Przybyło uczniów, którzy mimo pochodzenia z biedniejszych rodzin osiągają najlepsze wyniki w przedmiotach przyrodniczych – pokazuje międzynarodowe badanie PISA 2015.
Tak wypadali nasi uczniowie na tle OECD / Dziennik Gazeta Prawna
prof. Zbigniew Marciniak Instytut Matematyki UW / Dziennik Gazeta Prawna
OECD – Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju – opublikowała wyniki badania PISA. Rezultaty polskich 15-latków w międzynarodowym sprawdzianie umiejętności są gorsze niż trzy lata temu. Nasi uczniowie nadal są jednak w czołówce rankingu. – Mamy wynik powyżej średniej w krajach, które były badane. Natomiast to, że wynik spada, trudno uznać za sukces – ocenia wiceminister edukacji Maciej Kopeć.
Główną kategorią, na której skupiał się test, były w ubiegłym roku umiejętności w naukach przyrodniczych. Polscy uczniowie osiągnęli w tej kategorii średnio 501 pkt. To o 24 mniej niż w 2012 r., w czasie poprzedniego badania. Nadal jednak znaleźli się o 8 pkt powyżej średniej – spośród krajów Unii Europejskiej lepsze wyniki miało tylko sześć krajów. Ponadprzeciętne wyniki nasi uczniowie mieli we wszystkich podkategoriach badania: w wyjaśnianiu zjawisk przyrodniczych w sposób naukowy, planowaniu i ocenie poprawności procedur badawczych, a także interpretacji danych i dowodów naukowych.
Spadek zanotowano też w czytaniu i interpretacji treści. Tu w 2012 r. uczniowie uzyskali średnio 518 pkt, a w 2015 r. – 506 pkt (13 powyżej średniej OECD). W matematyce w 2012 r. młodzi Polacy zdobywali średnio 518 pkt, a w 2015 r. – 504 (14 ponad średnią OECD).
Jak jednak zwracają uwagę analitycy, w tej edycji spadki zanotowała większość krajów. Globalna zapaść w edukacji? Prof. Michał Federowicz z Instytutu Badań Edukacyjnych wyjaśnia, że zmiana może być efektem nowej technologii prowadzenia badania. – W tej edycji uczniów testowano wyłącznie przy użyciu komputerów. Za spadek może więc odpowiadać nie tyle ubytek wiedzy, ile słabsze umiejętności komputerowe uczniów – ocenia.
O korelacji między wynikami a cyfryzacją może, zdaniem eksperta, świadczyć wysoki wynik Estonii. Tam dokonała się w szkołach cyfrowa rewolucja. Uczniowie na co dzień korzystają z nowych technologii w edukacji, były one więc dla nich naturalne także przy teście PISA. Wyniki tego kraju nie pogorszyły się.
Na spadek Polski mogła nałożyć się jeszcze inna okoliczność. – W 2012 r. zmieniał się u nas egzamin gimnazjalny. Po raz pierwszy matematyka i nauki przyrodnicze były w osobnych arkuszach. Wiemy, że nauczyciele i uczniowie bali się tej zmiany i przykładali szczególną wagę do nauki. To mogło wpłynąć na bardzo wysokie wyniki PISA 2012 – zauważa Federowicz.
Wynik Polski odbił się echem w światowych mediach – wspomniało o nim m.in. BBC, zastanawiając się, czy walijskie szkoły mogą dorównać polskim. Badanie ujawniło jednak także nasze słabości – w zakresie nauk przyrodniczych wciąż mamy więcej uczniów najsłabszych, niż jest średnio w krajach OECD. Badanie wyróżnia sześć poziomów umiejętności. Poniżej drugiego jest u nas 16,3 proc. 15-latków. Na piątym i szóstym – tylko 7,3 proc.
Poprawa nastąpiła za to w grupie uczniów o najniższym tzw. kapitale społecznym. Uczniowie, którzy mimo pochodzenia z rodzin uboższych i słabiej wykształconych wciąż osiągają najlepsze wyniki, stanowią 34,6 proc. Od 2012 r. ten odsetek zwiększył się o 3,2 pkt proc. Nasz wynik jest powyżej średniej badanych krajów. Jak wyliczyli eksperci, „status socjoekonomiczny” jest odpowiedzialny za wyniki z przedmiotów przyrodniczych w 13 proc. W przewodzącej pod tym względem Estonii – tylko 8 proc., ale już w Niemczech – 16 proc., a w Belgii – 19 proc.
– Pokazuje to, że gimnazja pomagają uczniom z biedniejszych rodzin znacznie lepiej niż szkoły w innych krajach. Może to być związane z faktem, że w wielu krajach 15-latkowie uczęszczają już do różnego typu szkół. Wielu uczniów z biedniejszych rodzin trafia do szkół zawodowych, gdzie nie uczy się przedmiotów przyrodniczych. W Polsce wszyscy gimnazjaliści podążają tą samą podstawą programową z podobną liczbą godzin ze wszystkich przedmiotów – ocenia Maciej Jakubowski, były wiceminister w MEN, dziś ekspert Evidence Institute.
Argument, że gimnazja nie wyrównują szans, jest jednym z podstawowych, jakimi resort edukacji posługuje się, wprowadzając reformę likwidującą ten typ szkół. Wiceszef MEN Maciej Kopeć po opublikowaniu raportu OECD nie chciał jednoznacznie powiedzieć, czy wyniki PISA wpłyną na przebieg reformy.
– Wyniki powinny stać się przedmiotem dokładnej analizy – powiedział. – Widzimy, że nastąpił wyraźny spadek, ale nie będziemy tego używać jako kluczowego argumentu dla polityki – przyznał. Dodał również, że za postępy, jakich nasi 15-latkowie dokonali między 2006 a 2015 r., może odpowiadać nie system edukacji, ale poprawiający się status rodziców. – Oprócz czynników edukacyjnych istnieją też czynniki kontekstowe, czyli tak zwany wpływ rodzica. Ze wszystkich badań wynika, że on się w ogóle nie zmienił. Jeśli wzrosła liczba rodziców z wyższym wykształceniem, a to jest czynnik istotny dla wyniku, to należy się zastanowić, na ile mamy do czynienia z wpływem systemu edukacyjnego, a na ile z przemianami cywilizacyjnymi. Trzeba przyglądać się temu, co jest pozytywne i negatywne – mówi minister Kopieć.
W badaniu PISA w 2015 r. uczestniczyło 503 tys. uczniów z 72 krajów i regionów. Wzięło w nim udział 4,4 tys. polskich uczniów, wyłącznie z gimnazjów.
To nie pierwsze badanie edukacyjne, które pokazało umiejętności naszych nastolatków. Tydzień temu ujawniono wyniki badania czwartoklasistów. W TIMSS 2015 zajęli 17. miejsce pod względem umiejętności matematycznych i 9. pod względem przyrodniczych. – Co ciekawe, po raz pierwszy gorzej wypadli w tych zadaniach, które wymagały odtwarzania wiadomości, a najlepiej – w rozwiązywaniu problemów matematycznych – wyjaśniał podczas prezentacji prof. Krzysztof Konarzewski, polski koordynator badania.
ROZMOWA

Studenci są dobrze przygotowani

Co znaczą wyniki PISA dla naszego systemu edukacji?
Pokazują jego stabilność. Jak zauważyli eksperci OECD w raporcie – Polska jest jednym z niewielu krajów, który wykazuje systematyczny postęp.
Nawet mimo że widzimy spadki?
To kwestia techniczna. Nie trzeba patrzeć na to, że nam spadł wynik, ale że spadł wszystkim. W Korei Południowej aż o 30 pkt. To różnica w sposobie testowania. Długoterminowy trend jest dla Polski bardzo pozytywny.
Czyja to zasługa?
Nauczycieli gimnazjalnych i systemu edukacyjnego, który od lat promuje bardziej złożone umiejętności.
Czy likwidacja gimnazjów odwróci ten trend?
Nie wiem, co się stanie. Natomiast mamy badania PIAAC, które pokazują, że poziom wykształcenia przed reformą był niższy. Uważam, że dzisiaj pokolenie wcale nie jest gorzej wykształcone.
Dlaczego zatem akademicy narzekają na nieprzygotowanych studentów?
Akademicy narzekają na swoją własną prośbę. Kiedyś na studia przyjmowano 10 proc. rocznika, teraz połowę. To zresztą trend w całej Europie. Gdybyśmy dziś brali tylko 10 proc., bylibyśmy zadowoleni ponad miarę. Ale ponieważ postępujemy inaczej, studentom budują opinię ci słabsi.
U nas na wydziale nie ma problemów z tym, że kandydat jest nieprzygotowany. Ale żeby się dostać, trzeba zdać maturę na ponad 80 proc. Proszę mi wierzyć, że dzisiejsza matura na poziomie rozszerzonym z matematyki jest tak trudna jak egzaminy na studia matematyczne z moich czasów, czyli z lat siedemdziesiątych. Wtedy do egzaminów przystępowało 2–3 tys. młodych ludzi. Dzisiaj tę maturę zdaje 70 tys., którzy czują się do niej przygotowani. Z jakiej racji narzekamy?