Matura 2024 tuż za rogiem, a jak się okazuje, maturalny egzamin spędzał sen z powiek także osobom, które po latach dotarły na szczyty polskiej polityki. W rozmowach z Gazetą Prawną politycy wyznają swe licealne grzeszki oraz maturalne przygody, a dowiedzieć można się między innymi tego, kto i dlaczego nazwał przyszłego prezydenta, Bronisława Komorowskiego „narodowo-katolicką trąbą” i dlaczego Pawłowi Kukizowi zakazano pisania.
Dziś znani są z ekranów telewizorów, podejmują, bądź podejmowali ważne dla nas wszystkich decyzje, ale przed laty też drżeli przed maturalnym dniem, a wielu z polityków miało problem, by znośnie zaliczyć egzamin dojrzałości. Niemałe kłopoty miał z nim przyszły prezydent, Bronisław Komorowski.
Jak byłego prezydenta nazwali „narodowo-katolicką trąbą”
W czasach, gdy Bronisław Komorowski szykował się do matury, zdawać trzeba było trzy obowiązkowe przedmioty: język polski, matematykę oraz przedmiot wybrany. Późniejszy prezydent przyznaje, że choć od zawsze był humanistą, to największe obawy miał właśnie przed egzaminem z języka polskiego.
- Przez całą szkołę średnią miałem szczególną sytuację. Polegała ona na tym, że polonistka była bardzo zdeklarowaną zwolenniczką ówczesnego ustroju i na tym tle na lekcjach były między mną, a nią ciągłe polemiki. I ja przez całą szkołę miałem kiepskie stopnie za wypracowania, mimo że opinia uczniowska i nauczycielska uważała mnie za lepiej znającego tematykę i lepiej piszącego – wspomina w rozmowie z Gazetą Prawną Bronisław Komorowski.
Efektem konfliktu ideologicznego były słabe oceny z języka polskiego, choć jak przyznaje była głowa państwa, częściowo sam sobie na to zasłużył, bowiem jako dyslektyk miał problemy z ortografią. Nie zmieniało to jednak faktu, że przez całe liceum młody Komorowski dostawał z polskiego same tróje i gdy nadszedł czas matury, miał poważne obawy co do przyszłości.
- Na egzaminie już była komisja z całego liceum i mogę powiedzieć, że błysnąłem, zarówno na egzaminie pisemnym, jak i ustnym. I pamiętam, że koleżanki tej mojej nauczycielki nie wytrzymały i mówią, jak to się stało, że on całą szkołę miał trójki? I to był moment mojego triumfu, gdy ma pani profesor nie znalazła żadnej odpowiedzi, poza jedną. Powiedziała, że on zawsze był trąbą narodowo-katolicką – wspomina ze śmiechem Bronisław Komorowski.
I w ostatecznym rozrachunku udało mu się zamknąć historię swej matury czwórką z języka polskiego.
Pawłowi Kukizowi po prostu tego zakazali. A on i tak zrobił swoje
Niezbyt miłe wspomnienia z własnej matury ma też poseł Paweł Kukiz, którego los rzucił do klasy o profilu matematyczno-fizycznym. Przez całą szkołę zmagał się z matematyką, miał poprawki, zresztą jak większość jego klasy, ale gdy nadszedł czas matury, wiele się wyjaśniło. Jak dziś wspomina Paweł Kukiz, wtedy jasne stało się, że poziom nauczania matematyki w jego szkole nie należał do najwyższych.
- Pamiętam, że było jedno zadanie i nikt nie wiedział, jak je zrobić. I w desperacji rozwiązała je dla kilku uczniów jedna z nauczycielek matematyki i podała to dalej. Widać było, że na ściąganie przymykali oczy, ale w tym przypadku okazało się, że podała zły wynik. Za moich czasów były poprawki i właśnie w poprawce w jakiś sposób wybrnąłem z tej matmy – mówi GP Paweł Kukiz.
Przyszły lider zespołu Piersi i poseł nie miał też łatwego życia na egzaminie z języka polskiego, mimo iż połykał wielkie ilości książek. Problemem było jednak nie to, że czytał, ale jego zainteresowania.
- To były czasy, kiedy ja byłem zafascynowany Bursą, Witkacym, Wojaczkiem, tylko w wtedy, na początku lat 80-tych nie byli to zbyt pożądani pisarze i nie było ich w spisie lektur – wspomina Kukiz.
Gdy nadszedł czas egzaminu dojrzałości, z pomocą Kukizowi przyszła polityka, kiedy to na początku lat 80-tych XX wieku, już po wydarzeniach na wybrzeżu, władza postanowiła wpuścić do szkół nieco świeżości i zliberalizować wymagania. Między innymi dopuszczono na maturze napisanie wypracowania na temat wolny, w którym uczeń musiał podpierać się wiedzą niekoniecznie z lektur, ale z książek, które przeczytał.
- I ja go wybrałem. I napisałem pracę złożoną z trzech części: „My i szkoła. My i wy. My i Ojczyzna” i można sobie tylko wyobrazić, co musiałem tam napisać. Dostałem za to tróję i musiałem poprawiać, aby na koniec z polskiego mieć czwórkę. Ale jak dziś pamiętam, że pod pracą z tym tematem wolnym podpisane zostało: „Nie masz prawa tak pisać!” – mówi Paweł Kukiz.
Jak maturzystę z PiS brali za łotrzyka z poprawczaka
Z kolei ze swej matury przyszły europoseł PiS, Ryszard Czarnecki pamięta jedynie wielki stres i do dziś w pamięci utkwił mu strach przed matematyką.
- Ja bałem się matematyki, ale jakoś poszło, a z polskiego to brylowałem, więc problemów nie było. I to się nie zmieniło. Przyznaję się, że z matematyki miałem poprawkę w jednej klasie, a chemii w drugiej. Ale potem za to z historii zdałem z drugim wynikiem na studia – mówi Ryszard Czarnecki.
Za to doskonale i miło wspomina czasy przedmaturalne, gdzie jako uczeń półsportowego liceum lotniczego w Warszawie, często brany był niemal za młodocianego przestępcę.
- Ja tam mieszkałem w internacie i w legitymacji miałem wpisane „ośrodek szkolno-wychowawczy”, więc jak kanary sprawdzali ją w autobusie, to myśleli, że jestem z poprawczaka. Zawsze szacowali mnie spod oka, czy im kosy nie sprzedam – śmieje się Ryszard Czarnecki.