Proponujecie Państwo nowy algorytm podziału środków dla publicznych uczelni. Dotychczasowy był niewystarczający?
Nasza propozycja wynika właśnie z krytyki obecnego algorytmu. Wielokrotnie w środowiskach akademickich formułowano zarzuty o tym, że jest on antyjakościowy, że wspiera pogoń za studentem. Rektorzy oceniają, że nie wspiera umiędzynarodowienia uczelni, że zasady przyznawania finansowania są niejasne z powodu ich skomplikowania.
Jaki jest główny cel wprowadzenia nowości? Jeśli nie ma być premiowana liczba studentów, to co?
Chcemy podnieść jakość kształcenia. Do tej pory była ona jak święty Graal - wszyscy jej szukali, ale nie było zdefiniowane, czym właściwie jest. Dla nas jakość kształcenia to jest relacja uczeń - mistrz, która może zostać zapewniona przez odpowiednie liczbowo grupy studenckie. W związku z tym w nowym algorytmie będziemy premiować stosunek liczby studentów do wykładowców. Chcemy dążyć do klubu najlepszych, elitarnych uczelni na świecie, gdzie grupy zajęciowe mają 11-13 osób.
Uczelnie tworzą duże grupy, bo w dotychczasowym algorytmie zbyt małe pieniądze przeznaczane są na pokrycie pensji kadry naukowej. Powstającą tak lukę płacową dziekani muszą wypełniać pieniędzmi dzielonymi wedle liczby studentów.
Jeśli uczelnia zdecyduje się na obniżanie relatywnie liczby studentów to na pewno nie będzie traciła w nowym algorytmie. Będziemy mnożyć liczbę studentów przeliczeniowych przez współczynnik uwzględniający liczbę kadry. Jeśli wykładowców będzie zbyt mało, współczynnik ten sprawi, że uczelnia będzie traciła w dotacji. Jeśli wskaźnik będzie się kształtował w docelowym przedziale, będzie zyskiwać. W takim układzie może się nawet okazać, że jeśli uczelnia zmniejszy liczbę studentów - czyli postawi na jakość kształcenia - otrzyma wyższą dotację. Dzisiejszy algorytm defaworyzuje uczelnie, które nie uczestniczą w wyścigu o studenta.
Co jeszcze się zmieni?
Chcielibyśmy premiować za jakość kadry dydaktycznej. W algorytmie są odpowiednie wagi określające wysokość dotacji na pracowników z poszczególnymi stopniami naukowymi - w nowym systemie mnożymy ten współczynnik przez średni wynik z parametryzacji, czyli kategorię naukową jednostki.
Jest też parę mniejszych zmian. Uzupełniamy na przykład wskaźnik umiędzynarodowienia. Oprócz premiowania, tak jak dotychczas, za liczbę studentów przyjeżdżających i wyjeżdżających na zagraniczne wymiany, będziemy uwzględniać studentów na tak zwanym pełnym cyklu. Chcielibyśmy, żeby polskie uczelnie swoim prestiżem oraz jakością kształcenia potrafiły zachęcić studentów cudzoziemców nie tylko do studiowania w ramach wymiany, krótkoterminowej, ale żeby cudzoziemiec przyjeżdżał do polskiej uczelni, żeby zdobyć dyplom.
Jaka jest różnica?
Nam to daje prestiż. Jeśli ktoś będzie wybierał polską uczelnię, to będzie chciał się z nią wiązać, być może w przyszłości zostanie prowadzić tu badania. Tak zresztą jest w wielu krajach, na renomowanych uczelniach światowych.
W algorytmie zostawiamy też składnik badawczy, gdzie premiujemy jednostki za prowadzenie projektów. Upraszczamy go jednak, bo nie będziemy różnicować dotacji w zależności od tego, czy uczelnia jest liderem projektu, czy konsorcjantem. W szczególności chciałabym zachęcić naszych naukowców do startowania w programie Horyzont. Naprawdę mamy potencjał i możemy te projekty zdobywać. Żeby była odpowiednia motywacja do startowania w konkursie, ustanawiamy premię w postaci finansowej.
A co stanie się ze stałą przeniesienia, czyli procentem dotacji z poprzedniego roku, którą uczelnie dostawały niezależnie od reszty współczynników?
Ona jest nazywana w środowisku „stałą dziedziczenia”. Wynosi 65 proc. poprzedniej dotacji i sprawia, że z jednej strony sytuacja uczelni jest stabilna, z drugiej - konserwuje status quo. Zmniejszamy stałą do 50 proc. Druga połowa dotacji dla uczelni będzie składać się ze składników, o których powiedziałam wcześniej: studencko-doktoranckiego, kadrowego , wymiany i badawczego.
Czy tak radykalna zmiana nie zachwieje sytuacją uczelni?
Uczelnie muszą mieć czas na dostosowanie się do nowych zasad. Wprowadzamy mechanizm zabezpieczający, dzięki któremu w jednym roku dotacja nie może wzrosnąć ani spaść o więcej niż 5 proc.
To przepisy przejściowe, czy stałe rozwiązanie?
To docelowe rozwiązanie, naszym zdaniem to bezpiecznik dla uczelni. Bezpiecznik, który pozwala nam wprowadzić zmiany już od 2017 r. Jesteśmy jednak otwarci na rozmowy, co do rozpiętości tego korytarza.
Czy studentów powinno być mniej?
Trendy demograficzne są jasne.
Maturzystów jest tylu, co miejsc na stacjonarnych studiach. Każdy się dostaje.
Powszechna dostępność do wykształcenia jest rzeczą bardzo pozytywną. Należy się jednak zastanowić, czy jeżeli my przyjmujemy studenta, to jesteśmy w stanie mu zapewnić odpowiedni dla niego poziom nauczania.
Niedocenioną częścią naszego systemu są Państwowe Wyższe Szkoły Zawodowe. Mamy jeden z najwyższych wskaźników skolaryzacji w Europie, natomiast brakuje nam specjalistów w konkretnych obszarach. Być może trzeba by było zachęcić studentów do innych wyborów - inne specjalności, inne kierunki, inne uczelnie. Dlatego też planujemy zmianę algorytm dla PWSZ - tutaj chcemy przede wszystkim premiować kształcenie na profilach praktycznych. Chcemy też gratyfikować finansowanie pozabudżetowe tych szkół. Trzeba jak najsilniej związać PWSZ z lokalnym rynkiem pracy.
Czy rząd planuje zwiększenie wydatków na naukę?
Chcielibyśmy istotnie zwiększyć budżet, przynajmniej o 500 mln zł. My na pewno widzimy w tym wielką szansę rozwojową. To już jest truizm, że gospodarka nie ruszy bez nauki.
Rozumiem, że minister Gowin na razie lobbuje w rządzie.
Tak, mamy konkretne pomysły, konkretne projekty jak reformować uczelnie. Bez paliwa w postaci udziału środków finansowych państwa to się nie uda.