"W dokumentach i uzasadnieniu pokazujemy, jak będzie wyglądała sytuacja z etatami nauczycieli. Jednoznacznie wynika nam, że przybędzie kilka tysięcy nowych oddziałów i kilka tysięcy nowych etatów" - mówiła podczas briefingu minister.
"Nie zmienia się liczba uczniów, w związku z tym chcielibyśmy utrzymać, i tak będzie, administrację i nauczycieli, bo to nie jest kompletnie związane z reformą czy zmianą ustroju. Proszę zauważyć, że dążymy do jednozmianowości. Dążymy do tego, żeby w każdej szkole był pedagog, psycholog, logopeda, żeby był doradca zawodowy i metodyk. To rzeczywiście wyzwanie cywilizacyjne, chcemy szerokopasmowego internetu i interaktywnych tablic. Potrzebujemy w związku z tym tych nauczycieli, którzy są w systemie i tych pracowników, którzy pracują w szkole" - powiedziała PAP Zalewska.
Przekazała, że na zmianę ustroju oświatowego jest 900 mln zł, a 168 mln zł jest w rezerwie na dostosowanie.
"Mamy prawie 1,5 mld zł na subwencję na sześciolatka, który nie był nigdy objęty subwencją oświatową. To konsekwencja i dotrzymywanie słowa, że sześciolatek się uczy, obojętnie gdzie, rodzice mają o tym zdecydować; i dodatkowe środki ponad 400 mln zł na waloryzację, która po raz pierwszy od 2012 pojawiła się w systemie właśnie dla nauczycieli. Waloryzacja, nie podwyżka" - mówiła minister.
Zalewska przyznała, że każda zmiana budzi niepokój, dlatego też wzmacniana jest komunikacja. Wyjaśniła, że z samorządowcami spotykają się wojewodowie, a kuratorzy oświaty z przedstawicielami placówek oświatowych czy związków zawodowych nauczycieli.
"Jesteśmy w całej Polsce, w każdej szkole jest również pakiet informacyjny, tak aby rodzic, nauczyciel, dyrektor mógł przeczytać, również te pytania i odpowiedzi, które najczęściej się pojawiają. Na stronach MEN mamy telefony, kontakty, dziennie 200 maili z konkretnymi, bardzo merytorycznymi pytaniami. Chcemy być z samorządowcami, nauczycielami i rodzicami przy zmianie" - mówiła Zalewska.
Dodała, że podczas piątkowego spotkania w Gorzowie Wlkp. padło wiele pytań dotyczących reformy oświaty, m.in.: przyszłości małych szkół, ramowego planu nauczania czy pieniędzy. Zapewniła, że wszelkie wątpliwości będą wyjaśniane przez wojewodów i kuratorów oświaty.
"Z tymi gminami, o których trzeba porozmawiać głębiej, bardziej szczegółowo - na pewno się z nimi spotkamy (…) Jestem w szkołach, jestem w gminach. W niektórych szkołach dyrektorzy mówią, że kuratora nie było od wojny. Bardzo się cieszę, ze jesteśmy blisko szkół, blisko organów prowadzących” - mówiła na briefingu Lubuski Kurator Oświaty Ewa Rawa.
Kurator zapewniła, że wszelkie pytania można przesyłać do kuratorium i wojewody, a odpowiedzi na nie zostaną udzielone.
"Dzisiaj samorządowcy, przede wszystkim, nauczyciele, dyrektorzy szkół zobaczyli, że - tak jak pani minister mówi cały czas – reforma jest doskonale przygotowana, reforma jest przemyślana. To wszystko, co jest proponowane, nie jest rewolucyjne. Rozpoczynamy reformę, która będzie trwała długi czas. Dopiero w roku 2023 pierwsza matura z nowymi podstawami programowymi. Wszystko jest doskonale przygotowane" - zapewniał na briefingu wojewoda lubuski Władysław Dajczak.
Podczas konferencji prasowej padło do minister edukacji pytanie, dlaczego reforma nie bierze pod uwagę funkcjonowania podstawówek w dwóch osobnych budynkach, np. że dzieci kończą sześć klas w jednym z nich, a dwie kolejne w innym. Zadający ów pytanie dziennikarz powołał się na rozmowę z wójtem gminy Deszczno, gdzie są obawy o pomieszczenie dzieci ze wszystkich oddziałów w jednym budynku.
"Im prostszy system, tym lepszy. Dlatego przewidzieliśmy jedną przesiadkę, a nie dwie (…) Znajdziemy rozwiązanie. Rzeczywiście chcemy, aby dzieci z jednym dyrektorem, tą samą grupą nauczycieli były przez osiem lat w jednej szkole, bo to gwarancja bezpieczeństwa, odpowiedzialności - przede wszystkim za edukację dzieci, ale także za ich wychowanie. W związku z tym razem z panem wójtem znajdziemy rozwiązanie" - powiedziała minister.
Kolejne pytanie dotyczyło opinii minister nt. pomysłu jednej z warszawskich szkół, która odstąpiła od zadawania zadań domowych.
"Rzeczywiście nie ma czasu na realizację podstaw programowych, a rodzice od czwartej klasy szkoły podstawowej tak naprawdę zaczynają wydawać pieniądze dla osób, które razem z dziećmi odrabiają zadania domowe, po czym wydają pieniądze na korepetycje. Mam nadzieję, że po pierwsze zmiana podstawy programowej, włączenie przedmiotów takich jak chemia, biologia, jednocześnie współpraca z wydawnictwami, które wydrukują takie książki, z których młody człowiek będzie mógł się zwyczajnie uczyć, bo w tej chwili ma z tym kłopoty, już to zatroskanie wyeliminuje” - powiedziała minister Zalewska.
Jak dodała minister, kiedy również w Warszawie uda się doprowadzić do tego, że nie będzie nauki w systemie zmianowym, "tylko będzie jedna zmiana, będzie miejsce, czas i pieniądze na to, aby dzieci zostały po lekcjach i razem z nauczycielem odrobiły zadania domowe, albo przeprowadziły różnego rodzaju projekty (…) Pod takim kątem właśnie są realizowane pomysły dotyczące prawa oświatowego" - zapowiedziała Zalewska.
Mówiła, że jest pod wrażeniem i zamierza przyjrzeć się rozwiązaniu wprowadzonemu w wymienionej przez dziennikarza szkole i wyraziła nadzieję, że takie rozwiązania będą promowane.
Zgodnie z projektami ustaw: Prawo Oświatowe i Przepisy wprowadzające Prawo Oświatowe, w miejsce obecnie istniejących szkół mają zostać wprowadzone: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja mają zostać zlikwidowane. Zmiany miałyby rozpocząć się od roku szkolnego 2017/18.
Projekty ustaw zmieniających strukturę szkół są w Sejmie, pierwsze czytanie zaplanowano na 29 listopada.