Za 48 lat państwowa emerytura może być o 800 zł wyższa niż ta z Funduszu – wynika z symulacji wykonanej dla DGP przez Credit Agricole
ikona lupy />
Bogusław Grabowski Rada Gospodarcza przy premierze / Media / mat prasowe
ikona lupy />
Maciej Bukowski prezes zarządu Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych / Media / mat prasowe
Ekonomiści banku przygotowali dla DGP symulację emerytury, jaką otrzyma osoba, którą pójdzie w przyszłym roku do pracy i pozostanie zatrudniona do 2062 r. Uwzględnia ona różnice między inwestowaniem w OFE i w ZUS. Najważniejsze wnioski są następujące: po pierwsze – subkonto w ZUS daje wyższą stopę zwrotu i wyższą emeryturę. Po drugie – emerytury będą relatywnie niskie.

Ile dostaniemy?

Symulację wykonano w cenach z 2015 r. biorąc pod uwagę realny wzrost PKB i wzrost płac. Okazuje się, że osoba zarabiająca przeciętne wynagrodzenie przez całą pracę zawodową dostanie emeryturę wartą od 4900 zł do niemal 5700 zł w zależności od tego, czy jej składka trafi do OFE, czy do ZUS. Z kolei najniższa emerytura w 2062 r. będzie nawet o 2800 zł niższa od przeciętnej. A najwyższa będzie aż o ponad 8,5 tys. większa od przeciętnej. To liczby, które na pewno robią wrażenie, ale warto pamiętać, że dotyczą roku 2062. Czyli niemal półwiecza wzrostu gospodarki i podwyżek wynagrodzeń. Sytuacja się zmienia, gdy odniesiemy je do ówczesnych pensji. Bo stopa zastąpienia, czyli relacja emerytury do ostatniej pensji, wynosi w symulacji Credit Agricole od 40 do 47 proc. Podczas gdy dziś jest znacznie wyższa i wynosi ponad 60 proc.
Jak się okazuje, wynik osiągnięty w symulacji jest wyśrubowany i trudny do osiągnięcia. Dotyczy bowiem osób, które zaczną pracę w 2015 r. i będą pracowały i odprowadzały składki w nieprzerwany sposób do roku 2062. Zwłaszcza w przypadku sporej części kobiet osiągnięcie takiego wyniku może być bardzo trudne.
Kolejny problem to moment rozpoczęcia pracy. Duża część osób, zwłaszcza na początku pracy zawodowej, jest zatrudniana na umowy, od których albo składka emerytalna nie jest odprowadzana, albo jest odprowadzana w niewielkim zakresie. W efekcie np. czas pracy w trakcie całej pracy zawodowej krótszy o 5 lat to równowartość mniej więcej rocznej pensji, która nie trafi na konto emerytalne. Kolejna niewiadoma to czas, jaki będziemy żyli na emeryturze. Ponieważ emeryturę oblicza się, dzieląc wypracowane oszczędności przez spodziewaną długość trwania życia na emeryturze. Im dłuższy okres życia na emeryturze, tym niższe świadczenie. Obecnie dla osób, które dożyją 67 lat, wynosi on 196 miesięcy. Ale w dwóch wariantach ekonomiści założyli, że po 2060 r. na emeryturze będziemy żyli od 3 do 5 lat dłużej niż obecnie. W efekcie stopa zastąpienia spadnie o blisko 7 proc. Do poniżej 40 proc. w wariancie życia dłuższego o 3 lata i ponad 10 proc., jeśli emeryt będzie żył 5 lat dłużej.
– Symulacja pokazuje, jak te przyszłe emerytury będą niskie w porównaniu do ostatniego wynagrodzenia – komentuje wyniki główny ekonomista Credit Agricole Jakub Borowski.

Co lepsze: ZUS czy OFE?

Jak wynika z symulacji, lepsze wyniki daje subkonto w ZUS niż wybór OFE. Emerytura wypracowana w OFE jest pod koniec okresu oszczędzania od 4 do 6 pkt proc. niższa od emerytury z subkonta w ZUS. Dopiero przy założeniu, że realna stopa zwrotu OFE będzie wyższa o 3,7 pkt proc. od tempa wzrostu PKB, OFE zrównuje się z waloryzacją subkonta w ZUS.
– To znacząca premia i taka premia musiałaby się utrzymać przez kilkadziesiąt lat. To pokazuje, jaki warunek musi być spełniony, by wejście do OFE było neutralne – mówi Jakub Borowski.
Główny powód to sposób waloryzowania oszczędności zapisywany na subkoncie w ZUS. Pieniądze, które tam trafią, waloryzowane są średnim wskaźnikiem nominalnego PKB z ostatnich pięciu lat. Czyli zsumowanym wskaźnikiem wzrostu gospodarczego i inflacji. Jak zauważają ekonomiści, już taki sposób waloryzacji jest bardzo hojny z punktu widzenia możliwości finansów publicznych. Ale dodatkowo podbija ten efekt średnia z 5 lat. Ponieważ wszystkie prognozy długoterminowe dla Polski przewidują, że tempo wzrostu PKB będzie z czasem malało, to oznacza, że wskaźnik waloryzacji subkonta jest wyższy niż wskaźnik PKB w danym roku. Bo zawiera „wspomnienie” szybszego wzrostu z poprzednich lat. – Dlatego nawet w wariancie, gdy OFE rosną tak jak PKB i nie ma żadnych opłat, to ZUS jest lepszy. Ale gdyby z czasem trajektoria PKB odbiła w górę, lepszym wariantem jest oszczędzanie w OFE – komentuje Jakub Borowski.
Znaczenie ma także kwestia opłat, jakie pobierają OFE, choć jak pokazuje analiza Credit Agricole, raczej symboliczne. Anulowanie opłat daje w symulacji różnice w stopie zastąpienia dla OFE poniżej 1 proc.
Główną niewiadomą dla symulacji jest tempo wzrostu PKB po 2020 r. Będzie ono zależało od tego, jak Polska gospodarka poradzi sobie po zakończeniu dużego dofinansowania z Unii Europejskiej. Ekonomiści założyli, że najwyższe PKB będzie w 2015 r. i wyniesie 4 proc. Później będzie się stopniowo obniżać do 3 proc w 2020 r., 1,4 proc. PKB w 2030 r. i 1 proc. w 2037. – Pytanie, czy Polska stanie się gospodarką innowacyjną, co pozwoliłoby wygenerować wyższe tempo wzrostu PKB niż założone przez nas, a tym samym wyższe emerytury – podsumowuje Borowski.
W 2062 roku średnia emerytura wyniesie 4,9–5,7 tys. zł
OPINIE

Na dłuższą metę OFE nie mogą dać więcej niż ZUS

Nie jestem zdziwiony wynikiem symulacji. Jeśli przyjmiemy – zgodnie z teorią ekonomii że w długim okresie giełda rozwija się w tempie nominalnego PKB, to naturalne. W ZUS na subkoncie indeksowanym wskaźnikiem nominalnego PKB odkładane jest 100 proc. składki, podczas gdy w OFE część z niej jest pobierana w formie opłat od składki i za zarządzanie. Więc inwestowane jest niepełne 100 proc. Ponieważ nie ma podstaw do twierdzenia, że w długim okresie stopa zwrotu z akcji, w które inwestują OFE, przekroczy wskaźnik nominalnego PKB, a z powodu opłat w OFE będzie inwestowane mniej pieniędzy niż w ZUS. To tak samo zgodne z teorią ekonomii jak zachowania Polaków w sprawie OFE. Teoria ekonomii mówi, że awersja do ryzyka rośnie ze spadkiem dochodu. I jeśli 80 proc. Polaków ma jedyne zabezpieczenie na starość w systemie państwowym, to będzie się go trzymała. Przy niskim poziomie dochodów takie osoby boją się stracić nawet małą część uzbieranych pieniędzy. Nie będą chciały ryzykować 100 zł z tysiąca emerytury, by wygrać 50 zł. Oczywiście wartość nabywcza przyszłych emerytur będzie wyższa. Ale dla emeryta będzie się liczyć, ile odbierze w porównaniu z ostatnią pensją. A ta relacja będzie dwukrotnie niższa niż dziś.

Rynki dają większy zysk

Dla mnie to wątpliwe wyliczenia. Historycznie rynki kapitałowe dają więcej niż PKB. Zarówno realnie, jak i nominalnie. Dlatego mam podejrzenie, że te wyniki są złe. Do tej pory OFE dały swoim członkom więcej niż ZUS i niż polski PKB. Historycznie, jak się spojrzy na rynki kapitałowe, to w ciągu ostatnich stu lat miały większy wzrost niż PKB. Jak podaje „Credit Suisse Yearbook 2014”, w latach 1900–2013 zwrot z giełdy w RPA był średniorocznie o 4,2 pkt proc. wyższy niż wzrost PKB w tym kraju. W USA było to 3,2 pkt proc., a w Wielkiej Brytanii 3,5 pkt proc. więcej. W ciągu kilkudziesięciu lat to bardzo duża różnica. Dlaczego mamy sądzić, że w Polsce będzie inaczej? Odrębnym pytaniem jest to, czy ZUS będzie przez lata stosował dzisiejszy sposób waloryzacji. Moim zdaniem można mieć co do tego wątpliwości.
Dzisiejsza konstrukcja waloryzacji subkont, zakładająca inne indeksowanie dwóch rachunków w ZUS – jednego za pomocą funduszu płac, a drugiego za pomocą PKB jest kuriozalna. Jeśli z dwóch osób z tego samego rocznika jedna wybrała niegdyś ZUS, a druga OFE, to obecnie ta, która wybrała ZUS, ma niższą waloryzację niż osoba, która ma subkonto, bo kiedyś wybrała OFE. Jeśli ktoś zaskarży to do Trybunału Konstytucyjnego, to moim zdaniem takie rozwiązanie zostanie uchylone. Jest także drugi powód moich wątpliwości. Wskaźnik waloryzacji subkonta w ZUS jest zbyt hojny. Nie uwzględnia zmian w bazie składkowej, np. w wyniku migracji czy zmiany liczby ubezpieczonych, a także tego, że PKB może spaść.