Rozwój trzeciego filara pozwoli na godną starość blisko miliona osób. Tak promuje swoją najnowszą propozycję Komisja Nadzoru Finansowego. Eksperci są jednak sceptyczni. Prezydent, minister rozwoju, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów, a teraz KNF. Wszyscy chcą rozwiązać problem niskich emerytur. Sęk w tym, że na razie wiele jest pomysłów, lecz niewiele działania.
Nasi rozmówcy przyznają, że reformy są niezbędne. Tyle że powinny polegać na upraszczaniu systemu, a nie jego komplikowaniu. Do tego ostatniego zaś sprowadza się ich zdaniem ostatnia propozycja nadzoru finansowego.
Na koszt wszystkich
KNF chce stworzyć system emerytalnych kont oszczędnościowych (EKO) w ramach trzeciego filara. Miałby on funkcjonować obok już istniejących pracowniczych programów emerytalnych (PPE), indywidualnych kont emerytalnych (IKE) i indywidualnych kont zabezpieczenia emerytalnego (IKZE).
Komisja proponuje program „3 x 50 zł”. Pracownik odkładałby w ramach EKO 50 zł swojego wynagrodzenia po opodatkowaniu i 50 zł, które byłoby zwolnione z podatku. Pracodawca zaś od siebie dodawałby kolejne 50 zł, które wliczałby w koszty uzyskania przychodu. W efekcie miesięcznie pracownik mógłby odkładać 150 zł na emeryturę. Realny koszt odłożenia przez niego pieniędzy byłby jednak znacznie niższy dzięki zachętom podatkowym. Zdaniem KNF na nowym rozwiązaniu skorzystać mógłby nawet milion osób.
Czy to dobry pomysł? – Jestem zdecydowanie przeciwna jakimkolwiek zachętom podatkowym dotyczącym rozwoju trzeciego filara ani też obejmowania go jakimkolwiek systemem gwarancyjnym – twierdzi prof. Leokadia Oręziak, kierownik Katedry Finansów Międzynarodowych w Szkole Głównej Handlowej. Powód? Zdaniem prof. Oręziak korzyści z tych rozwiązań przypadają tylko instytucjom finansowym, a koszty spadają na państwo.
– Jeśli ktoś chce gromadzić środki na emeryturę w trzecim filarze, to niech to robi na własny koszt i ryzyko – uzupełnia ekspertka. Innymi słowy, nie ma powodu, aby państwo dokładało z budżetu do rozwiązania, z którego korzystają nieliczni.
Trzeba ulepszać
Wojciech Nagel, ekspert BCC oraz były prezes Rady Giełdy Papierów Wartościowych, pomysł rozwijania trzeciego filara ocenia znacznie lepiej. Choć i on ma krytyczne uwagi. – Byty trzeba łączyć, a nie mnożyć. Polacy nie rozumieją różnic pomiędzy różnymi rozwiązaniami, co nie zachęca ich do oszczędzania – zwraca uwagę. Z tego też względu jego zdaniem propozycja KNF powinna zostać wykorzystana do ulepszania już obowiązujących programów, a nie służyć stworzeniu nowego.
– Należałoby też pomyśleć o tym, by ubezpieczeni domyślnie oszczędzali pieniądze w trzecim filarze. Dopiero ich rezygnacja skutkowałaby wystąpieniem z programu – twierdzi Wojciech Nagel. Koncepcja ta jest zgodna ze stanowiskiem Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych. Jego prezes Izabela Rusewicz w niedawnej rozmowie z Onetem zaznaczała, że zaproponowane przez KNF rozwiązanie nie zapewni powszechność oszczędzania na emeryturę. W jej ocenie jedynie wprowadzenie automatycznego zapisu do programu emerytalnego oraz mocne zaangażowanie pracodawców w jego działanie mogłyby sprawić, że oszczędności Polaków będą rosnąć.
Wiele filarów, mało pieniędzy dla emerytów / Dziennik Gazeta Prawna
– Tylko wtedy polska gospodarka dostanie potrzebny jej zastrzyk krajowego kapitału, a przyszli emeryci zamortyzują postępujący spadek stopy zastąpienia w obowiązkowym systemie emerytalnym – podkreśla prezes Rusewicz.
Zwolennikiem takiego rozwiązania jest wicepremier Mateusz Morawiecki. Na początku czerwca DGP jako pierwszy pisał, że minister rozwoju chce wprowadzić reformę przewidującą wprowadzenie domyślności w przynależności do trzeciego filara. W praktyce oznaczałoby to, że pracodawca zapisywałby wszystkich zatrudnionych do PPE lub przelewał część ich wynagrodzenia na IKE lub IKZE. Dopiero wskazanie przez pracownika, że nie życzy sobie, by pomniejszać jego wynagrodzenie, skutkowałoby wystąpieniem z programu oszczędzania na emeryturę. Na razie właściwego projektu ustawy nie ma, ale Wojciech Nagel nie ukrywa, że chciałby, aby ta propozycja weszła w życie możliwie najszybciej.
Zły kierunek zmian
Zgoła inne podejście prezentuje prof. Leokadia Oręziak, która twierdzi, że domyślna przynależność do systemu kapitałowego to krok w kierunku zubożania społeczeństwa. A argumenty osadzające się na tym, że przecież przynależność jest dobrowolna, bo można z programu wystąpić, to tylko przykrywanie realnego celu wprowadzania nowych rozwiązań. – Trzeba powiedzieć wprost: propozycje dotyczące rozwijania trzeciego filara służą jedynie instytucjom finansowym, w tym głównie bankom i firmom ubezpieczeniowym – zaznacza prof. Oręziak. I dodaje, że realizacja tych pomysłów nie jest w stanie ani rozwiązać, ani złagodzić problemów bardzo niskich emerytur wynikających z reformy emerytalnej z 1999 r.
– Prezentowanie takich propozycji odciąga społeczną uwagę od potrzebnych zmian w systemie emerytalnym, które pozwoliłyby zapobiec głodowym emeryturom w przyszłości – twierdzi ekspertka z SGH.
Zdaniem przeciwniczki trzeciego filara należy dostosować repartycyjny system emerytalny do realiów gospodarczych. – Jest on jedynym sprawdzonym rozwiązaniem dającym ludziom przynajmniej minimum bezpieczeństwa na starość – podkreśla prof. Oręziak.