Komisja Europejska chce po raz drugi przesunąć o rok termin wejścia w życie obowiązków wynikających z rozporządzenia EUDR. Celem przepisów jest ograniczenie obrotu towarami, których produkcja wiąże się z wylesianiem i degradacją lasów. Rozporządzenie uchwalone w 2023 r. początkowo miało zacząć obowiązywać biznes w grudniu 2024 r., jednak KE zdecydowała o przesunięciu tego terminu na 30 grudnia 2025 r. dla dużych i średnich przedsiębiorstw, a dla mikro- i małych firm na 30 czerwca 2026 r.
Zgodnie z przepisami, podmioty handlujące takimi towarami, jak drewno, kakao czy kawa oraz produktami, które z nich powstają, miałyby ograniczać ryzyko degradacji lasów. Oznaczałoby to konieczność gromadzenia dokumentów wskazujących, że produkty nie powodują wylesiania, zostały wyprodukowane zgodnie z przepisami kraju produkcji oraz przedłożono w ich sprawie oświadczenie o należytej staranności. Oświadczenia byłyby składane w specjalnym unijnym systemie.
Wyzwania techniczne opóźnią walkę z wylesianiem? "Kolejny kamyczek do systemowego odchodzenia od zielonych inicjatyw"
We wtorek Jessika Roswall, unijna komisarz ds. środowiska, poinformowała, że KE rozważa przesunięcie wejścia w życie obowiązków wynikających z EUDR o rok, tłumacząc to problemami technicznymi. „Nie można zagwarantować, że system informatyczny będzie w stanie obsłużyć przewidywane obciążenie” – wskazywała w liście do Antonia Decary, przewodniczącego komisji środowiska w Parlamencie Europejskim, opublikowanym przez Euractiv. Roswall zaproponowała spotkanie z przedstawicielami PE i duńskiej prezydencji, aby przedyskutować, „w jaki sposób możemy najlepiej rozwiązać tę sprawę w ramach dobrej współpracy i dialogu między trzema instytucjami”.
– Czasu na wdrożenie rozwiązań było dużo, tak samo jak na przygotowanie systemu technicznego po stronie regulatora. Tak się nie stało, co świadczy o niewydajności Brukseli – mówi Aleksandra Majda, wiceprezeska ESG Impact Network. Zauważa, że to kolejny kamyczek Komisji do systemowego odchodzenia od zielonych inicjatyw, po reformie raportowania zrównoważonego rozwoju czy granicznego podatku węglowego CBAM. – Obowiązki wynikające z EUDR są rzeczywiście skomplikowane, jednak ich kolejne odsuwanie obniża wiarygodność Brukseli. Zyskują te przedsiębiorstwa, które najbardziej ociągają się z przygotowaniami, a tracą te, które wydały pieniądze na szkolenia i dostosowanie systemów – ocenia Majda.
Propozycję KE skrytykowały też organizacje ekologiczne. – Przepisy mogły być odpowiedzią na rolę Unii Europejskiej w napędzaniu globalnego wylesiania i pomóc w ochronie pozostałych na świecie lasów i rdzennych społeczności, które ich bronią. Ma to kluczowe znaczenie w walce z katastrofalnymi zmianami klimatu i utratą bioróżnorodności – komentuje Michael Rice z Fundacji ClientEarth. Według niego KE ośmiesza się, używając argumentu niedostosowania systemu informatycznego. – Rodzinne gospodarstwa rolne w Kamerunie i Indonezji są w stanie spełnić wymagania, a Komisja Europejska nie? To żenujące – dodaje.
Branża drzewna liczy na dalej idące zmiany w EUDR
Ze zmiany podejścia cieszy się za to Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego. Jak mówi nam jej prezes Piotr Poziomski, daje to nadzieję na zmianę treści EUDR i wprowadzenie kategorii krajów „zerowego ryzyka wylesiania”. 10 września PIGPD zaapelowała do instytucji unijnych o uproszczenie regulacji. Według izby EUDR nie realizuje zakładanych celów, za to spowoduje wzrost kosztów dla unijnych firm drzewnych oraz rozrost biurokracji.
Jak tłumaczy Aleksandra Balkiewicz-Żerek z PKO BP, europejska branża drzewna oczekuje od KE nie tylko opóźnienia wejścia w życie obowiązków wynikających z EUDR, ale także ich uproszczenia. – Z obowiązków raportowych mogłyby zostać zwolnione firmy, które pozyskują surowiec z europejskich lasów, ponieważ ryzyko wylesiania praktycznie w nich nie istnieje. Tymczasem informowanie o dokładnym pochodzeniu każdej partii surowca jest problematyczne, szczególnie w przypadku producentów płyt drewnopochodnych, którzy mieszają trociny czy wióry pochodzące z różnych źródeł – mówi.
Jak dodaje, obowiązek mógłby zostać też ograniczony do podmiotów wprowadzających produkt na rynek, a nie obciążać cały łańcuch wartości. – Nie jestem przekonany, czy drewno z europejskich lasów zawsze należy uznawać za pozyskane w sposób zrównoważony – odpowiada jej Bartosz Kwiatkowski z Fundacji Frank Bold. Według niego pokazała to sytuacja w Puszczy Białowieskiej w 2017 r. – Gdyby Unia zdecydowała się na taki krok, nie byłoby to uproszczenie, lecz deregulacja na szeroką skalę – dodaje.