Nawet potężne wyhamowanie gospodarki na skutek pandemii nie zmniejszy szkodliwych emisji na tyle, ile według naukowców byłoby trzeba, żeby chronić klimat.
– Koronawirus to największe wyzwanie stojące przed światem od czasu II wojny światowej, ale postępujący kryzys środowiskowy to nawet poważniejsze zagrożenie. Zaburzenia zbliżają się do punktu, z którego nie ma odwrotu. Musimy działać stanowczo, by ochronić naszą planetę zarówno przed koronawirusem, jak i egzystencjalnym zagrożeniem związanym ze zmianami klimatu – przekonywał podczas środowych 50. obchodów Dnia Ziemi sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, domagając się zazielenienia antykryzysowych pakietów stymulacyjnych.
Podobny przekaz płynął w ostatnich tygodniach z wielu międzynarodowych gremiów. Uczynienia Europejskiego Zielonego Ładu podstawą odrodzenia unijnych gospodarek chce 17 państw UE, których ministrowie podpisali list otwarty w tej sprawie. O tym, że każde euro inwestowane w ramach programów ratunkowych musi być skierowane do „nowej gospodarki, a nie do starych struktur”, mówił też w Parlamencie Europejskim wiceszef KE Frans Timmermans. W czwartek o postawienie na inwestycje w czystą energię jako antykryzysową dźwignię zaapelowali wspólnie szef Międzynarodowej Agencji Energii Fatih Birol oraz minister klimatu i energii Danii – kraju będącego jednym ze światowych liderów zielonej transformacji – Dan Jørgensen.
Kolejny ważny sygnał polityczny za zieloną drogą wyjścia z kryzysu popłynie najprawdopodobniej z rozpoczynającego się dziś spotkania Petersberskiego Dialogu Klimatycznego. Obok przesuniętego na przyszły rok COP to jedno z kluczowych wydarzeń w kalendarzu globalnej polityki klimatycznej. W wirtualnej konferencji udział ma wziąć ok. 30 ministrów środowiska z całego świata. Do wykorzystania szczytu jako impulsu na rzecz podniesienia rangi ochrony klimatu w walce z kryzysem wezwała w zeszłym tygodniu Angelę Merkel szefowa Greenpeace Jennifer Morgan.
Kryzys związany z pandemią pokazuje, że łagodzenie zmian klimatycznych to zadanie jeszcze trudniejsze, niż mogło się wcześniej wydawać. Zwłaszcza w sytuacji braku powszechnej zgody na ambitną politykę w tej dziedzinie. Nie chodzi tylko o fakt, że – jak w dowcipie przytoczonym ostatnio przez „Scientific American” – koronawirus ma lepszego PR-owca niż kryzys klimatyczny i skuteczniej przyciąga uwagę decydentów. Organizacja Carbon Brief prognozuje, że w efekcie hamowania gospodarki emisje gazów cieplarnianych spadną w tym roku o ok. 5,5 proc. To spadek bardzo duży, bezprecedensowy, ale to wciąż wyraźnie poniżej progu 7,6 proc. rocznej redukcji emisji, który – według ONZ – jest niezbędny dla utrzymania wzrostu światowych temperatur w granicach 1,5 stopnia Celsjusza i powstrzymania tym samym najgroźniejszych dla ludzkości skutków ocieplenia.
Warto zauważyć, że tegoroczny spadek emisji – w przeciwieństwie do zmian następujących wskutek planowej polityki – dotyczyć będzie zarówno państw, które popierają zieloną transformację, jak i tych, które są wobec niej sceptyczne. Żeby uzyskać za pomocą narzędzi politycznych redukcję o prawie połowę większą niż ta związana z recesją, potrzebny byłby radykalny przełom, by nie powiedzieć – rewolucja. Tym bardziej że – jak twierdzi większość ekspertów – kiedy pandemia ustąpi, a gospodarki odżyją, należy spodziewać się „odbicia” emisji. Pod prąd wysiłkom na rzecz zazielenienia pakietów klimatycznych idą decyzje największych emitentów, m.in. USA i Chin, które poluzowują polityki środowiskowe, aby ulżyć swojemu przemysłowi. Kolejnym czynnikiem napędzającym emisje będą programy ratunkowe dla branży naftowej czy linii lotniczych.
A jednak – jak przekonują specjaliści i ekolodzy – wobec dążenia do złagodzenia zmian klimatycznych za wszelką cenę nie ma alternatywy. Zaś ewentualna rezygnacja z wyśrubowanych celów wiązałaby się z jeszcze większymi kosztami gospodarczymi niż ich spełnienie, tyle że odłożonymi w czasie.
– To nie jest tak, że te dane oznaczają, że aby osiągnąć cel 1,5 stopnia, musimy co roku mieć co najmniej taką recesję jak teraz. Celem polityki klimatycznej jest to, żeby uniknąć kryzysu, a nie go spowodować – podkreśla ekspertka ds. polityki klimatyczno-energetycznej Lidia Wojtal. Ocenia jednocześnie, że luka między prognozowanym spadkiem emisji a celami klimatycznymi „może być otrzeźwiająca”.
– Prognozy Komisji Europejskiej wskazują, że budowa gospodarki neutralnej klimatycznie jest możliwa i porównywalna kosztowo do ścieżek „biznes jak zwykle”. Choć konieczne jest duże zaangażowanie kapitałowe, długofalowe koszty dla Kowalskiego są porównywalne – podkreśla z kolei Oskar Kulik z WWF Polska.