Już niedługo tegoroczni maturzyści rozpoczną swój egzamin dojrzałości. Tymczasem cofnijmy się do okresu Polski Ludowej. Jak wyglądała matura w czasach słusznie minionych? Jak egzamin dojrzałości wspominają peerelowscy maturzyści?

"Hej, za rok matura, za pół roku, już niedługo, coraz bliżej, za pół roku" – śpiewali w 1966 r. "polscy Beatlesi", czyli bigbitowcy z formacji Czerwone Gitary. Egzamin dojrzałości w czasach słusznie minionych miał zupełnie inną formułę i zdecydowanie większy społeczny prestiż.

Matura AD 2024 jest bardzo odległa od swojej PRL-owskiej odpowiedniczki – zauważa, w rozmowie z Gazetą Prawną, dr Sebastian Surendra, językoznawca i kulturoznawca i wskazuje, na różnice na przykładzie matury z języka polskiego.

O ile bowiem treść "Pana Tadeusza" i innych lektur z oczywistych powodów nie zmienia się, o ile polszczyzna, żywy organizm, choć wciąż ulega przemianom, to jednak ewolucyjnym, a nie rewolucyjnym, o tyle tegorocznego maturzystę od zdającego egzamin dojrzałości np. 40 lat temu dzielą nie dekady, ale lata świetlne, pod względem chociażby (nie?) świadomości swojego miejsca w systemie edukacji (a szerzej: w świecie), oczekiwań od szkoły, a także percepcji czytelniczej. To, że dawna matura już nie wróci, nie oznacza jednak, że nie warto o niej mówić. Wręcz przeciwnie – te porównania świetnie pokazują zmiany dokonujące się i w języku, i w kulturze– mówi dr Sebastian Surendra.

Maturalne wspomnienia – lata 80.

Absolwentka 1982 Początek roku szkolnego 1981/1982. We wrześniu nasza polonistka wita nas z uśmiechem na ustach, bo oto nastał czas WOLNOŚCI! Mówi nam, że wreszcie będzie mogła przedstawić literaturę zakazaną. Nie bardzo rozumiemy, co to ma znaczyć? Przecież nikt do tej pory nam o tym nie mówił. Padają nazwiska Barańczak, Białoszewski, Kamiński, Gombrowicz… Jest też Miłosz, ale o nim trochę już wiemy, w końcu niedawno dostał Nagrodę Nobla. Polonistka mówi nam o drugim wymiarze lekcji polskiego. Cieszy się, a my wraz z nią, choć jeszcze nie do końca wiemy, z jakiego powodu do tej pory nie wolno było mówić o tej literaturze i jej twórcach. Dlaczego była zakazana? Ta radość i te pierwsze próby oficjalnego omawiania tekstów zakazanych trwały niestety krótko. Nadszedł 13 grudnia 1981 r. i wolność się skończyła.

Maturalne wspomnienia – lata 90.

Prof. Joanna Smól Swój egzamin zdawałam w latach 90. XX w., gdzie mieliśmy (poza językiem polskim i językiem obcym) do wyboru trzy przedmioty – matematykę, historię lub biologię. Ja, jako humanistka, oczywiście wybrałam historię. Pamiętam, że opisywałam relacje między władzą a społeczeństwem w PRL-u. Już wówczas fascynowałam się tym okresem historycznym, więc temat bardzo przypadł mi do gustu. I tym zainteresowaniom pozostałam w pewnym stopniu wierna. Po wielu latach udało mi się napisać książkę o czasopiśmiennictwie PRL-owskim. Z języka polskiego wybrałam temat dotyczący romantycznego i współczesnego myślenia o wolności – również ciekawy i aktualny do dziś.

Rewolucyjne tematy maturalne

"W czym wyraził się wpływ Wielkiej Rewolucji Październikowej na kształtowanie się postawy pisarzy polskich okresu międzywojennego", "Pierwsze dni wolności w znanych mi utworach literatury Polski Ludowej" czy "Obraz przemian społecznych w 30-leciu naszej ojczyzny – w polskiej literaturze współczesnej" – to kilka przykładów tematów z obowiązkowego języka polskiego, które pojawiały się na maturze w latach 60. i 70. XX w. PRL-owscy abiturienci nie mieli lekko.

Wielogodzinne pisanie rozprawki na dany temat – tylko i aż. Meta wyścigu. By go ukończyć, uczeń musiał mieć bardzo szczegółową wiedzę o wybranych książkach – żartobliwie można powiedzieć, że musiał wiedzieć o nich nie mniej niż ich autorzy. Generalnie uczniowie z czytaniem nawet tomiszczy nie mieli problemu. Powody? Między innymi istnienie mentalności "tak trzeba", za to nieobecność na szerszą skalę pytania "do czego mi się to przyda?" – zauważa dr Sebastian Surendra.

Maturalne wspomnienia – lata 80.

Absolwentka 1982 – Stan wojenny był dla nas wszystkich nie tylko zaskoczeniem, ale przede wszystkim niezrozumiałym wydarzeniem. Wtedy dla większości młodych ludzi stan wojenny oznaczał godzinę milicyjną, zakaz przemieszczania się bez przepustki. To czas szarych sklepów bez towaru, potajemnego wsłuchiwania się dorosłych nocą w radio "Wolna Europa" czy przemycanie pocztą pantoflową informacji o strajku w Kopalni Wujek, stoczni i innych zakładach, gdzie nie godzono się na stan wojenny. Niestety to też czas studniówek, które (w tym moja) się nie odbyły, bo musiałaby się zakończyć najdalej do 21.30, by móc wrócić do domu przed godziną milicyjną. Na to młodzież nie chciała się zgodzić, chcieli bawić się jak najdłużej. Kiedy wróciliśmy po około miesięcznej przerwie i nasza polonistka już nie uśmiechała się tak radośnie, jak we wrześniu. Posępna, jakby zamyślona, zdecydowanie mniej mówi, ale jedno zdanie pamiętam bardzo dobrze: "Kochani, to co mówiłam we wrześniu o literaturze zakazanej – już jest nieaktualne".

Maturalne wspomnienia – lata 90.

Prof. Joanna Smól – Pierwszym i najważniejszym źródłem wiedzy byli oczywiście nauczyciele, których wówczas uznawaliśmy za niepodważalne autorytety i traktowaliśmy z wielkim szacunkiem. Oni też poświęcali nam sporo czasu przed maturą. Organizowano dodatkowe zajęcia, podczas których odpowiadali na nasze pytania, rozwiewali wątpliwości oraz podtrzymywali na duchu. Często w żartobliwy sposób, mówiąc: "Matury nie ma się co bać. Na studiach, tam to dopiero będą egzaminy" Oparcie znajdowaliśmy też w koleżankach i kolegach, razem opracowywaliśmy zagadnienia maturalne, umawialiśmy się na wspólne powtórki. Oprócz przypominania sobie wiedzy z podręczników często zaglądaliśmy do bibliotek, aby tam zdobyć książki spoza kanonu – często te polecane przez nauczycieli – i znaleźć informacje poszerzające nasze horyzonty.

Peerelowska percepcja czytelnicza

Doktor Sebastian Surendra wskazuje na zgoła inną od współczesnej percepcję czytelniczą, która pozwalała kolejnym pokoleniom Polski Ludowej wyjść zwycięsko z maturalnej batalii.

Nie bez znaczenia jest także percepcja czytelnicza. Narzekanie niektórych, że obecnie Polacy mało czytają, nie ma pokrycia w faktach. Polacy dziennie mają kontakt z bardzo dużą liczbą liter i innych znaków, ale jednorazowy kontakt ze zbyt rozbudowaną partią tekstu bywa problematyczny dla coraz większej liczby osób, szczególnie najmłodszych pokoleń. Przeładowanie listy lektur, połączone z ogromną liczbą streszczeń i opracowań oferujących zastąpienie czytania książki w całości, ma niebagatelne znaczenie dla obecnego procesu szkolnego czytelnictwa. A tymczasem w PRL-u pisemna matura z języka polskiego wymagała też poniekąd "lania wody". W dobie dążenia do szybkiego konkretu taka forma nie obroniłaby się – mówi dr Sebastian Surendra.

Maturalne wspomnienia – lata 80.

Absolwentka 1982 – W końcu nadeszła matura. W pierwszym dniu pisaliśmy wypracowania z języka polskiego. Było do wyboru pięć tematów. Każdy z nich dotyczył utworów z jednej lub dwóch epok. Byłam przekonana, że napiszę wypracowanie z oświecenia lub odrodzenia, jednak w chwili odczytania tematów zdecydowałam inaczej. Temat czwarty brzmiał "Praca jako główne kryterium wartości człowieka w dobie pozytywizmu". Mieliśmy coś chyba ponad cztery godziny na napisanie tego wypracowania. Trzy błędy ortograficzne lub interpunkcyjne kończyły marzenia o maturze. Trzeba było bardzo uważnie pisać i skupiać się na wyrazach, których byliśmy pewni, że nie popełnimy błędu. Napisałam na sześć stron A4 i byłam bardzo z siebie dumną! Okazało się, że natworzyłam na czwórkę! Hurra!Drugi dzień matur – matematyka. Dostaliśmy zestaw trzech zadań. Nie tylko trzeba było dobrnąć do wyniku, ale przede wszystkim "pokazać" sposób myślenia. No i konsternacja. Pierwsze zadanie ok. – dam radę, drugie- katastrofa nic nie wiem, a trzecie- może dam radę. Zabieram się do liczenia. Nauczyciele chodzą między rzędami, czasami wyraźnie udają, że nic nie widzą i nic nie słyszą. Ściągi też gdzieś krążyły, ale nikogo to nie dziwi. Matura z przedmiotów dodatkowych była poprzedzona zajęciami fakultatywnymi. Wybrałam geografię, bo lubiłam ten przedmiot i starszą panią profesor, nauczycielkę starej daty, o niezwykle rozległej wiedzy z różnych dziedzin. Była dla mnie prawdziwym autorytetem, mówiła: "Najlepszą ściągą na geografii jest mapa. Naucz się jej czytać, a masz maturę w kieszeni". Tak właśnie było. I w końcu geografia ustna. Tu byłam przygotowana perfekcyjnie, bo spłonęłabym ze wstydu, gdybym zawiodła moją Panią profesor. Gdy dała mi piątkę z plusem, czułam się szczęśliwa i bardzo wdzięczna za to, że we mnie wierzyła.

Maturalne wspomnienia – lata 90.

Prof. Joanna Smól – Najważniejszym pytanie tamtego okresu brzmiało: jak zdać maturę?Szukaliśmy na nie odpowiedzi. Czasopisma poradnikowe z czasów PRL-u nie dostarczały konkretnej wiedzy potrzebnej podczas zdawania egzaminu maturalnego. Można było w nich raczej znaleźć wskazówki dotyczące wyboru zawodu, a także porady z zakresu savoir-vivre’u (np. jak ubrać się na maturę) czy też z psychologii (np. jak walczyć ze stresem). Po 1989 r. w księgarniach zaczęły się pojawiać pierwsze broszurki, mające postać skryptów, w których w uporządkowany sposób prezentowano wiedzę potrzebną na maturze, np. opisywano kolejne epoki literackie. W połowie lat 90. prawdziwym hitem stał się miesięcznik "Cogito". Można było w nim znaleźć odpowiedzi na podstawowe pytania maturalne. Na łamach pisma prezentowano wiedzę z różnych przedmiotów, które wówczas zadawano na maturze, podaną w bardzo przystępny i atrakcyjny sposób.

To była zdecydowanie inna matura!

Inne tematy, ale też odmienne kryteria ocen – matura w Polsce Ludowej różniła się od współczesnej w sposób zasadniczy.

Wówczas kryteria oceny matur nie były tak precyzyjnie określone jak dziś, gdyż np. z przedmiotów humanistycznych pisano wielostronicowe wypracowania, które trudniej poddać ścisłej ocenie niż wszelkie formy testowe – wyjaśnia, w rozmowie z Gazetą Prawną, UAM dr hab. Joanna Smól z Instytutu Filologii Polskiej UAM.

Dawna matura to encyklopedyczność niesprzyjająca kreatywności, ale też stawianie na gruntowną, a nie powierzchowną wiedzę. Czy kiedyś doczekamy się połączenia: "tak trzeba" i "to się przyda"? – dodaje dr Surendra.

Maturalne wspomnienia – lata 80.

Absolwentka 1982 – Kasztany przekwitły, wyniki matur były dla mnie naprawdę wspaniałe, ale ten czas był smutny. Stan wojenny nadal trwał, przyszłość absolwentów szkół średnich była niepewna. Nie wiedzieliśmy, co będzie dalej i z czym przyjdzie nam się zmierzyć na początku młodości. Po zdanej maturze wybraliśmy się jeszcze na ostatnią szkolną wycieczkę w Pieniny. Była to trochę taka rekompensata za niezrealizowaną studniówkę. Kolejne spotkanie naszej klasy odbyło się 20 lat później, w wolnej, demokratycznej ojczyźnie. Pani profesor od języka polskiego ucieszyłaby się po raz drugi.