Zamiast dwujęzycznych gimnazjów MEN wprowadza językowe klasy w podstawówce. Każda szkoła podstawowa będzie mogła rozpocząć takie kształcenie dla dwóch ostatnich roczników.
Zamiast dwujęzycznych gimnazjów MEN wprowadza językowe klasy w podstawówce. Każda szkoła podstawowa będzie mogła rozpocząć takie kształcenie dla dwóch ostatnich roczników.
Planowane zmiany w szkolnictwie nie oznaczają, że cały ośmioletni okres szkoły podstawowej dziecko spędzi w jednej klasie. Założenia reformy edukacji dopuszczają wewnętrzną selekcję w obrębie szkoły. Już od siódmej klasy. Na tym etapie nauki pojawią się bowiem klasy dwujęzyczne. Ich uczniowie będą mieć dodatkowe lekcje języka obcego, w którym prowadzona będzie również część przedmiotów, takich jak biologia, fizyka czy matematyka. Programy historii i geografii mają natomiast mocniej niż w innych klasach wykraczać poza tematykę związaną z Polską.
Kto będzie mógł trafić do takich klas? W pierwszej kolejności uczniowie danej szkoły. Warunkiem będzie promocja do klasy VII i pozytywny wynik sprawdzianu predyspozycji językowych, przeprowadzanego na warunkach ustalonych przez radę pedagogiczną. Sposób organizacji klas dwujęzycznych ma być wpisywany do statutów szkół.
Do klasy będą mogli startować również uczniowie z innych szkół. Ale tylko jeśli zostaną wolne miejsca. Jeżeli będzie więcej chętnych niż miejsc, do klasy dwujęzycznej dostanie się ten uczeń, który ma łącznie lepsze wyniki ze sprawdzianu predyspozycji językowych, ocen z polskiego, matematyki i języka obcego na świadectwie. Przy takich samych wynikach zdecyduje sytuacja społeczna – przyjęte zostanie dziecko z wielodzietnej rodziny, z niepełnosprawnością albo wychowywane przez samotnego rodzica.
Z punktu widzenia MEN proponowana zmiana jest kosmetyczna. Do tej pory system dwujęzyczny był głównie w gimnazjum i liceum, co umożliwiało uczniom sześć lat kształcenia w takim trybie. Obecnie – jak tłumaczy MEN – też będzie sześć lat: dwie ostatnie podstawówki i cztery liceum.
W praktyce nie będzie to jednak łatwe. Gimnazja, niezależnie od tego, czy są dwujęzyczne, czy nie, mają dwie opcje – w ciągu pięciu lat mogą przekształcić się w podstawówki albo w licea czy też inną szkołę ponadgimnazjalną.
W Warszawie działa gimnazjum obok liceum francuskojęzycznego. To jedna z niewielu dwujęzycznych szkół, gdzie młodzież uczy się w języku francuskim. Teoretycznie mogłoby zmienić się w podstawówkę, ale gimnazjum nie ma takich planów.Podobny los czeka gimnazjum z oddziałami dwujęzycznymi w Strzelcach Opolskich – jedną z najlepszych szkół w regionie. – Z pewnością nie otworzymy szkoły podstawowej, bo naszym organem prowadzącym jest powiat strzelecki, więc musielibyśmy ubiegać się o zgodę gminy – mówi dyrektor Jan Wróblewski. – Nasze dwujęzyczne klasy przyciągały bardzo zdolną, zainteresowaną swoim wykształceniem młodzież. Teraz ofertę dla nich będą musiały zapewnić podstawówki – zaznacza.
Tymczasem dwujęzyczność może okazać się sporym wyzwaniem dla szkół podstawowych. Obecnie w całym kraju jest jedynie 14 placówek, które prowadzą oddziały dwujęzyczne na tym etapie kształcenia. Dla porównania – gimnazjów jest prawie 200, a liceów – niemal 100. Najwięcej klas dwujęzycznych jest w dużych miastach – co czwarta znajduje się w Warszawie i okolicach.
Aby otworzyć dwujęzyczne klasy, szkoły podstawowe będą musiały zatrudnić nauczycieli z odpowiednimi kompetencjami. – To jednak też szansa dla nauczycieli z likwidowanych gimnazjów na znalezienie pracy – dodaje jedna z nauczycielek zajmujących się takim rodzajem nauczania.
Na dwujęzyczność nie mają szansy dzieci ze szkół artystycznych, bo urzędnicy nie chcą nakładać na nie zbyt wielu obowiązków. „Uczniowie tych szkół realizują dodatkową podstawę programową kształcenia zawodowego w zawodach szkolnictwa artystycznego” – tłumaczą autorzy projektu reformy systemu edukacji, przekonując w uzasadnieniu do ustawy, że dodatkowy program nauki języków nadmiernie obciążałby młodych.
Dwujęzyczne gimnazja miały swoich gorących zwolenników i przeciwników. Doceniano je za to, że dają dzieciom szansę na lepszą edukację. Dwujęzyczność pozwalała gimnazjom – które do tej pory były rejonowe – na przeprowadzenie dodatkowego egzaminu i przyjmowanie tylko tych, którzy go zdadzą. Przeciwnicy wskazywali, że jest to segregacja dzieci i tworzenie szkół dla elit. Skutki widać w analizach Instytutu Badań Edukacyjnych. Oświatowy think tank przekonuje, że de facto polski system edukacyjny podzielił się przez to na dwa równoległe – ponad 25 proc. populacji w wieku szkolnym (mieszkańcy dużych miast) chodzi dziś do silnie selekcyjnego gimnazjum. Pierwszy poważny egzamin, od którego zależy przyszłość dzieci, mają one już w 12. roku życia. To jeden z najwcześniejszych progów selekcyjnych w Europie. Równocześnie w małych miastach i na wsiach działa model bliski skandynawskiemu – z długą, dziewięcioletnią edukacją jednolitą dla wszystkich. To przede wszystkim te miejsca, gdzie dzieci płynnie przechodzą z podstawówek do gimnazjów, bo szkoły są połączone w zespołach.
Choć jednym z głównych argumentów minister edukacji za likwidacją gimnazjów jest to, że niedostatecznie spełniły misję wyrównywania szans, rozwiązanie dotyczące szkół dwujęzycznych może jeszcze pogłębić nierówności. Pozwoli bowiem na selekcję w obrębie jednej szkoły. – W ramach jednej podstawówki będzie można tworzyć klasy dla tych lepszych i gorszych dzieci. To może rodzić niezadowolenie rodziców i uczniów – ocenia w rozmowie z DGP pedagog z renomowanego stołecznego gimnazjum.
Ustawa, którą MEN wprowadza nowe rozwiązania, została przekazana do konsultacji i uzgodnień międzyresortowych. Klasy dwujęzyczne to jeden z elementów szerokiej reformy – MEN od nowa napisało prawo oświatowe, kodyfikując w nim przedstawione w czerwcu pomysły na systemowe zmiany. W ramach reformy zostaną między innymi zlikwidowane gimnazja, a w ich miejsce powołane ośmioklasowe szkoły podstawowe, czteroletnie licea i pięcioletnie technika. W miejsce obecnych szkół zawodowych MEN chce utworzyć szkoły branżowe – pierwszego i drugiego stopnia. Mają one kończyć się maturą uprawniającą do wstępu na wyższe uczelnie zawodowe. Projekt dzieli parlament – reformie sprzeciwiają się Platforma Obywatelska i Nowoczesna. Ponieważ większość w parlamencie ma jednak Prawo i Sprawiedliwość, losy projektu wydają się przesądzone. Według zapowiedzi minister Anny Zalewskiej nowe rozwiązania mają stopniowo wchodzić w życie od przyszłego roku szkolnego, kiedy do nowej siódmej klasy pójdzie pierwszy rocznik uczniów.
Najwięcej klas dwujęzycznych jest w dużych miastach
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama