– Od przyszłego roku uczelnie będą zobowiązane zapewnić przynajmniej co drugiemu doktorantowi stypendium. Jego wysokość wynosi ok. 1,5 tys. zł miesięcznie. Obecnie są jednostki, gdzie takie świadczenie otrzymuje nawet niecałe 10 proc. uczestników studiów trzeciego stopnia – zauważa Gajda.
Mniej osób decyduje się na rozpoczęcie doktoratu. Liczba tych, którzy chcą za niego płacić, spadła w ciągu roku aż o ponad 12 proc. A wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek zmian.
Mniej osób decyduje się na rozpoczęcie doktoratu. Liczba tych, którzy chcą za niego płacić, spadła w ciągu roku aż o ponad 12 proc. A wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek zmian.
/>
43 177 osób kształciło się w 2015 r. na studiach trzeciego stopnia. To mniej o kilkaset osób niż rok wcześniej. Tak wynika z najnowszych danych GUS. Na razie odnotowany spadek jest niewielki, ale może zwiastować odwrót od studiów doktoranckich. Aż do 2015 r. bowiem liczba osób, które chciały dalej się kształcić po uzyskaniu tytułu magistra, rosła dynamicznie. Tylko od 2010 do 2012 r. liczba uczestników studiów trzeciego stopnia wzrosła z 35 tys. do 42 tys.
Wyższe aspiracje
Eksperci starają się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego coraz mniej osób decyduje się na studia doktoranckie. Z jednej strony przyczyną jest niż demograficzny – coraz mniej młodych ludzi uzyskuje tytuł zawodowy magistra, a z drugiej strony poprawia się sytuacja na rynku pracy.
– Spadająca liczba studentów, czyli potem potencjalnych kandydatów na studia doktoranckie, to jedna z przyczyn, ale niejedyna. Kiedyś studia doktoranckie wybierały m.in. te osoby, które nie miały na siebie pomysłu, a przynajmniej dzięki kontynuacji kształcenia mogły korzystać z różnych świadczeń, np. stypendium. Teraz to zaczyna się zmieniać. Spada poziom bezrobocia, a pracodawcy zaczynają walczyć o najlepszych absolwentów, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia – mówi prof. Elżbieta Kryńska, kierownik katedry polityki ekonomicznej Uniwersytetu Łódzkiego.
– Oferta zatrudnienia jest obecnie atrakcyjna zwłaszcza dla absolwentów kierunków ścisłych. Nic dziwnego, że wolą wybrać pracę w firmie niż dalsze kształcenie – potwierdza Michał Gajda, przewodniczący Krajowej Reprezentacji Doktorantów.
Eksperci zwracają uwagę, że szkoły wyższe nadal przyjmują więcej doktorantów niż wynika to z ich potrzeb kadrowych.
– W efekcie, choć zdobywają stopień doktora, to nie mają pracy. Co więcej, doktorat może też być barierą w podjęciu zatrudnienia. Zdarza się, że łatwiej jest pracę uzyskać z tytułem magistra – dodaje Gajda. Dlaczego? Otóż, pracodawcy uważają, że stanowisko pracy nie będzie odpowiadało kwalifikacjom tych osób.
Podobnego zdania jest prof. Elżbieta Kryńska. Podkreśla też, że od pewnego czasu następuje deprecjacja stopni naukowych. – Dla osób z doktoratem często nie ma skierowanych ofert pracy albo są w śladowych ilościach. A stanowisk, które oferują szkoły wyższe, jest za mało, szczególnie że w dobie niżu demograficznego uczelnie raczej ograniczają zatrudnienie, zamiast je zwiększać. Natomiast aspiracje osób, które uzyskały stopień naukowy doktora, są wysokie, dlatego poszukują wysoko wykwalifikowanej pracy twórczej i, niestety, dochodzi do konfrontacji z rzeczywistością – podkreśla prof. Kryńska.
Dodaje, że kariera badacza przestaje być tak atrakcyjna. – Tym bardziej że pisanie doktoratu wymaga zaangażowania i poświęcenia. Trudno więc podjąć dodatkową pracę, z której można by się utrzymać. A nie zapominajmy, że to są osoby, które zakładają rodziny, chcą się usamodzielnić, wziąć kredyt na mieszkanie itd. – przekonuje prof. Kryńska.
Z kolei Monika Zaręba, ekspert ds. rynku pracy, zwraca uwagę, że coraz więcej osób, widząc doświadczenia swoich kolegów, rezygnuje z podjęcia studiów doktoranckich. – Niektórzy są wręcz rozczarowani ofertą kształcenia na uczelni – mówi Zaręba.
To dopiero początek
Zdaniem ekspertów spadająca liczba doktorantów to może być także wynik działań uczelni. – Możliwe, że kształcenie doktorantów nie jest już dla nich tak opłacalne jak kiedyś. W 2014 r. zmieniły się zasady naliczania dotacji. Placówki, które kształcą doktorantów, otrzymują trzykrotnie mniej pieniędzy niż kilka lat temu. Zmienił się bowiem przelicznik, który wynosił 3, a teraz 1 – uważa Michał Gajda.
Tego jednak jak na razie nie odzwierciedlają dane GUS. Liczba miejsc na studiach stacjonarnych bowiem minimalnie, ale nadal rośnie. Z danych za 2015 r. wynika, że na stacjonarnych studiach doktoranckich odnotowano wzrost o 1,8 proc., a istotny spadek – o 12,5 proc. – na studiach niestacjonarnych (płatnych).
Jednak w ocenie przewodniczącego Krajowej Reprezentacji Doktorantów spadek, który odnotował GUS, to dopiero początek. Liczba osób, które zapiszą się na studia doktoranckie w kolejnych latach, nawet tych bezpłatnych, będzie spadać i to nie z powodu niżu demograficznego czy zmian na rynku pracy, ale nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 572 ze zm.)
W tej sytuacji uczelnie raczej będą ograniczać liczbę miejsc na studiach doktoranckich.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama