad to minimum. Dziś pomoc społeczna straciła na znaczeniu w kwestii wyciągania rodzin z ubóstwa. Dla rodzin korzystających z tych świadczeń system stał się trudniejszy do zrozumienia, a dla opinii publicznej – mniej spójny.
Widać wyraźnie, że ma w tym zakresie wątpliwości. Aktywny rodzic wlicza się do dochodu, ale 500+ zwaloryzowano do 800 zł bez zmiany zasad, co oznacza, że ono wciąż nie wlicza się do dochodu. Obecny rząd przyjął podejście, że jakiekolwiek ruszanie 800+, nawet w zakresie wliczania go bądź nie do dochodu, będzie politycznie nieopłacalne. PiS bowiem mógłby podnieść, że niby daje się więcej rodzinom z dziećmi, ale jednocześnie zabiera się im zasiłki z MOPS-u. Mamy więc nadal niespójność podejścia. Dotyczy to nie tylko obecnej koalicji – poprzedni rząd również uznał, że wprowadzone w 2023 r. świadczenie wspierające dla osób z niepełnosprawnością wlicza się do dochodu w pomocy społecznej.
Mamy dziś system, w którym odbiorcy świadczeń mają problemy z rozeznaniem, co i dlaczego im przysługuje, a co nie. To rodzi poczucie niesprawiedliwości, a w skali makro prowadzi do osłabienia zaufania do polityki społecznej i państwa. ©℗