Rzecznik praw dziecka alarmuje, a rząd nie ma strategii, jak wspomagać polskie szkoły na obczyźnie.
Z powodu chaosu w polonijnej oświacie młodzi Polacy tracą kontakt z krajem – twierdzi rzecznik praw dziecka. Problem jest niemały, bo z danych Ministerstwa Edukacji Narodowej wynika, że na całym świecie działa ok. 1600 polskich szkół. Są jednak lepsze i gorsze. Część z nich to tzw. szkolne punkty konsultacyjne, czyli placówki, które zakładano przy ambasadach. Dziś są otwarte nie tylko na dyplomatów, znajdują się jednak głównie w największych ośrodkach. Finansuje je państwo. Rodzice w mniejszych miastach zakładają swoje placówki – szkoły społeczne. Te mogą co najwyżej liczyć na rozdzielaną przez ambasadę dotację. W efekcie w Irlandii różnica w finansowaniu szkolnego punktu konsultacyjnego i szkoły społecznej wynosi nawet 1,8 tys. zł na jednego ucznia w ciągu roku. Podobnie jest w Japonii. Rzecznik praw dziecka w piśmie do minister edukacji narodowej przekonuje, że w efekcie polonijne szkoły trudno utrzymać. A jeśli placówka się zamyka, dzieci tracą możliwość uczenia się ojczystego języka.
– Prowadzenie szkoły społecznej odbywa się ogromnym kosztem i moim zdaniem udaje się tylko dzięki determinacji nauczycieli, rodziców i samych uczniów. To dla nich wszystkich dodatkowy dzień pracy w tygodniu. Uczniowie muszą chodzić do szkoły lokalnej, a prowadzący szkołę robią to w ramach wolontariatu – wyjaśnia Marta Szutkowska-Kiszkiel, która prowadzi społeczną szkołę w Irlandii. Wymienia też liczne wyzwania, z którymi muszą się mierzyć polskie podstawówki.
– Jesteśmy dyskryminowani przez Ośrodek Rozwoju Edukacji Polskiej za Granicą. Szkolne punkty konsultacyjne otrzymują od nich książki. Szkoły społeczne mogą się ubiegać o podręczniki, ale nie muszą ich otrzymać – mówi. – Tracą też nauczyciele. W szkolnych punktach konsultacyjnych są zatrudnieni przez Polskę, lata przepracowane za granicą liczą im się do stażu pracy. Nasi nauczyciele są poza systemem.
Szkoły, które funkcjonują nawet na takich zasadach, i tak są kroplą w morzu potrzeb. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że tylko 150 tys. Polaków za granicą ma dostęp do edukacji w narodowym języku. Tymczasem z szacunków DGP wynika, że poza Polską przebywa 400 tys. polskich dzieci, a co roku na emigracji rodzi się ponad 30 tys. naszych obywateli. Wśród głównych grzechów polskiej polityki wobec emigrantów kontrolerzy NIK wymieniają brak skoordynowanych działań resortów edukacji i spraw zagranicznych, brak konsultacji ze środowiskami polonijnymi i chaos. NIK uważa, że powinna powstać strategia rozwoju polskiej oświaty za granicą, uwzględniająca ocenę stopnia zaspokajania potrzeb dzieci i młodzieży polonijnej i polskiej w zakresie nauczania języka polskiego. Na razie lukę wypełniają prywatne szkoły korespondencyjne – zakładane w Polsce firmy oferują Polakom za granicą dostęp do materiałów z internetowej platformy. Do niedawna był to świetny biznes, bo takie szkoły otrzymywały subwencję oświatową taką, jak normalnie funkcjonujące placówki. W grudniu 2015 r. MEN zmieniło zasady finansowania.
O oświatę polonijną upomniał się niedawno rzecznik praw dziecka. Zdaniem Marka Michalaka z powodu tych zaniedbań wiele polskich dzieci po prostu przestaje mówić, czytać, pisać, myśleć w języku ojczystym. – Podczas wielu spotkań w tej sprawie (Rada Oświaty Polonijnej, Światowe Zjazdy Nauczycieli Polonijnych w Ostródzie, konsultacje społeczne MSZ i MEN, sympozja PMS, Kongres Polskich Towarzystw Naukowych na Obczyźnie) postulowano wprowadzenie zmian systemowych umożliwiających stopniowe uspołecznienie szkolnych punktów konsultacyjnych i wprowadzenie proporcjonalnego wsparcia dla wszystkich szkół. Nie osiągnięto jednak konsensusu – zauważył w piśmie do minister edukacji narodowej.
Kontrolerzy NIK mają zastrzeżenia nie tylko do polonijnej oświaty, ale całości działań skierowanych do emigrantów. Jak zauważyli, nie wiadomo, czy działania państwa skierowane do Polaków i Polonii za granicą są skuteczne, bo nie sprawdza się ich efektywności. Nie można więc stwierdzić, czy i jak dzięki konkretnym działaniom umocniła się więź emigrantów z krajem albo w jakim stopniu uczestnictwo w danej formie zajęć przyczyniło się do podjęcia decyzji o powrocie do kraju.