Wypowiedzenie zobowiązań klimatycznych, wstrzymanie zezwoleń dla energetyki wiatrowej oraz wsparcie dla ropy i gazu instrumentami stanu wyjątkowego – pierwsze ruchy Donalda Trumpa mogą zaważyć na losach zielonej transformacji
Wśród kilkudziesięciu podpisanych przez nowo zaprzysiężonego prezydenta aktów wykonawczych znalazła się przede wszystkim decyzja o wypisaniu Stanów Zjednoczonych z paryskiej umowy klimatycznej. Tym razem, w przeciwieństwie do analogicznego dekretu przyjętego przez Trumpa w 2017 r., nie ma mowy o czteroletnim okresie ochronnym, który obowiązywał bezpośrednio po przyjęciu porozumienia w 2015 r.
Odejście od Porozumienia Paryskiego od już
Formalnie Ameryka przestanie być stroną umowy za rok, przy czym w zawiadomieniu skierowanym do ONZ zaznaczono, że rząd federalny będzie traktował odejście jako praktycznie obowiązujące natychmiast po podpisaniu decyzji. To o tyle znaczące, że w ramach rocznego okresu wypowiedzenia planowany jest szczyt COP30 w Brazylii – w ramach którego kraje powinny określić swoje zobowiązania związane z realizacją porozumienia klimatycznego w perspektywie 2035 r. W tym także roku, zgodnie z ustaleniami z zeszłorocznej konferencji klimatycznej, kraje rozwinięte powinny doprowadzić do mobilizacji 300 mld dol. rocznie na pomoc klimatyczną dla krajów o niższych dochodach.
Trump wprost zapowiedział odwrót Waszyngtonu od udziału w finansowaniu klimatycznym. W dekrecie dotyczącym porozumienia paryskiego stwierdzono, że jednym z celów jego wypowiedzenia jest zatrzymanie transferów do krajów, których wspieranie nie jest uzasadnione interesem Amerykanów. Decyzją prezydenta ambasador USA przy ONZ, przy wsparciu sekretarzy stanu i skarbu, wycofają wszelkie zobowiązania finansowe złożone przez rząd federalny w ramach konwencji o zmianie klimatu. Anulowany ze skutkiem natychmiastowym zostaje także rządowy plan finansowania klimatycznego. Chodzi o 11 mld dol. rocznie, które zamierzała skierować na ten cel administracja Bidena (kwota kilkakrotnie mniejsza, niż wynikałoby to z historycznego udziału w emisjach przyczyniających się do efektu cieplarnianego).
Elektryki, emisje i elektrownie według Donalda Trumpa
Prezydent anulował także niewiążący Bidenowski cel 50 proc. udziału elektryków w sprzedaży nowych samochodów do 2030 r. oraz zamroził wydawanie zgód dla nowych inwestycji w energetykę wiatrową na morzu i gruntach należących do rządu. Dekret nie wpłynie na projekty będące już w budowie ani lądowe wiatraki realizowane na ziemiach prywatnych. Odwrócone mają zostać za to wszelkie decyzje poprzednika ograniczające wydobycie paliw kopalnych, w tym niedawno wydany zakaz odwiertów na znacznych obszarach amerykańskiego szelfu kontynentalnego. Na liście rozwiązań, które mogą zostać zakwestionowane w dalszej kolejności, są m.in. normy emisyjności dla elektrowni oraz opłaty za emisje metanu z sektora paliwowego.
Aby otworzyć drogę do realizacji swojej wizji renesansu paliw kopalnych, Trump już w pierwszym dniu zarządził stan nadzwyczajny dla energii, który ma pozwolić wyeliminować znaczną część barier regulacyjnych dla planowanego przez prezydenta zmasowanego wzrostu wydobycia i przerobu paliw. Trump chce w ten sposób osiągnąć trzy cele: obniżenie cen w kraju (zgodnie z obietnicą złożoną w kampanii energia ma potanieć o połowę już w pierwszym roku prezydentury), uzupełnienie strategicznych rezerw USA oraz zwiększenie eksportu i umocnienie pozycji na światowych rynkach paliw.
Rekordowa produkcja ropy
Ten ostatni wymiar może być kluczowy z punktu widzenia Europy. Wczoraj Donald Trump po raz kolejny wezwał kraje Unii Europejskiej do zwiększenia zakupów amerykańskiej ropy i skroplonego gazu (LNG), jeśli chcą uniknąć nowych taryf importowych nałożonych przez Waszyngton. Surowce energetyczne, zgodnie z wykładnią nowego przywódcy USA, mają być podstawowym narzędziem bilansowania amerykańskiego deficytu w handlu zagranicznym. Ameryka stała się głównym, oprócz Norwegii, źródłem europejskich dostaw gazu. Według agencji Bloomberga radykalne zwiększenie importu z tego kierunku będzie jednak trudne z uwagi na ograniczoną dostępność amerykańskiego LNG na rynku spot. Wstępną gotowość do negocjacji zadeklarowała jednak wczoraj w serwisie Politico rzeczniczka KE Anna-Kaisa Itkonen.
O ile jednak Trump nie pozostawił pola do wątpliwości co do pożądanego przez siebie kierunku zmian, o tyle otwarte w znacznej mierze pozostaje pytanie, na ile zdoła usankcjonować go w praktyce. Statystyki rządowe mówią o rekordowej produkcji amerykańskiej ropy – 13,2 mln baryłek dziennie w 2024 r. – i perspektywie dalszego umiarkowanego wzrostu w 2025 r. Entuzjazm w sprawie znaczącego zwiększenia produkcji w krótkim terminie studzili w ostatnim czasie prezesi największych amerykańskich koncernów naftowych: Chevronu i ExxonMobil. Nawet udostępnienie nowych koncesji nie ma szansy szybko przełożyć się – według nich – na nowe dostawy (według organizacji branżowych średni czas do uruchomienia produkcji ze złóż morskich to siedem–osiem lat, dla lądowych – trzy–cztery). Prezydent może wprawdzie wykorzystać reguły stanu wyjątkowego, żeby uprościć procedury i umożliwić szybszą eksploatację nowych szybów, ale nie jest jasne, czy zainteresowane skorzystaniem z tej ścieżki będą same spółki.