Polscy uczniowie wykazują najniższy poziom entuzjazmu do nauki w całej Unii Europejskiej. Przyczyny? Specyfika systemu edukacji, przeładowane programy nauczania i przeciążeni nauczyciele.

Z najnowszego raportu OECD z badania PISA 2022 pt. „Strategie uczenia się i postawy życiowe” wynika, że tylko 26 proc. polskich piętnastolatków zgodziło się ze stwierdzeniem „Uwielbiam uczyć się nowych rzeczy w szkole”. To najmniej w całej Unii. Tymczasem w Portugalii, która znalazła się na pierwszym miejscu klasyfikacji, odpowiedź „zgadzam się” lub „zdecydowanie się zgadzam” wybrało 73 proc. ankietowanych, w Rumunii 68 proc., a w Grecji – 67 proc.

Autorzy raportu podkreślają, że wewnętrzna motywacja i ciekawość poznawcza to kluczowe czynniki wspierające rozwój świadomych i skutecznych strategii nauki u dzieci i młodzieży. Dlaczego więc polscy nastolatkowie nie lubią uczyć się nowych rzeczy?

Doktor Iga Kazimierczyk, prezeska Fundacji Przestrzeń dla Edukacji i badaczka oświaty, związana z Uczelnią Korczaka, nie jest zdziwiona. Podkreśla, że jego autorzy nie badali przyczyn nastrojów uczniów. – Wyniki należałoby więc poddać rzetelnej analizie naukowej. Ale w dyskusjach często artykułowane są potencjalne powody. I nauczyciele mówią o nich od lat. Jednym z nich z pewnością jest sposób, w jaki jest skonstruowana polska szkoła – mówi DGP.

Wszystkiego za dużo

I precyzuje: jest w niej wszystkiego za dużo – zarówno materiału do przyswojenia, jak i czasu spędzanego na lekcjach. – Uczniowie w ósmej klasie, objęci badaniem, mają tygodniowo ok. 40 godzin zajęć. Kiedy więc mają rozwijać pasje i wewnętrzną motywację? To przecież klucz do autentycznej ciekawości i chęci poznawania nowych rzeczy – dodaje i zwraca uwagę na to, że dzieci są niewyspane, przemęczone i bardzo często kiepsko odżywione, bo nie mają czasu na regularne posiłki.

Zdaniem dr. Michała Sitka z IBE wśród przyczyn można wymienić m.in. przeładowany program nauczania i to, że uczniowie nie widzą praktycznego zastosowania zdobywanej wiedzy. Zwraca też uwagę na nacisk na wyniki i oceny, co może prowadzić do stresu i lęku przed porażką, postrzeganie nauki jako przykrego obowiązku i brak dostatecznego wsparcia ze strony nauczycieli.

Doktor Kazimierczyk tłumaczy jednak, że nauczyciele nie mają przestrzeni, by zachęcać uczniów do zdobywania wiedzy, bo muszą przede wszystkim skupić się na przygotowaniu podopiecznych do egzaminów. – Oni nie działają w warunkach sprzyjających komfortowi, kreatywności i odkrywaniu – zaznacza.

Szkoła jako przymus

W podobnym tonie wyniki raportu komentuje Katarzyna Nabrdalik, prezeska Fundacji Teach For Poland. – Szkoła jest często postrzegana jako przymus, przestrzeń, gdzie uczymy wzorów, formułek, dat itd., a nie twórcza, inspirująca przestrzeń uczenia się nowych rzeczy – zaznacza.

Doktor Kazimierczyk podkreśla, że na szczycie zestawienia znalazła się Portugalia, która przeszła reformę edukacyjną. – Z kolei Finlandia, przez lata uznawana za wzór edukacyjny, znalazła się nisko, mimo swojej elastyczności i podejścia zapewniającego uczniom czas i przestrzeń do rozwoju. Okazuje się jednak, że fińscy uczniowie tej przestrzeni nie odczuwają – komentuje.

– Podobnie jest z Holandią i Danią – krajami często kojarzonymi z wysoką jakością życia i ze szczęściem mieszkańców, a mimo to ich deklarowana chęć do uczenia się nowych rzeczy jest zaskakująco niska – dodaje. Zdaniem badaczki różnice kulturowe między krajami odgrywają tu kluczową rolę.

Czy reforma MEN może zmienić nastroje polskich uczniów?

– Mogłaby być skuteczna, gdyby była kompleksowa. A z zapowiedzi resortu wynika, że obejmuje jedynie zmiany w podstawach programowych i siatce godzin, z dodaniem nowych przedmiotów, edukacji zdrowotnej i edukacji obywatelskiej. Trudno więc mówić o znaczącym „odchudzeniu” siatki. Jeśli jednak w przyszłości podstawy i godziny zostaną realnie zmniejszone, może to przynieść pozytywne efekty – zaznacza dr Kazimierczyk.

Doktor Sitek wskazuje, że badania PISA, prowadzone w Polsce od 2000 r., pokazują, że pewne postawy są trwałe i niezależne od reform. – Ale można mieć nadzieję, że nadanie większego priorytetu większej przyjazności szkoły i refleksji nad celami edukacji i przydatności poszczególnych treści, co jest np. widoczne w podejściu do reformy opartej na skonkretyzowaniu profilu absolwenta, może pozytywnie wpłynąć na postawy uczniów – choć nie jest to efekt, którego można się spodziewać w krótkim czasie – zastrzega.

Zdaniem dr Kazimierczyk ważną rolę w procesie mogliby odegrać nauczyciele, ale obecnie nie są oni objęci żadną reformą. – To wymagałoby współpracy z resortem nauki i zwrócenia szczególnej uwagi na warunki ich pracy, które, jak pokazują badania, są główną przyczyną odchodzenia z zawodu. Problemem nie są wyłącznie pensje – przekonuje. I zaznacza, że średni wiek polskiego belfra to 50 lat. – System opiera się też coraz częściej na emerytach, trudno oczekiwać, by uczniowie byli kreatywni i samodzielni, jeśli nauczyciele nie mają kiedy rozwijać własnej kreatywności. Aby zmienić sytuację uczniów, musimy zacząć od wsparcia nauczycieli – dodaje.

Podobne spostrzeżenia ma Nabrdalik. – Nastroje uczennic i uczniów mają swój początek w tym, jakie są nastroje nauczycieli. Potrzebujemy zdecydowanego wzmocnienia, wsparcia i większej gratyfikacji nauczycieli. Zachęcajmy młodych, żeby weszli do szkół jako nauczyciele. To oni tworzą jej kulturę organizacyjną, atmosferę, budują relacje, a to jest podstawą nastroju całej społeczności szkolnej – mówi. ©℗